Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 36 Orzeł przyleciał

Diego, Alejandro, Bernardo i jechali właśnie powozem na niedzielną mszę do Los Angeles. Lekarz doradził Rosaricie, aby pozostała raczej w hacjendzie, ponieważ rozwiązanie mogło nastąpić w każdej chwili.

Młody de la Vega starał się umilać jej ten przymusowy odpoczynek. Rano zdążył być już w pueblo i odebrać od kuriera książkę dla żony. Miał to być prezent-niespodzianka, a namiętny pocałunek, jaki otrzymał w podziękowaniu, był wart wstania o świcie.

Humory wszystkim dopisywały. Pogoda była ładna, wszystko powoli się układało, a w okolicy nadal nie słyszano o żadnych rewolucyjnych rozruchach.

Nagle Diego uciszył domowników i zaczął wpatrywać się w niebo. zatrzymał powóz. Najpierw z oddali, potem coraz bliżej i wyraźniej, usłyszeli skrzek, coś pomiędzy kwileniem młodego kojota, a demonicznym śmiechem potwora z baśni.

Słońce przesłonił cień majestatycznego ptaka, szybującego wysoko nad ich głowami. wyszeptał z podziwem “Ależ on wielki! Prawdziwy król nieba. Widzieliście kiedyś tak ogromnego orła?”

Ptak machnął skrzydłami i odleciał, ale z góry sfrunęło charakterystyczne pióro, prosto w ręce młodego de la Vegi. uśmiechnął się. “Patron, matka opowiadała mi, że Indianie wierzą, że orle pióro jest symbolem mądrości i wielkiej mocy. Amulet zrobiony z niego ma chronić właściciela. Dawno nie widziałem żadnego orła w tej okolicy. Skoro przyleciał, to dobry znak.”

Diego uśmiechnął się nieznacznie do dobrodusznego vaquero. “Może masz rację, a może to po prostu zwykły ptak. Jedźmy.”

cmoknął na konie, a Diego wymienił z Bernardo zaniepokojone spojrzenie. Nie był przesądny, ale zimny pot spłynął mu kręgosłupie. “ przyleciał… symbol wielkiej mocy…

xxx xxx

Mieszkańcy pueblo klęczeli po przyjęciu Komunii Świętej lub śpiewali po skończonej modlitwie. Oprócz osobistych życzeń, wielu z nich prosiło o pokój i bezpieczeństwo swoich rodzin. Wybrzmiały ostatnie dźwięki organów i padre odwrócił się do parafian. “Moi drodzy, poprosił, aby wszyscy zostali jeszcze kilka minut po błogosławieństwie, ponieważ ma ważną wiadomość.”

Diego zerknął na przyjaciela ponad głową ojca. Garcia siedział w sąsiednim rzędzie ławek, kilka miejsc z tyłu. Teraz nerwowo miętosił kapelusz od munduru, a jeszcze rano był radosny i beztroski. przyleciał… od kiedy jestem taki przesądny? Ale przeczucia rzadko mnie zawodzą…”

Gdy padre skończył błogosławić zebranych, skinął na sierżanta w zapraszającym geście. Garcia wszedł na pierwszy stopień przed prezbiterium i wyciągnął z kieszeni munduru oficjalnie wyglądający list z pieczęcią gubernatora.

Ludzie zaczęli szeptać do siebie “O nie, znów chcą od nas pieniędzy!”

“Więcej już nie jesteśmy w stanie zapłacić!”

“To nie są dobre wieści, spójrz na jego minę.”

Garcia odchrząknął, rozwinął list i zaczął czytać.

Mieszkańcy Los Angeles,

w związku z niepokojącą sytuacją w całym regionie i wzrastającym zagrożeniem ogłaszam powszechny zaciąg do wojska. Poborem objęci są wszyscy mężczyźni w wieku od 16. do 40. roku życia, bez względu na stan zdrowia, status społeczny czy stan cywilny. Z zaciągu zwolnieni są jedynie żołnierze pozostający obecnie w garnizonach. 

Poborowi mają stawić się w następną niedzielę rano na placu pueblo, gotowi do wymarszu z ekwipunkiem i prowiantem umożliwiającym dotarcie do obozu szkoleniowego w Dolinie rzeki Gila. Odeskortuje ich tam dedykowany oddział. 

Jednocześnie przypominam, że niestawienie się na miejsce, w oznaczonym czasie, uznane będzie za dezercję, karaną śmiercią przez rozstrzelanie, bez możliwości odwołania się do sądu cywilnego. 

podpisano

Gubernator Kalifornii

Pablo de Solá”

Sierżant złożył list i spojrzał ze smutkiem na mieszkańców. “Przykro mi, dostałem to dzisiaj rano.”

W świątyni zawrzało i chyba tylko powaga miejsca powstrzymywała zebranych przed bardziej żywiołową reakcją na nowiny. Kilku starszych caballero podeszło do Garcii. “Sierżancie, czy możemy zobaczyć to pismo? Już wcześniej nas oszukano, kto wie, czy również ten dokument nie jest autentyczny? Don Diego poprzednio udowodnił fałszerstwo.”

Interwencja najbardziej poważanych obywateli ostudziła nieco wzburzenie. Oglądali dokument ze wszystkich stron, ale z tyłu kościoła odezwał się woźnica dyliżansu, który jeździł regularnie od Monterey aż po San Diego. Przybył poprzedniego wieczoru i miał odjechać niedługo po mszy w dalszą drogę.

“O fałszerstwie można mówić, gdyby taki list dostało tylko wasze pueblo, seniores. Ale w całej Kalifornii garnizony dostały takie rozkazy, więc to nie może być oszustwo.”

Caballero na schodkach prezbiterium skończyli inspekcję i popatrzyli po sobie w cichym porozumieniu. podszedł do ławki de la Vegów i wręczył dokument Diego. Młodzieniec bez słowa przeskanował linie liter. Dobrze pamiętał charakterystyczne niuanse pisma gubernatora, nawet jeśli minęło kilka miesięcy od jego poprzedniej ekspertyzy.

READ  Legenda i człowiek Cz IV: Zatrute piękno, rozdział 16

Obejrzał uważnie pieczęć i oddał rozkaz don Nacho. Bez słowa pokręcił głową. Padre widząc tę wymianę, zaintonował modlitwę w intencji poborowych z puebla i okolic. Teraz zostało już im tylko to.

xxx xxx

Do domu wracali w trójkę, ponieważ przybity wieściami Benito, poprosił o wolne popołudnie i udał się do Eleny. W drodze do hacjendy wszyscy mieli minorowy nastrój. Diego zamyślony bawił się orlim piórem. W końcu nie mógł znieść dłużej męczącej ciszy.

“Hijo, jak możesz być taki spokojny? Masz 26 lat, nie masz żadnej możliwości, aby wykręcić się od tego poboru. Dobrze, chociaż, że Bernardo skończył niedawno 41 i jego to nie dotyczy. Nie możesz ujawnić swoich umiejętności, a bez nich zginiesz! Co ja gadam! Nawet ty nie masz szans przeciw muszkietom. Diego! Mówię do ciebie!”

Młodzieniec odparł ze zmarszczonym czołem. “Słyszę, nie musisz ojcze podnosić głosu. Zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji. Przymusowy zaciąg  uszczupli też ilość pracowników na ranczu.”

“Co mnie obchodzi ilość pracowników? Ty jesteś moim synem!”

Diego spojrzał na niego z powątpiewaniem. “Obaj wiemy, że obchodzi, bo większość z nich jest prawie jak rodzina, a niektórzy pamiętają jeszcze dziadka. To, co mnie naprawdę martwi to czy ten rozkaz przyszedł, bo faktycznie rewolucjoniści są takim zagrożeniem.”

uspokoił się i zaczął myśleć nad szerszymi konsekwencjami niepodziewanych wieści. “Sam potwierdziłeś, że list jest autentyczny.”

“Tak, ale mogę się mylić, a ta cała akcja może mieć inny cel. Powszechny zaciąg wydrenuje najlepszych ludzi do obrony pueblos, w tym też dużą część oddziałów ochotniczych. Na miejscu zostaną tylko dzieci i starcy.”

Diego uśmiechnął się łobuzersko, gdy Bernardo na koźle odwrócił się z obrażoną miną.

“Bez urazy, amigo, ale gubernator wyraźnie zaznaczył “do 40 lat”.” Mrugnął mu jednym okiem i kontynuował. “Poza tym wolę, żeby na końcówce ciąży, został z Ros ktoś, komu ufam.”

Bernardo rozchmurzył się, uśmiechnął i odwrócił z powrotem w stronę drogi. parsknął ubawiony ich przekomarzaniem. Jednak szybko spoważniał.

“Niezależnie od okoliczności, pobór na pewno spowoduje, że nie będzie nigdzie w pobliżu, gdyby był potrzebny. Co powiesz Rosaricie?”

“Jeszcze nie wiem. Ale proszę, nic jej jeszcze nie zdradzajcie, sam chcę jej przekazać nowiny.”

xxx xxx

Diego zbierał się do rozmowy przez resztę dnia. W końcu uznał, że spokojny wieczór w łóżku będzie najmniej stresującą scenerią. Leżeli wpół objęci, a młody de la Vega sunął delikatnie ręką po plecach żony.

“Querida, dzisiaj po mszy sierżant odczytał list od gubernatora.”

“Czy wraca? A może to nie były dobre wiadomości? Czekaj, dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?”

Zaniepokojona usiadła na posłaniu, Diego zrobił to samo i położył jej ręce na ramionach.

“Masz rację, to nie są dobre wieści, ale też nie są straszne. W całej Kalifornii ogłoszono powszechny pobór do wojska, dla wszystkich między 16. i 40. rokiem życia. Od nas muszę jechać ja, i 5 innych vaqueros. Mamy się zgłosić w przyszłą niedzielę.”

powoli chłonęła informacje i z coraz bardziej przerażoną miną uświadamiała sobie ich znaczenie. Zanim jeszcze miała szansę odpowiedzieć, młodzieniec kontynuował i czule pogłaskał ją po policzku.

“Nic się nie martw, może nawet nie będę musiał walczyć. Zanim skończymy szkolenie, może się już wszystko uspokoi i wrócimy do domu. Może nawet nauczę się obsługi szpady?”

Seniora ujęła jego twarz w dłonie. “Jak możesz z tego żartować? Diego, to nie chodzi nawet o umiejętności szermiercze czy ich brak, ale na wojnie wszystko może się zdarzyć, nawet najlepszym. Co jeśli nie wrócisz do domu?”

Caballero pocałował wnętrze jej dłoni. “Wrócę, obiecuję. Poza tym, jako don i syn osławionego de la Vegi, będę trzymany pewnie gdzieś przy sztabie, a nie na polu walki.”

Starł kciukiem pojedynczą łzę, która zdradziecko popłynęła w dół. “Wcześniej też złożyłeś mi obietnicę. Że będziesz przy mnie, gdy dziecko się urodzi.”

W jej głosie nie słychać było wyrzutu, tylko smutek. Diego przytulił ją i uspokajająco pieścił włosy. Na gorsie koszuli czuł zimne krople, a żona przywarła do niego, jakby nie miała zamiaru go wypuścić.

“Querida, przepraszam. Wiesz, że gdyby to ode mnie zależało, żadna siła by mnie od ciebie nie oderwała. Ale jeśli się nie zgłoszę, to z miejsca zostanę uznany za dezertera. A za to jest kara śmierci. W wojsku mam chociaż jakąś szansę na powrót. Proszę, nie smuć się. Obiecuję, że będę przy tobie, tak szybko jak to tylko możliwe. A w międzyczasie Bernardo tutaj zostanie i zatroszczy się o ciebie i o dziecko równie dobrze. Znasz go, uwielbia cię.”

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 17 Pojednanie i nowe kłopoty

“Wiem, ale Bernardo to nie ty.”

Siedzieli tak długą chwilę, aż nie uspokoiła się i pogodziła z nieuniknionym. Nagle głośno wciągnęła powietrze, bo uświadomiła sobie inną rzecz. Oderwała się od męża i poważnie spojrzała na niego.

“Diego, w wieku poborowym jest Zorro.”

“Zgadza się.”

“Co jeśli zginie? Ani już nigdy nie będę miała szansy poznać jego tożsamości, ani on nie dowie się, że jest prawdziwym ojcem dziecka.”

Caballero odwrócił głowę na bok, aby nie patrzeć jej w oczy. “Powiem jej, ma prawo wiedzieć, gdyby coś mi się stało. Nie, pobór jest już wystarczająco stresujący. Zbyt dużo emocji na końcówce ciąży może się skończyć przedwczesnym porodem i tragedią. Nie mogę ryzykować.

Dziewczyna nie mogła znać jego myśli, ale doskonale widziała spięcie ramion. Zreflektowała się, że bezmyślnym komentarzem go zraniła.

“Querido, przepraszam, to ty jesteś prawdziwym ojcem, a przeze mnie przemawiają emocje. Wiesz, że ostatnio jestem nieco rozstrojona.”

Ulżyło jej, gdy zobaczyła czarujący uśmiech męża. Zaś Diego spróbował zmienić temat na lżejszy.

“Przed wyjazdem, dobrze by było gdybyśmy wybrali imię, nie sądzisz? Co powiesz na Arabella?”

“Własnej babci bym tak nie nazwała! A może Elena?”

“Elena jest ładna. A dla chłopca? Bo nadal uważam, że to będzie chłopak.”

“Cóż może po twoim ojcu, Alejandro?”

“No lo quiera Dios! A jak odziedziczy po nim temperament? W tej hacjendzie naprawdę wystarczy jeden Alejandro. A co powiesz na Felipe?”

Na wyborze imienia dla męskiego potomka zeszła im kolejna godzina. Ostatecznie stanęło na Sebastianie. Znów leżeli, a Diego już prawie zasypiał, gdy poczuł, że spięła się nieznacznie w jego ramionach. Usłyszał jej szept.

“Czy ty nadal pomagasz Zorro?”

“Wiesz przecież.”

“Diego, jeśli  trafisz do sztabu, to czy mógłbyś jego też trzymać z daleka od bezpośrednich starć? Kocham cię, ale nie chciałabym, żeby stała mu się krzywda.”

“Zrobię, co tylko będę mógł. Nie martw się, myśl o dziecku.”

Seniora szybko zasnęła, a rozbudzony caballero wciąż rozważał, co znaczy ten dziwny pobór.

xxx xxx

W niedzielę na placu puebla było gwarno jak na odpuście. Poborowych żegnały rodziny i sąsiedzi. Matki, żony i narzeczone mniej lub bardziej otwarcie wylewały wiadra łez. Całkiem spora grupa młodych pobrała się w ostatnim tygodniu, pragnąc sformalizować związek przed wyjazdem. Padre wymagał zwykle trzech zapowiedzi, ale w tych okolicznościach nie czynił trudności.

Cała podróż do obozu szkoleniowego powinna zająć nieco ponad tydzień konno, ale większość zgłosiła się pieszo, więc liczono się z dwu- lub nawet trzytygodniową wędrówką. Dlatego tu i ówdzie leżały sakwy i torby pełne jedzenia i zmiany ubrań. Przed garnizonem czekali już żołnierze z eskorty, którzy przybyli poprzedniego wieczoru.

Diego zdążył już wcześniej pożegnać się z ojcem. Teraz stał z Rosaritą i cieszył się ostatnimi chwilami z ukochaną. Wiedział, że martwi się o niego, ale dzielnie próbowała żartować i nie pokazać smutnej miny. “Widziałaś gdzieś Benito? Przyjechał z nami, ale zniknął mi od razu z oczu.”

Seniora de la Vega zachichotała i dyskretnie wskazała mu załom z boku tawerny. Wspomniany obejmował Elenę Torres i właśnie kradł jej całusa. Nie, żeby okradana jakoś wybitnie protestowała.

“Gdyby nie to, że właśnie powołali go do wojska, to bym sobie z nim porozmawiał na temat właściwego traktowania senority.”

“Daj spokój Diego. Mówisz, jakbyś sam był zawsze taki poprawny. Mam ci odświeżyć pamięć?”

uśmiechnęła się zalotnie, ale uszy młodego caballero zaczerwieniły się na wspomnienie pocałunków i nocy, które dzieliła z Zorro. Chyba bezpieczniej byłoby zmienić temat.

Zbliżała się godzina wymarszu, więc wiele par poszło w ślady i Eleny. Seniora de la Vega wyciągnęła z kieszeni męski, złoty łańcuszek z wisiorkiem. Zamocowała go mężowi na szyi, a gdy Diego przyglądał się medalionowi, pospieszyła z wyjaśnieniem.

“Na odwrocie kazałam wygrawerować twoje inicjały, a za szybką jest płatek róży z naszego ogrodu. Chciałam ci go dać po porodzie, ale że prawdopodobnie nie wrócisz do tego czasu… To taki wcześniejszy prezent dla ciebie jako ojca.”

Wzruszony młodzieniec ucałował jej dłonie. “Nie musiałaś. Urodź szczęśliwie i daj mi pięknego, zdrowego chłopca, a będzie to najpiękniejszy prezent, querida.”

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 43 Powrót męża i spostrzegawcza żona

włożyła medalion pod koszulę i zatrzymała dłonie na jego piersi. “Uważaj na siebie i wróć do nas. I… zadbaj o…” Palcem wskazującym narysowała mu małe “z” na koszuli.

Kwadrans później machała do oddalającego się męża, wystającego na koniu spośród tłumu pieszych. Nie chciała go denerwować, ale miała przeczucie, że zdarzy się coś złego, coś bardzo złego. Jednak, gdy podszedł do niej Bernardo i położył rękę na ramieniu, żeby ją pocieszyć, odgoniła czarne myśli.

“Wracajmy do domu.”

Series Navigation<< Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 35 Cisza przed burząZorro i Rosarita Cortez – rozdział 37 Masakra i długa droga >>

Author

  • kasiaeliza

    Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. 🙂 ----------------------------------- Mother of two cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. 🙂

Related posts

kasiaeliza

Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. :) ----------------------------------- Mother of two Zorro cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

mahjong

slot gacor hari ini

slot bet 200 perak

situs judi bola

bonus new member

spaceman

slot deposit qris

slot gates of olympus

https://sanjeevanimultispecialityhospitalpune.com/

garansi kekalahan

starlight princess slot

slot bet 100 perak

slot gacor

https://ceriabetgacor.com/

https://ceriabetonline.com/

ceriabet online

slot bet 200

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

slot bet 200

situs slot bet 200

https://mayanorion.com/wp-content/slot-demo/

judi bola terpercaya