Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 6 Porwanie senority

Następnego dnia, z samego rana, do gabinetu Ortegi zostało przywołanych dwóch z nowych żołnierzy. Po zamknięciu drzwi szeregowy i kapral rozsiedli się wygodnie na krzesłach, łamiąc wszelkie wojskowe protokoły. Kapitan uśmiechnął się pod nosem, w końcu to byli jego ludzie, przebrani w kolonialne mundury tak samo jak on.

“Seniores, mam dla Was pierwsze zadanie, dość delikatnej natury. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie.“ Wojacy słuchali uważnie, więc kontynuował. “Znacie cel naszego pobytu tutaj oraz konieczność zachowania naszej maskarady w tajemnicy. Otóż nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, w mieście przebywa senorita, która może mnie zdemaskować. Wtedy cały nasz wysiłek poszedłby na marne.”

Spojrzał groźnie na żołnierzy. “Nie muszę chyba wam przypominać, że jeśli zawisnę na szubienicy, to dotrzymacie mi tam towarzystwa.”

Kapral pokręcił głową i zapytał. “Rozumiem, że mamy ją uciszyć dyskretnie? Jak się nazywa ta senorita?”

Ortega uśmiechnął się drapieżnie, wszyscy znali stawkę.  “Tak, macie ją złapać, wywieźć gdzieś daleko na prerię, zabić i potem dobrze zakopać. Żadnych świadków, żadnych dowodów, żadnych podejrzeń. Jeśli ktoś was rozpozna, będę musiał was skazać, więc nie dajcie mi powodu. A celem jest Cortez, bratanica don Corteza.“

Szeregowy wstał. “Wiem, która to. Wczoraj po południu rozmawiała z padre pod tawerną i przywitała się z jednym z caballeros, wymienił jej nazwisko. Ale będziemy mogli się z nią zabawić, co? Nigdy jeszcze nie miałem okazji wychędożyć żadnej córki caballero.” dodał.

Ortega machnął ręką. “Róbcie z nią, co chcecie, interesuje mnie efekt końcowy. “

Mężczyźni udali się do koszar i niedługo potem wyjechali na patrol.

xxx xxx

jechała powozem razem ze swoim wujem i cieszyła się słonecznym dniem. Monterey może i miało piękną plażę, a szum fal kołysał ją co wieczór do snu, ale to właśnie okolice były bliskie jej sercu. Te wesołe rozmyślania przerwał jej tętent kopyt za powozem.

Oboje obejrzeli się, spodziewając sąsiadów, którzy też wybrali się do puebla i licząc na miłą pogawędkę po drodze. Jednak to, co zobaczyli, zmroziło im krew w żyłach. W niedużej odległości jechało kilku mężczyzn z twarzami ukrytymi pod bandamami i z pistoletami w dłoniach.

Don nie stracił zimnej krwi. “Trzymaj się mocno” Zawołał i pogonił zaprzęg do galopu. Jeśli uda im się dojechać do Los Angeles, będą bezpieczni.

Jednak żaden zaprzęg nie dorówna koniowi z samym jeźdźcem. Jeden z napastników zrównał się z klaczą Cortezów, szybko przeskoczył na jej grzbiet i zwolnił, a potem zatrzymał.

W tym samym czasie dwóch kolejnych bandytów zajęło walką don Ferdynando, który uległ przewadze liczebnej. Po ciosie kolbą pistoletu w głowę osunął się nieprzytomny na siedzenie.

Nawet walcząca jak lwica została szybko obezwładniona. Gryzła, kopała, bluźniła, tak jak dobrze wychowanej senoricie zdecydowanie nie wypadało. Jeden z napastników przytrzymał je do tyłu, a drugi związał ręce z przodu i zakneblował.

Cały atak trwał nie więcej niż kilka minut. Przerażona dziewczyna została bezceremonialnie przewieszona przez siodło, głową w dół. Bandyci popędzili jak wiatr prosto w prerię.

xxx xxx

Tą samą drogą i w podobnym, pogodnym nastroju jechali też Diego i Bernardo. Jednak gdy wyjechali zza jednego z zakrętów, ich oczom ukazał się nieruchomy powóz bez pasażerów tarasujący przejazd. Spięli konie i szybko podjechali, aby zbadać zagadkę. Gdy usłyszeli jęk, zsiedli z koni i podeszli bliżej.

“Don Fernando, co się stało?”

Mężczyzna trzymał się za potylicę, gdzie rósł spory guz i próbował usiąść. “Bandyci nas napadli, próbowałem uciekać, ale było ich kilku…” Nagle rozejrzał się nerwowo wokół. “, gdzie jest Rosarita?”

Diego i Bernardo spojrzeli na siebie zaniepokojeni. “Don Fernando, czy ci napastnicy porwali senoritę?”

“Nie wiem, straciłem przytomność, gdy jeden z nich uderzył mnie w głowę, ale jeśli powóz się nie przewrócił, musieli ją zabrać ze sobą. Muszę…” Nie dokończył zdania i zachwiał się mocno przy wstawaniu. Diego podparł go i posadził z powrotem na ławce.

“Senior, proszę nie wstawać, chyba masz wstrząśnięcie mózgu, Bernardo sprowadzi pomoc, a ja pojadę po ich śladach. Nie pozwolę, aby Rosaricie stała się krzywda.” Poszkodowany popatrzył zdziwiony stanowczością młodzieńca, ale ból głowy przyćmił wszelkie inne myśli.

Diego odszedł ze sługą na bok. “Jedź do hacjendy, przyślij kogoś do don Fernando, a sam przyszykuj i strój. Te ślady prowadzą prosto w prerię i podejrzewam, że przechodzą koło tej dużej skały przy północnej przełęczy. Spotkajmy się tam.”

Bernardo kiwnął głową i obaj rozdzielili się.

Diego miał rację, ślady były proste do śledzenia, nawet dla kogoś tak niedoświadczonego jak dziedzic de la Vegów. Przynajmniej dla tej części jego osobowości, którą znało pueblo. “Czy to pułapka, czy porywacze są tacy głupi? Żadnego ukrywania, zacierania śladów, kluczenia?

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 48 Łatwiejsza droga i trudniejsza droga

Dotarcie do umówionego punktu zajęło mu pół godziny. Zaczął rozważać możliwości, czekając na przyjaciela. “Dlaczego Rosarita? Dla okupu? Wtedy zostawiliby don jakąś wiadomość, kartkę. Wszyscy ją tu lubią, więc to nie żadna zemsta. Pułapka na Zorro? Niewykluczone. W końcu kilka razy wypytywała Garcię o jego przygody. Ale to nadal nic pewnego, muszę po prostu być ostrożny.

Kilkanaście minut później nadjechał Bernardo na Tornadzie. Diego szybko przebrał się w strój i podzielił obawami. “Nie wiem, czy to pułapka, ale będę ostrożny. Na wszelki wypadek przygotuj bandaże.”

Zamienili się rumakami i każdy pojechał w inną stronę. Bernardo wrócił do ukrytej jaskini, a czarny jeździec podążył dalej po śladach. Po jakimś czasie tropy rozdzieliły się. Trzy z nich skręciły na wschód, a dwa pojechały prosto, ale już w wolniejszym tempie. “Który z nich wiózł Ros?

zsiadł z konia i uważnie badał odciski kopyt. Zauważył, że jedne z nich zapadały się głębiej w pył. “Czy bandyta jest po prostu grubasem, czy ma współpasażera?” Nagle coś zwróciło jego uwagę kilkadziesiąt metrów dalej. Coś czarnego wystawało z kurzu.

Podszedł bliżej i natychmiast rozpoznał damski trzewiczek. Nie miał pewności, czy jest to własność jego lubej. Jednak intuicja podpowiadała mu, że był to całkiem dobrej jakości but, więc musiał należeć do szlachcianki, a chyba żadna nie odważyłaby się wracać do domu boso. A lokalizacja niedaleko podziału bandy była więcej niż podejrzana.

Dosiadł i pojechał za podwójnym śladem. Tym razem porywacze nabrali czujności i zaczęli mieszać tropy. Wprawne oko nie dało się zwieść i po kilku kilometrach usłyszał odgłosy ożywionej rozmowy. Zakradł się po cichu, aby ocenić sytuację.

W małym wąwozie stało dwóch desperados, wciąż z chustami zasłaniającymi większość ich twarzy. Jeden z nich trzymał pistolet i celował w leżącą na ziemi, nieprzytomną dziewczynę. “Na razie nic się nie dzieje, uspokój się, jest cała, inaczej by do niej nie celował.” Diego odetchnął kilka razy, próbując uspokoić nerwy i obawę o senoritę, do której miał ostatnio wyjątkową słabość.

Gdy podkradł się nieco bliżej, zobaczył, że powoli budzi się. Dziewczyna usiadła, gdy wróciły do niej wszystkie wydarzenia i zaczęła im wygrażać. Przynajmniej tak to wyglądało, ponieważ wciąż miała założony knebel. Może i dobrze, bo sądząc po minie, to co powiedziała, nie przystawało damie.

Niestety jedyne co uzyskała to lubieżny śmiech. Bandyta bez broni podszedł do niej i chwycił ją brutalnie pod brodę. “Słuchał złotko, to jest twój ostatni dzień, nie zobaczysz już świtu, ale chcemy wyświadczyć ci pewną przysługę. Dzięki nam poznasz, co znaczy mieć prawdziwego mężczyznę między nogami. I to nie jeden raz.” Poruszył brwiami sugestywnie. Wyciągnął zza pasa nóż i zaczął rozdzierać jej suknię.

Wtem usłyszał za sobą świst bata i jęk towarzysza. Gdy się odwrócił, zobaczył, że czarno ubrana postać rozbroiła jego kolegę i właśnie go ogłuszyła. Szybko przypomniał sobie rozkaz “Żadnych świadków, żadnych dowodów, żadnych podejrzeń. Jeśli ktoś was rozpozna, będę musiał was skazać.

Odwrócił się do bezbronnej dziewczyny i zamachnął nożem. Nie przewidział, że przerażona senorita może mieć inny plan niż dać się zabić, szczególnie że dostrzegła cień nadziei na ratunek. Z całej siły kopnęła go w bok kolana, tak że poczuł, jak staw sam się zgina, a on leci niekontrolowanie do przodu.

Te kilka sekund walki trwały wieczność. szybko obezwładnił pierwszego bandytę i odwrócił się, aby zmierzyć się z drugim. To, co zobaczył, zmroziło go. Desperado z nożem rzucił się na Ros. “Nie, nie, nieeeee”.

Nie pamiętał, jak znalazł się przy napastniku, szarpnął go za włosy do tyłu i z całej siły uderzył pięścią w głowę. Przypadł do dziewczyny i szybko zlustrował jej stan. Po raz pierwszy w życiu odjęło mu mowę. Nie wiedział, czy dziękować Bogu za jej życie, czy bluźnić. Z przedramienia przebitego na wylot nożem powoli sączyła się krew.

Cichy jęk wyrwał go z odrętwienia. Szybko zdjął knebel i swoim nożem przeciął delikatnie więzy. “Senorita, jesteś już bezpieczna, nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.” Musiał bardzo mocno się pilnować, aby się nie zdradzić. W końcu jako tajemniczy renegat nigdy jej nie poznał i była dla niego obca.

“Musisz być Zorro. Dziękuję za ratunek senior. Gdyby nie ty…” Ros nadal była kłębkiem nerwów, dlatego nie czuła jeszcze bólu, ale miał on niedługo nadejść.

READ  Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 42

“Tak, wiem, słyszałem niestety o ich planach. Wybacz senorita, że nie wkroczyłem wcześniej. Przeze mnie zostałaś ranna. Nie ruszaj ręką, spróbuję ustabilizować nóż.”

Zanim zdążyła odpowiedzieć, wstał i gwizdnął. Chwilę później pojawił się Tornado. Z sakwy przy siodle wyjął opatrunki i zaczął bandażować przedramię tak, aby ostrze nie narobiło więcej szkód. “Obawiam się, że nie jestem w stanie pomóc bardziej niż zabezpieczyć nóż i ranę, aż zajmie się nią . Będą potrzebne szwy.”

Podczas całej operacji starał się ze wszystkich sił brzmieć profesjonalnie i nie spojrzeć w jej oczy. Bał się, co może w nich zobaczyć. O samopoczucie przyjaciółki lepiej niech zadba don Diego, a nie obcy przestępca.

nie odzywała się. Ból w końcu dał o sobie znać, a jej myśli i uczucia były chaotyczne. “Prawie mnie zabił, prawie mnie zgwałcili, mam 5-calowy nóż w przedramieniu, uratował mnie Zorro, nie mogę zemdleć, boli, prawie mnie zabili…” powtarzała w myślach jak mantrę. Powoli docierała do niej powaga ostatnich wydarzeń. Zaczęła się trząść jak osika.

skończył stabilizować nóż i przełożył jej przez szyję prowizoryczny temblak. Widział też, że adrenalina zaczyna z niej schodzić, a stan garderoby jest daleki od przyzwoitego.

“Senorita musimy jechać do puebla. Czy dasz radę wstać?” Odpowiedziało mu kiwnięcie głową. Podprowadził bliżej i okrył ją swoją peleryną. Z łatwością wsadził dziewczynę na konia i wspiął się za nią. O nieprzytomnych porywaczach nikt nie pamiętał.

W duchu rozważał, czy nie lepiej jechać szybkim tempem. Im wcześniej lekarz się nią zaopiekuje, tym lepiej. Zrezygnował jednak z pomysłu po usłyszeniu cichego jęku rannej. “Tornado, chłopcze, jedź ostrożnie, wieziesz delikatnego pasażera.”

Początkowo nic nie mówili. pewnie i mocno trzymał w ramionach Rosaritę, uważając, aby nie urazić jej ręki. “W innych okolicznościach wiele bym oddał za taką możliwość. Teraz oddałbym wszystko, aby oszczędzić jej tej przygody i bólu.

Zauważył, że po pewnym czasie przestała się trząść i rozluźniła się. Teraz siedziała oparta o jego klatkę piersiową i zaczęła równiej oddychać.

“Senorita, wiem, że to mało grzeczne z mojej strony, wziąwszy pod uwagę okoliczności, ale nie możesz teraz zasnąć.“

Poruszyła się i odpowiedziała. “Przepraszam. Masz rację Zorro. Po prostu ręka mnie już tak nie boli i czuję się zmęczona. “

Jeździec uśmiechnął się. “Podejrzewam, że ręka wciąż cię boli, tylko przyzwyczaiłaś się już do tego. I nie masz za co przepraszać, po takim dniu masz prawo być zmęczona. Jednak lepiej, żebyś nie zasnęła, dopóki doktor nie wyjmie noża i nie założy szwów. Możemy porozmawiać, wtedy szybciej minie podróż i łatwiej będzie ci pozostać przytomną, senorita. Słyszałem, że pochodzisz z Monterey?”

kierował rozmową tak, aby to dziewczyna głównie mówiła. Jednak nie zdołał uciec przed kilkoma jej pytaniami.

“Don Diego opowiedział mi, dlaczego walczysz z żołnierzami. Ale czemu nie wystąpisz w honorowym pojedynku z Monastario, dlaczego kryjesz się pod maską?”

Renegat westchnął. “Otwarte wystąpienie przeciwko kapitanowi, nawet w ramach oficjalnego pojedynku, mogłoby być odebrane jako zdrada przeciwko królowi. A wtedy odpowiedziałbym przed prawem nie tylko ja, ale też moi bliscy. Maska daje mi anonimowość i skuteczność, której nie miałbym bez niej.”

wciąż się wahała. “Ale jesteś jeden, czy innym nie zależy na sprawiedliwości? Czy też nie mogliby walczyć incognito?”

“Inni nie mają moich umiejętności i łatwo daliby się złapać, a wtedy czeka ich śmierć.”

W odpowiedzi usłyszał parsknięcie. “Bardzo skromnie powiedziane.”

“To nie jest kwestia męskiej dumy, tylko trzeźwa ocena faktów. I doskonale zdaję sobie sprawę ze stawki. Jest wysoka.”

Zbliżyli się już do puebla, więc zsiadł i zaczął przemykać między budynkami, prowadząc za uzdę. Udało mu się dotrzeć na tyły domu doktora, gdzie zapukał. Pomógł zejść Rosaricie i wniósł ją do środka, jak tylko otworzyły się drzwi. Minął zaskoczonego lekarza, rzucając szybkie “Buenos dias” i układając dziewczynę na leżance.

Nie zdążył nawet zacząć wyjaśniać sytuacji, gdy usłyszeli za oknem “ tu jest! Żołnierze, szukać Zorro!”. I tak mieli szczęście, że nikt ich nie zauważył do tej pory.

“Doktorze, senorita została napadnięta i ma przebite przedramię. Proszę się nią zaopiekować.”

Medyk już odwiązywał bandaż. “Dobrze się spisałeś chłopcze. A teraz uciekaj, nie chciałbym wypisywać aktu twojego zgonu.”

porwał pelerynę, wyskoczył przez okno z drugiej strony budynku i cicho gwizdnął. przybiegł, a za nim kilku lancerów wraz z sierżantem Garcią. Renegat jednym skokiem znalazł się w siodle, nie dotykając strzemion, i popędził wprost na wojaków. Poroztrącał ich, ale po paru metrach odwrócił się i krzyknął. “Sierżancie, w wąwozie na północ od rzeki Seco znajdziesz dwóch bandytów, którzy porwali i próbowali zabić senoritę Cortez. Jeśli się pospieszysz, nadal będą nieprzytomni. Adios.” Zasalutował i odjechał, jakby ścigał się z wiatrem.

READ  Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 26

Wściekły Ortega słyszał o całym zajściu z podwórza garnizonu. “Ten wszystko popsuł! Jak on się dowiedział o porwaniu? A teraz muszę wszystko posprzątać po tych nieudacznikach! I wymyślić inny sposób pozbycia się tej dziewczyny.

Szybko skompletował patrol z pozostałych swoich ludzi, którzy po kilku godzinach wrócili z pustymi rękami. A dwaj poturbowani porywacze przemknęli się wieczorem do koszar, tak, że nikt ich nie widział.

Series Navigation<< Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 5 Zmiana wartyZorro i Rosarita Cortez – rozdział 7 Rekonwalescencja i pułapka >>

Author

  • kasiaeliza

    Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. 🙂 ----------------------------------- Mother of two Zorro cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. 🙂

Related posts

kasiaeliza

Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. :) ----------------------------------- Mother of two Zorro cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *