Legenda i człowiek Cz VII Gra pozorów, rozdział 13

Autor/Author
Ograniczenie wiekowe/Rating
Fandom
New World 1990-1993,
Status
kompletny
Rodzaj/Genre
Romans, Przygoda,
Podsumowanie/Summary
ma znów alcalde. Lecz gdy aktor spotyka się z politykiem, czy nie oznacza to nowych kłopotów? Siódma część opowieści o i Victorii.
Postacie/Characters
Diego de la Vega, de la Vega, Escalante, Felipe, Jamie Mendoza, Luis Ramon,

Epilog

Noc dobiegała końca, gdy wszedł wreszcie do swojej sypialni. Był znużony. Wbrew swoim zapewnieniom, Matteo Ramirez nie spieszył się z odjazdem do Santa Barbara, lecz uznał, że ruszy w drogę powrotną dopiero po kolacji i spędził kilka godzin pełniąc rolę gospodarza. Mimo późnej pory i wydarzeń dnia, de Soto starczyło grzeczności i rozsądku, by nie protestować i nie ponaglać gościa. Jakby nie patrzyć, Ramirez był w tej okolicy równy mu rangą, a to, że nie był , nie liczyło się tak bardzo, jak jego wiedza i doświadczenie. De Soto spędził zatem ten czas niezwykle ciekawie i pouczająco, bo Ramirez okazał się być prawdziwą kopalnią nowinek, plotek i pogłosek, obejmujących nie tylko samo Santa Barbara, ale i docierających z innych puebli. Nic dziwnego, że kolacja obu , rozpoczęta w gospodzie, przeciągnęła się jeszcze długo w gabinecie de Soto, w towarzystwie dobrego wina.

Nic dziwnego także, że po takim posiłku i pogawędce ustalenie, kto powinien przejąć i osądzić Porvasa, a potem sporządzenie stosownych dokumentów zajęło obu mężczyznom sporo czasu, zaś Santa Barbara dodatkowo wymógł na swoim koledze z Los Angeles, by ten odprowadził go kawałek, oczywiście ze stosowną eskortą.

De Soto starał się wydostać ze wszystkich plotek i informacji rozmówcy wiadomości o Zorro. Bezskutecznie. Owszem, Ramirez chętnie mu opowiedział o swoich dwóch spotkaniach ze słynnym banitą, ale nie potrafił, czy też nie chciał podzielić się jakimikolwiek podejrzeniami, co do osoby kryjącej się za czarną maską. Znacznie chętniej natomiast przestrzegał, by de Soto był szczególnie oględny i uprzejmy w kontaktach z zamieszkującymi okolice Los Angeles. Opowiedział, co dotarło do niego odnośnie rządów nieopłakiwanego Luisa Ramone i wracał do swej kwatery, szarpiąc w zamyśleniu brodę, wyraźnie pogrążony w niewesołych rozważaniach.

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 16 Ktoś się zbroi

Kwatera była cicha i pusta. Garnizon spał, tak samo jak reszta Los Angeles. Wartownik w bramie starał się zachować fason, jednak de Soto dostrzegł, że żołnierz z trudem tłumi ziewanie i obiecał sobie, że wzmocni dyscyplinę panującą w oddziale. Nie chodziło tu tylko o niewłaściwe zachowanie strażnika, ale też o to, by nie mogła się powtórzyć sytuacja, że zaskoczył wszystkich obecnych na placu żołnierzy.

Ale to mogło poczekać. De Soto okręcił się na pięcie i runął na łóżko, zdecydowany odespać wypite wino, pogawędkę z Ramirezem i nocną przejażdżkę. Szerokie, wygodne łoże zatrzeszczało nagle pod ciężarem jego ciała i osiadło o stopę niżej, przy akompaniamencie suchego trzasku łamanego drewna.

– Co u…? – Poderwał się .

– Tylko nóżki zawiodły – odpowiedział mu rozbawiony głos.

De Soto usiadł gwałtownie. siedział na brzegu stołu, z obnażoną szpadą na kolanach.

– Miały prawo, były podpiłowane – wyjaśnił wesołym tonem i wstał.

Nim zaskoczony zdołał wydobyć z siebie głos, miał ostrze szpady przed twarzą i mógł się jej dobrze przyjrzeć. Nawet w słabym świetle świecy widział, że jest to wspaniałe ostrze, jakie mogło wyjść tylko spod ręki doskonałego płatnerza.

– Toledo? – zapytał cicho.

Miał nadzieję, że takie pytanie będzie dozwolone. Po tym, co usłyszał od Ramireza i po przeczytanych raportach miał pewność, że nie zrobi niczego, jeśli nie zostanie sprowokowany. A on nie zamierzał go prowokować. Nie, kiedy w głowie kręciło mu się od wypitego wina.

– Owszem, Toledo – odparł Zorro. – Siedźcie spokojnie, , nie przyszedłem się z wami bić.

– Nie?

– Jesteście podpici i zmęczeni, nie chcę, byście potem opowiadali wszystkim, że spuściłem wam lanie, bo byliście nie w formie – zakpił banita.

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 44 Stary znajomy i początek zemsty

De Soto poczerwieniał. Nie podejrzewał, że jego stan jest tak widoczny.

– No to po co tu przyleźliście?! – burknął.

– Złożyć wam propozycję.

– Jaką?

– Zdaje się, że chcieliście wracać do Madrytu. – odsunął nieco szpadę i oparł but na krawędzi załamanego łóżka. – Nie podoba się wam tu, na prowincji.

– To nie wasza sprawa!

– Ależ moja. Przecież to moja głowa ma być ceną za wasz powrót, czyż nie?

De Soto nie odpowiedział.

– Spokojnie, , nie mam do was żalu – zaśmiał się Zorro. – Jeszcze nie mam – podkreślił. – Ale macie rację, co tu można robić w Kalifornii? Nic, tylko się ożenić ze śliczną señoritą, mieć grube dzieciaki i patrzyć, jak winorośl dojrzewa…

– Co?

– Tak tu mawiają, nie słyszeliście jeszcze tego? Jeśli o to idzie, , to moja żona bynajmniej nie jest śliczna, a dzieciaki nie są grube, ale winorośl zapowiadała się w tym roku bardzo dobrze… A wy, tym waszym pośpiechem w sprawie Rivasa, wyciągnęliście mnie z domu. – W głosie zabrzmiał gniew.

– I co to ma do mojego wyjazdu?!

– Ano to, że nie mam ochoty użerać się z wami tak, jak z tym durniem Ramone. Bądźcie więc tak mili i uprzejmi dla ludzi w Los Angeles, jak do niedawna, a nie zobaczycie nawet kawałeczka mojej peleryny. Cisza, spokój i o nikt już nie usłyszy. Za pół roku będziecie w drodze powrotnej do Madrytu.

– A jeśli nie… – Oczy de Soto zwęziły się niebezpiecznie.

– Wasza garderoba sporo ucierpi – zaśmiał się Zorro. – Wy może też, jeśli będziecie nierozsądni czy mściwi.

– Raczej dacie gardło! – warknął de Soto i sięgnął do maski rozmówcy.

READ  Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 32

uchylił się błyskawicznie i nim alcalde się zorientował, okryte czarną rękawicą palce zacisnęły się na jego karku.

– Wygląda na to, że wybraliście, alcalde – westchnął Zorro. – Może na trzeźwo będziecie rozsądniejsi.

Wzmocnił uchwyt. De Soto szarpnął się słabo i osunął, nieprzytomny. spokojnie wyrysował kawałkiem węgla literę „Z” na porzuconej nocnej koszuli alcalde i wyszedł przez okno.

x x x

obudziła się w szarówce przedświtu, czując, że ktoś układa się obok niej.

– Diego? – Obróciła się w stronę męża. – Dopiero teraz wracasz?

– Ciii, śpij.

– Zaraz… – Usiadła. – Co z de Soto?

Diego westchnął i przyciągnął żonę do siebie.

– Dałem mu do myślenia – odparł. – Śpij.

wtuliła się w ramię męża. Skoro był tak spokojny, wszystko na pewno się ułoży.

Zasnęli oboje.

KONIEC

Od autora: Koniec? Owszem, ale tylko tej jednej opowieści. De Soto bowiem raczej nie skorzysta z dobrej rady Zorro…

Series Navigation<< Legenda i człowiek Cz VII Gra pozorów, rozdział 12

Author

No tags for this post.

Related posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *