Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 18 Odwaga bez szpady

cały czas dumnie trzymała się z milczącą wyższością. Jednak gdy tylko zatrzasnęły się drzwi ich więzienia, pozwoliła sobie na chwilę słabości. Siedziała bezsilnie z opuszczoną głową. Diego przyskakał do niej i trącił ją ramieniem.

“Ros, jesteś cała?”

Ze świstem wciągnął powietrze, gdy podniosła głowę, prezentując ogromnego siniaka na policzku, który zaczął przybierać fioletowy odcień. Wcześniej nie miał okazji się jej bliżej przyjrzeć.

“Nie martw się, zostawili nas w spokoju na razie, coś wymyślimy.” Mówił to uspokajającym tonem, jednocześnie pracując wytrwale nad swoim węzłami. Wykręcone do tyłu ręce nie były tak sprawne, ale wszystko pozostawało kwestią czasu.

Dziewczyna odpowiedziała beznamiętnie. “Mogłeś nas bronić, jak jeszcze mieliśmy szansę, na początku, a teraz przepadło. Zabiją nas i nikt się nawet nie dowie, gdzie leżą nasze ciała.”

“Gdy wstałem, już cię mieli, a poza tym jak miałem walczyć z… Ilu ich było? 5? 6? Wiesz, że nie jestem wojownikiem. Poza tym jeszcze nas nie zabili, mamy czas.” Poczuł, jak kluczowy element liny zaczyna się rozluźniać.

“Przepraszam, Diego, wiem, że nic nie mogłeś zrobić. Paplę bez zastanowienia.” Po chwili dodała. “Poza tym ja mam pewnie jednego siniaka, a ty już całą kolekcję. Bałam się o ciebie. To wyglądało okropnie. Jak się czujesz?”

Odpowiedział jej promienny uśmiech, którego się nie spodziewała. “Wspaniale, przy tobie zawsze jestem jak odurzony winem.”

“Diego! Jesteśmy związani, a jak oni wrócą, to znów nas pobiją, a tobie tylko flirt w głowie!”

“Poprawka, tylko ty jesteś związana.” Powiedział młody don, wyciągając uwolnione ręce zza pleców. Szybko zajął się też jej liną i po chwili oboje mieli pełną swobodę, chociaż wciąż byli zamknięci w szopie. Senorita Cortez zarzuciła mu ręce na szyję i mocno przytuliła w podziękowaniu. Zagrzebała twarz w jego koszuli i słyszała przyspieszone bicie serca. Jednak ku jej zaskoczeniu, szybko się odsunął.

“Jeszcze nie jesteśmy całkiem wolni. Stań przy drzwiach i nasłuchuj czy nikt się nie zbliża.”

zajęła wskazane miejsce i z ciekawością przyglądała się, jak Diego zaczął dokładnie przeszukiwać chatę w poszukiwaniu przydatnych narzędzi i drogi ucieczki. Musiała przyznać, że jego opanowanie jej zaimponowało.

Po kilku długich minutach okazało się, że jedna z desek w tylnej ścianie jest obluzowana. Caballero szarpnął ją wraz z sąsiednimi, ale powstały otwór nie był duży. Przymierzył się do niego, ale był bez szans.

“Chodź, zobacz czy uda ci się przecisnąć na zewnątrz.”

Senorita była mniejsza i przy trzeciej próbie poszerzenia otworu była w stanie wyjść, choć z trudem. Wychyliła się zza rogu, aby ocenić sytuację. Bandyci siedzieli przy ognisku na środku wąwozu, przy szopie i świętowali sukces. W ogóle nie zwracali uwagi na otoczenie. Pokiwała głową z dezaprobatą i wróciła do dziury.

“Diego, siedzą przed budynkiem i chleją alkohol, jeszcze trochę i nawet ja będę w stanie ich pokonać, bo będą kompletnie pijani. Posuń się, spróbuję z tej strony obluzować deski.”

Młodzieniec wychylił się, ile mógł, co ograniczyło się do głowy, jednego ramienia i fragmentu klatki piersiowej. Złapał ją za rękę. “Nie, Ros, ja tu zostaję, jestem zbyt duży. Widzisz ten załom skalny? Schowasz się za nim, a ja zamaskuję dziurę. Potem ich zawołam. Jeśli faktycznie są tak spragnieni informacji, a przy okazji mają już nieco w czubie, powinni przyjść tu wszyscy. Wtedy ty cicho pobiegniesz do koni, odwiążesz wszystkie, ale jeszcze ich nie płosz. Weźmiesz jednego i pojedziesz po pomoc. Jedź na prawo, a potem jak wąwóz się skończy, skręć w lewo i dalej już prosto przed siebie. Za jakąś godzinę powinnaś dotrzeć do drogi, kieruj się na zachód. Nie zwalniaj i nie oglądaj się za siebie.”

Mówił to spokojnym, rzeczowym tonem, jakby opowiadał o pogodzie. Dziewczyna była nadal rozbita sytuacją i zaskoczona jego zachowaniem, że nawet nie zastanowiło jej skąd caballero, który zwykle siedział z nosem w książkach, ma tak dobre rozeznanie w terenie. Nagle olśniła ją pewna myśl.

“Ale Diego, jeśli oni wejdą do środka i mnie tam nie będzie… i najpierw powiesz, że chcesz zdradzić kryjówkę Zorro, a potem nie udzielisz im tej informacji… oni cię zabiją!”

Młody don uśmiechnął się łobuzersko. “Daj mi swój szal, uformuję i przykryję kupkę siana w kącie, to na chwilę ich zmyli i opóźni. Poza tym może nie będzie tak źle? Jeden raz już mnie pobili, chyba jeszcze jedną rundę przetrwam.”

nie wiedziała, czy jest bardziej przerażona perspektywą jego rychłej śmierci, czy wściekła za jego niefrasobliwość. Wyrzuciła w górę ręce i zapowietrzyła się, chcąc go uświadomić o zagrożeniu. Widząc, że jest powodem jej zdenerwowania, Diego spoważniał i spojrzał jej głęboko w oczy. Ścisnął trzymaną dłoń i głosem pełnym uczucia oświadczył.

“Querida, jestem gotów oddać życie za twoje bezpieczeństwo i wolność. Obiecaj, że uda ci się dotrzeć do bez względu na wszystko.”

Świdrujący wzrok, czułe określenie i powaga jego słów sprawiły, że zaszumiało jej w głowie. Dotarło do niej, że doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka, a lekkiego tonu używał, tylko aby rozładować jej napięcie.

Zdjęła szal, odłożyła go koło otworu i pokiwała głową. “Obiecuję, mimo że ten plan mi się wcale nie podoba. I cofam wszystkie słowa o tchórzach, jakie kiedykolwiek powiedziałam. A to… “ Chwilę się zawahała, ale ujęła wolną dłonią jego policzek i nachyliła się. Ich wargi spotkały się i oboje przeszył niespodziewany prąd. Młodzieniec był zaskoczony i odruchowo przymknął oczy. Od ostatniego razu tęsknił za dotykiem jej ust i wiele razy wracał do sytuacji sprzed tygodni. Zaczął delikatnie pieścić wargi ukochanej, ale szybko stracił kontakt z ich ciepłem i miękkością.

“A to na szczęście. Proszę, nie daj się zabić.” Wzięła dłonie, a nagły chłód na policzku dobitnie wskazywał, że jeszcze moment temu mógł cieszyć się jej dotknięciem. Usłyszał szelest sukni, a gdy otworzył oczy, zauważył tylko czubek jej głowy wystający zza załomu skalnego. Jeszcze chwilę kontemplował to, co wydarzyło się przed chwilą oraz własne, obezwładniające uczucie odurzenia. Miał rację, że działała na niego jak młode wino.

Wsunął się do środka i zaczął wprowadzać plan w życie.

Tymczasem próbowała uspokoić galopujące serce. Ten spontaniczny gest wprowadził jeszcze większe zamieszanie w jej myśli i emocje. Wprawdzie od czasu, gdy uświadomiła sobie, że Diego nie jest jej obojętny, przemknęło jej kilka razy przez myśl, jak to by było całować caballero, ale nigdy nie spodziewała się, że będzie to miało na nią taki efekt. Ale był jeszcze Zorro. “Co za bałagan!”

Wzięła kilka głębszych oddechów i skupiła na zadaniu. Przyjaciel ryzykował życie dla niej, nie może go zawieść. Musi nie dać się złapać i sprowadzić jak najszybciej pomoc.

READ  Legenda i człowiek Cz IV: Zatrute piękno, rozdział 4

xxx xxx

“Ej, wy tam. Chcę z wami porozmawiać. Powiem, gdzie ukrywa się Zorro.” Dobiegło wołanie z wnętrza szopy. Na twarzach bandytów pojawiły się zadowolone uśmieszki. Teraz już nie przejmowali się zasłanianiem twarzy, bo jeńcy i tak mieli zginąć.

Wszyscy podeszli do drzwi, a przywódca je odblokował. Rozejrzał się po wnętrzu. Caballero stał pośrodku z rękami za plecami, a senorita ukryła się w sianie, tak że było widać tylko jej zarys owinięty w szal. Stanął tuż przed młodzieńcem i bacznie mu się przyjrzał.

“Gadaj, gdzie jest Zorro.”

Na szczęście bandyci zostawili drzwi otwarte na oścież, więc Diego kątem oka widział, jak dociągnęła popręg jednego z koni i zaczęła odwiązywać wodze pozostałych. Musiał jej kupić nieco czasu.

“Jeśli powiem wam, gdzie jest jego kryjówka, a on później zostanie złapany i stracony, to mieszkańcy miasta mnie zlinczują. Są do niego raczej przywiązani. Wy odjedziecie, a ja tu zostanę. Jaki mógłbym mieć w tym interes?”

Napastnicy zarechotali, ale don pozostał poważny.

“Cisza! On ma rację, w pewnym sensie. Ale tylko w pewnym.”

Przywódca wymierzył dość precyzyjny cios w splot słoneczny, tak, że caballero zgiął się wpół. Jedyne, o czym myślał, to trzymać ręce razem za plecami, aby nie zdradzić, że nie jest spętany. Zaczął kaszleć i gwałtownie nabierać powietrza.

Po chwili poczuł, jak ktoś szarpnął go brutalnie za włosy i ustawił do pionu. Wszyscy byli skupieni na nim i tylko Diego zauważył, że skończyła odwiązywać rumaki i wzięła swojego za uzdę i po cichu z nim odeszła. “Dobrze, że nie dosiadła go od razu, mogliby usłyszeć tętent kopyt. Muszę dać jej jak najwięcej czasu.”

Skupił się teraz na tym, co mówił przestępca. “Bo widzisz, senior, my odjedziemy, a po takim tchórzu jak ty, nikt nie będzie oczekiwał, że się nie załamiesz w trakcie bicia. Po prostu mieszkańcy będą mieli o tobie jeszcze gorsze zdanie niż teraz, więc raczej nic ci nie grozi. Z drugiej jednak strony możesz udawać odważnego, ale my mamy swoje sposoby, żebyś zaczął śpiewać.”

“Ja raczej kiepsko śpiewam, jak ktoś mnie bije, senior.”

“A to się jeszcze okaże.” Młodzieńcowi bardzo nie podobał się wyraz oczu zbira. W momencie, gdy weszli bez masek, wiedział, że nie ma co liczyć na wyjście żywym z tej sytuacji. Jego jedyną szansą było sprowadzenie pomocy przez Rosaritę. Dlatego, gdy wzrok tamtego powędrował w stronę kupy siana, przesunął się pół kroku w bok, aby zasłonić sobą tamto miejsce.

“Dlaczego, tak zależy wam na Zorro? Złapał już was kiedyś i chcecie zemsty? Czy po prostu nie możecie przejść obojętnie koło nagrody? Pięć tysięcy pesos to spora suma, ale jak podzielicie ją między siebie, to już nie wychodzi tak dużo. Przynajmniej niezbyt dużo, jeśli sami staniecie się zbiegami.”

Próba skłócenia ich byłaby dobrym posunięciem, gdyby chodziło o pieniądze. Szybko zorientował się, że był to ślepy strzał, gdy mężczyźni wokół roześmiali się.

Przywódca zgarnął w pięść górę jego koszuli i podniósł ją do góry.

“Przestań nas zagadywać, senior. Albo powiesz, gdzie jest kryjówka Zorro, albo zapytamy twoją przyjaciółkę. A jak już wiesz, nie mamy oporów przed zmiękczeniem kobiety do mówienia.”

Caballero zaczął się szarpać w uchwycie i protestować, ale jedyne co uzyskał to lewy sierpowy na szczękę. Bandyta odepchnął go i rzucił na bok. Podszedł do kąta, gdzie leżała dziewczyna i szarpnął ją za ramię, aby obrócić.

Zaskoczony przewrócił się, bo uformowane siano w ludzki kształt i przykryte szalem, nie stawiło mu żadnego oporu. W tym samym momencie uszy wszystkich przeszył ostry świst. Na jego dźwięk konie na zewnątrz zaczęły wariować i rozpierzchły się we wszystkich kierunkach. Połowa bandytów wypadła na zewnątrz, aby je złapać i uspokoić.

Przywódca odwrócił się wściekły w stronę Diego. Nie dość, że młody don był rozwiązany, to jeszcze dmuchał w jakąś piekielną świstawkę i płoszył konie! Przypadł do niego i ponownie zdzielił go w szczękę, na tyle skutecznie, że de la Vegę zamroczyło i osunął się nieprzytomny na ziemię.

xxx xxx

Gdy Diego się ocknął, znów był spętany i przywiązany do słupa podtrzymującego belkę stropową. Nie wiedział, ile czasu minęło, ale nie widział Rosarity, więc miał nadzieję, że udało jej się uciec.

“Och, nasz muzyk się obudził.” Usłyszał szyderczy głos. W szopie było gorąco, oblizał odruchowo spierzchnięte usta. “Czyżbyś był spragniony?”

Gardło miał również wyschnięte, dlatego pokiwał głową. Jedne z bandytów podszedł do niego z manierką i prawie przytknął mu ją do ust, po czym zabrał i wypił wszystko do dna. Ze śmiechem podszedł do drugiego, pilnującego więźnia, kamrata.

Widać ucieczka nie zrobiła na nich wrażenia, a przestępca lubił się pastwić nad słabszymi od siebie. “Nie wiem, jak twoja dziwka się stąd wydostała, ale na pieszo na pewno daleko nie zaszła. Tu nie ma żadnych dróg, więc w nocy zje ją jakaś puma. I po co uciekała? My byśmy się z nią chociaż zabawili, może nawet dostałaby coś do jedzenia, jakby była kreatywna.” Napchał sobie w usta tortilli i przeżuwał.

Diego za to pomyślał. “Musieli nie znaleźć wszystkich koni albo ich nie policzyli. Nawet jeśli Ros prowadziła konia do końca wąwozu, to nie ma szans, żeby usłyszał świstawkę. Gdyby ją zrzucił, to już by ją znaleźli. Nie ma dróg? Faktycznie od strony, od której przyjechali, nie ma. Dobrze, że znam teren lepiej od nich.”

Gaduła przełknął i już miał zacząć swoją tyradę dalej, ale drzwi się otworzyły i weszła reszt bandy. “Proszę, proszę, śpiąca królewna się obudziła. Gdzie jest Zorro?”

Przywódca nie bawił się w subtelności.

Pierwszy cios wymierzył w żołądek. Caballero napiął mięśnie, aby nie zrobiło mu to krzywdy. Zmęczony spojrzał wyzywająco i powiedział. “Zawsze za twoimi plecami.”

Obie strony wiedziały, że podchody się skończyły. Pytania przeplatane były ciosami i kopnięciami, Diego uparcie milczał, ale wykręcał się, aby uderzenia miały jak najmniej energii. Bał się tylko, gdy celem była głowa. Ponowna utrata przytomności mogłaby być tragiczna w skutkach.

xxx xxx

cicho wyprowadziła konia z wąwozu, zanim go dosiadła. Od razu ruszyła z kopyta, nie oszczędzając wierzchowca. Wskazówki Diego były jasne i faktycznie po godzinie znalazła się na trakcie prowadzącym do pueblo. Na początku obawiała się, że pomyli drogę i zaprzepaści szansę uratowania przyjaciela. Jednak czas  nadal uciekał, a z każdą minutą młody don był bliższy śmierci.

Z prawdziwą ulgą zobaczyła w oddali patrol żołnierzy prowadzony przez samego komendanta. Pogoniła konia do jeszcze szybszego biegu. Toledano potrzebował sekundy, aby zorientować się, że coś jest nie w porządku. Senorita miała ubrania w nieporządku, włosy rozwiane, brakowało sombrera, a policzek zdobił jej okazały siniak.

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 13 Misja: kuszenie

“Senorita, co się stało?”

nie traciła czasu. “Kapitanie, los was zsyła, jedźcie szybko za mną, opowiem po drodze. Ale błagam, śpieszmy się.” Zdesperowany ton głosu i rozbiegane spojrzenie upewniło dowódcę o konieczności interwencji.

“Prowadź senorita.”

Galopem cały oddział podążył za nią, a spróbowała streścić wydarzenia. Pęd powietrza to utrudniał, ale Toledano zrozumiał generalny sens. “Zawsze miałem przeczucie, że w młodym de la Vedze jest więcej, niż wygląda to na pierwszy rzut oka. Teraz trzeba go tylko uratować. Kto wie, może niedługo dostanę zaproszenie na wesele?”

Mimo że dziewczyna nigdy wcześniej nie była w tych okolicach, bez trudu poznała zjazd z drogi w prerię. W końcu sama w tym miejscu powiesiła swoje sombrero na kaktusie jako drogowskaz.

Gdy wjeżdżali do wąwozu, tętent kopyt zdradził zbliżanie się oddziału. Bandyci wyskoczyli z szopy i natychmiast dopadli koni. Toledano pokazał żołnierzom, że mają rozpocząć pościg, a sam z senoritą Cortez skierował się do szopy. Wyciągnął szablę i pistolet i nakazał gestem, aby schowała się za nim. Ostrożnie podszedł do drzwi i zajrzał do środka.

Gdyby nie był wcześniej na wojnie, widok mógłby go nieco zszokować, ale nie zauważył żadnego zagrożenia. Odwrócił się, aby zastawić sobą młodego caballero przed wzrokiem wrażliwej dziewczyny. “Senorita, to nie jest chyba odpowiedni…”

Ale miała swoje zdanie.  Odepchnęła bezceremonialnie Arturo na bok i podbiegła do de la Vegi. Pogłaskała go po policzku, a on w odpowiedzi uśmiechnął się. “Widzisz, mówiłem, że ci się uda. Hej, nie płacz, uratowałaś mnie, już nic mi nie zrobią.”

Komendant również podszedł i szablą porozcinał więzy. Musiał podtrzymać też młodzieńca, który przywiązany do słupa przez dłuższy czas i obijany, stracił częściowo czucie w nogach. “Muszę powiedzieć don Diego, że jeśli raz usłyszę, jak don narzeka na twoje zainteresowania, osobiście go tutaj przywiozę.”

Usiedli ostrożnie na podłodze, a Toledano podał mu manierkę. “Jesteś cały? Nie wyglądasz za dobrze.”

Jednak ku jego zaskoczeniu de la Vega wręczył naczynie Rosaricie. “Panie przodem. Chyba nie zrobili mi większej krzywdy, jestem poturbowany, na koniec bawili się nożem, ale wyjdę z tego. Będę niezmiernie wdzięczny, jeśli pomożecie dojechać mi do doktora Avili. Wolałbym, żeby mnie obejrzał.”

Kapitan skinął głową i wyszedł. Dziewczyna oddała manierkę, a Diego pił chciwie. Łzy nadal świeciły na jej policzkach, ale mina wyrażała już tylko ulgę.

“Dziękuję.” Powiedzieli w tym samym momencie i serdecznie roześmiali się. Po upewnieniu się, że żadna z ran nie zagraża jego życiu, z Rosarity zeszło napięcie ostatnich godzin. Zaczęła paplać, a młody don słuchał i cieszył się z dotyku jej dłoni na jego piersi. Mógłby tak siedzieć do wieczora.

Sielankę przerwał jednak kapitan. “Żołnierze wrócili z niczym, banda patałachów. Pomogę ci się ulokować na noszach. Rozpięliśmy brezent między dwoma końmi, powinno ci być wygodnie, a wątpię, czy utrzymałbyś się całą drogę do Los w siodle.”

Diego pokiwał z wdzięcznością. “Gracias.” Zaś po cichu pomyślał sobie, że skoro tak opanowany i z gruntu sympatyczny komendant, nazwał swoich podwładnych patałachami, to musi się gotować ze złości, że nie złapali porywaczy.

Droga do puebla przebiegła bez przygód, a ranny większość z niej przespał. opatrzył go i odesłał do domu z zaleceniem poleżenia kilku dni w łóżku. Dla pewności Toledano eskortował oboje z powrotem do hacjend.

xxx xxx

Po pełnym wrażeń dniu nadszedł wieczór. tuż po kolacji zamknęła się w pokoju, aby wcześniej położyć się spać. Jednak była to tylko wymówka dla zmartwionego wuja. Analizowała wszystko, co się stało, od pogodzenia się z Diego, po porwanie, ucieczkę i szczęśliwe zakończenie. Nie miała wątpliwości, że tymi wydarzeniami mogłaby obdzielić miesiąc życia innej senority. Bardzo starała się nie porównywać młodego de la Vegi i renegata w czerni oraz swoich uczuć do nich obydwu, ale bezskutecznie. Nawet nie zauważyła, gdy zaczęła chodzić w zamyśleniu po pokoju w tę i z powrotem. Gdy się zorientowała, uśmiechnęła się i pomyślała. “Mimo że moje spotkania z nie były częste, wygląda na to, że przejęłam jeden z jego zwyczajów.” Zrobiło się jej lżej na duszy i wznowiła spacer.

Tymczasem ktoś jeszcze był tego świadkiem. “Widzieliśmy się tylko kilka razy, ale chyba Ros przejęła jeden z moich nawyków.” 

zaczaił się na balkonie przy otwartym oknie ukochanej i obserwował ją od dłuższej chwili. Na szczęście, gdy wrócił, jego ojca nie było w domu, więc miał możliwość swobodnego opatrzenia go. Draśnięcia nożem były powierzchowne i już doktor je przemył. Gorzej sytuacja przedstawiała się z bolesnymi stłuczeniami. Najpierw przyjaciel obłożył go całego jakąś indiańską glinką i zostawił na pół godziny. Po jej zmyciu faktycznie było dużo lepiej. Ale prawdziwą ulgę dała dopiero maść z arniki, którą caballero regularnie sprowadzał z Europy. Okropnie śmierdziała, ale robiła cuda. Na pewno pomogło też zjedzenie solidnego posiłku.

Humor poprawiła mu również potężna bura, jaką otrzymał od Bernarda. Co on sobie myślał, żeby tak się dać zaskoczyć i pobić! I to jeszcze jako Diego! Jednak obaj wiedzieli, że przygoda skończyła się w miarę bezboleśnie, więc starszy mężczyzna nie dąsał się długo. Choć nie był zachwycony, gdy caballero godzinę po kolacji ubierał czarny kostium.

Teraz cicho usiadł na parapecie. Jedną nogę miał zgiętą i oparł na niej łokieć, drugą nonszalancko opuścił do środka. Dopiero przy kolejnej nawrotce senorita go zauważyła. Zrobiła krok w jego stronę z uśmiechem, ale coś ją zatrzymało. Renegat miał mocno zaciśniętą szczękę i wyglądał bardzo poważnie. Gdy jeszcze wstał i wyprostował do pełnej wysokości i podszedł blisko, zrozumiała, dlaczego wzbudzał powszechny strach wśród przestępców.

“Buenos tardes, senorita. Dlaczego nie posłuchałaś mojego ostrzeżenia i nie wyjechałaś do Monterey, do domu?” Nie pominął grzecznego powitania, ale od razu przeszedł do rzeczy. zadrżała pod wpływem jego poważnego spojrzenia i spokojnego, ale zdecydowanego tonu. Nie bała się go, ale rozumiała, że mógł się na nią gniewać za zlekceważenie jego prośby. Dlatego odpowiedziała z większą odwagą niż czuła.

“Buenos tardes, senior. Nie mogłam o tobie zapomnieć. I to Los jest moim domem.”

Mierzyli się wzrokiem i żadne nie ustępowało w tej bitwie woli.

“Twierdziłaś, że plotki to tylko ludzkie gadanie. A one nie tylko szkodzą twojej reputacji, ale dzisiaj postawiły cię w prawdziwym niebezpieczeństwie. A ja byłem gdzie indziej i nie mogłem cię chronić. Byłaś porwana i przesłuchiwana z mojego powodu. Mogli cię zabić, nie rozumiesz tego?”

READ  Legenda i człowiek Cz VIII Echa przeszłości, rozdział 2

Dziewczyna wolałaby już, gdyby na nią nakrzyczał, niż mówił w tak zdystansowany sposób. Opuściła głowę zrezygnowana. Miał rację. “Nadal chcesz, abym wróciła do ojca?”

westchnął i zmienił ton. Jego odpowiedź kompletnie ją zaskoczyła. “Nie, nie chcę, nigdy nie chciałem.”

Podniosła na niego oczy z niemym zapytaniem. Młodzieniec nie mógł się powstrzymać, zbliżył dłoń do jej policzka i czule głaskał zasinione miejsce.

“Teraz wiem, że i tak nie wyjedziesz, bo byłabyś nieszczęśliwa. Zasługujesz na szczęście i miłość. Zasługujesz na kogoś, kto da ci stabilizację, bezpieczeństwo, z kim będziesz mogła założyć rodzinę. Ja ci nie mogę dać żadnej z tych rzeczy.”

“Masz na myśli Diego?” Ta rozmowa szła w zupełnie niespodziewanym dla niej kierunku. Ale myśl, że chce z niej zrezygnować, aby mogła być bezpieczna, stopiła jej serce. Położyła dłonie na jego piersi.

“Widziałem, jak przywieźli go pobitego do i słyszałem rozmowy żołnierzy z patrolu. Chyba udowodnił dzisiaj wystarczająco, że zależy mu na tobie. Jeśli wyjdziesz za mąż, plotki pójdą w zapomnienie i nikt nie odważy się podnieść na ciebie ręki.”

Ros ujęło to, że nie zmuszał jej do niczego, ale pokazał opcje. Nie dawał jej złudzeń, że jest jedną z nich. Jego wysoka opinia o młodym de la Vedze, pokazywała, że miał do niego pełne zaufanie. Nawet jeśli wcześniej zastanawiała się: Diego czy Zorro, renegat sam usuwał się z tego równania.

Posmutniała, ale pokiwała głową. Przytuliła się, a on ją objął i pocałował we włosy. Stali tak chwilę rozkoszując się wzajemną bliskością, aż poprosiła go.

“Jeśli… jeśli przyjmę awanse Diego, obiecaj mi, że odwiedzisz mnie przed ślubem.”

Sama nie wiedziała, skąd ta prośba przyszła jej do głowy, ale intuicja podpowiadała jej, że jest to ważne.

chciał zrobić wszystko, aby ją pocieszyć. Zdawał sobie sprawę, że nie byli w związku, ale dzisiaj naprawdę z nią zrywał, a to bolała równie mocno. Jednak wciąż świeża w pamięci przygoda go do tego zmusiła.

“Dobrze, obiecuję.”

Bardzo chciał ją pocałować, ale nie śmiał dodawać nowego wspomnienia do późniejszego żałowania. Dlatego cmoknął ją jeszcze raz we włosy, wyplątał się z objęć i cofnął.

“Adios, senorita.”

“Adios, Zorro.”

Wyskoczył zgrabnie przez okno. Chwilę później zobaczyła jego cień, przemykający przez sad z tyłu hacjendy. Owinęła się ciaśniej szalem, próbując zatrzymać wspomnienie jego ciepłego torsu i obejmujących ją mocnych ramion. Teraz mogła też pozwolić łzom popłynąć swobodnie.

Jego wizyta rozwiała wiele z jej wątpliwości, ale jeszcze długo w nocy senorita Cortez chodziła po pokoju i próbowała poukładać myśli i uczucia.

Series Navigation<< Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 17 Pojednanie i nowe kłopotyZorro i Rosarita Cortez – rozdział 19 Przyłapani i ktoś się zbroi 2 >>

Author

  • kasiaeliza

    Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. 🙂 ----------------------------------- Mother of two Zorro cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. 🙂

Related posts

kasiaeliza

Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. :) ----------------------------------- Mother of two Zorro cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. :)

Jeden komentarz do “Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 18 Odwaga bez szpady

  • 3 lutego 2022 o 18:22
    Bezpośredni odnośnik

    Fantastyczny tekst Brawo! szczególnie spodobała mi się szata graficzna twojego bloga 🙂 zapraszam do siebie…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *