Konsekwencje, rozdział 2

Autor/Author
Ograniczenie wiekowe/Rating
Fandom
New World 1990-1993,
Status
kompletny
Rodzaj/Genre
Krzywda/Komfort,
Podsumowanie/Summary
Jeden krok. Jeden wybór. Jedna decyzja. I wszystko uległo zmianie.
Postacie/Characters
Diego de la Vega, Alejandro de la Vega, Escalante, , padre Benitez, Ignacio de Soto, Zorro,

Od autora: Przepraszam za zwłokę w publikacji, ale czerwcowy długi weekend trzymał mnie z daleka od internetu.

Raz jeszcze dzięki za komentarze!


Rozdział. 2. Schronienie


podtrzymał osuwającą się na ziemię dziewczynę.

Dios, – jęknął. Nie dziwił się, że zemdlała. On sam w tej chwili był bardziej niż rad, że może usiąść na ziemi, bo czuł, że za chwilę zawiodą go nogi. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie przestraszył, jak w tej chwili. Na szczęście zdążył do niej dobiec i powstrzymać. Teraz była nieprzytomna, ale bezpieczna.

Zebrał siły i wstał, by przenieść dziewczynę bliżej pnia, gdzie na opadłych liściach nie pojawiła się jeszcze rosa. Z niepokojem zauważył, że jej skóra zaczęła się robić chłodna i wilgotna. To było coś więcej niż zwykłe omdlenie. Musiała być już u kresu wytrzymałości i jego interwencja okazała się dla zbyt niej silnym wstrząsem. Siodło leżało tuż obok, więc zajrzał do torby przy nim, w nadziei, że znajdzie tam szal czy chustę, która choć trochę ochroniłaby ją od nocnego chłodu. Jednak nic nie znalazł. To, tak samo jak fakt, że miała na sobie swoją codzienną bluzkę i spódnicę, uświadomiło mu, że jej wyjazd miał tylko jeden cel.

Jeden gwizd i Tornado podbiegł do swego pana. Potem, na jego gest, ogier posłusznie przykląkł. owinął nieprzytomną dziewczynę swoją peleryną i posadził przed sobą na siodle. Nim ruszyli, w zapadającym mroku zauważył, że pętla wciąż zwiesza się z konaru. Wyszarpnął szpadę. Dwa szybkie ruchy i pocięty sznur spadł na ziemią, na rozsypane gałęzie.

Pognali w noc.

xxx

Byli już niedaleko od parowu, gdzie znajdowało się wejście do jaskini, gdy poruszyła się słabo. natychmiast zatrzymał Tornado.

Querida? – zapytał.

W ciemnościach jej twarz była bladą plamą, gdy podniosła głowę, by na niego popatrzyć. Czuł, jak napina mięśnie, gdy zdała sobie sprawę, gdzie i z kim jest. Nie był jednak przygotowany na to, co nastąpiło.

się rozpłakała. Zaczęła rozpaczliwie szlochać, tym bardziej boleśnie, że w całkowitej ciszy. Nie powiedziała nawet słowa.

Przygarnął ją mocniej do siebie. Czuł, jak drży, jak wstrząsają nią dreszcze, więc popędził Tornado, by ten ruszał do jaskini.

– Nie… – wychlipała nagle Victoria.

– Victorio? – zaniepokoił się.

– Nie

– Nie mam zamiaru cię tam wieźć – odpowiedział tak zimnym tonem, że zaskoczona podniosła głowę i popatrzyła na niego. – Będziesz moim gościem.

Nie uspokoiło jej to, a wręcz przeciwnie, płakała coraz gwałtowniej, coraz bardziej dygocąc. Na szczęście dojeżdżali już do jaskini.

READ  Legenda i człowiek Cz VIII Echa przeszłości, rozdział 18

xxx

Felipe podniósł głowę znad książki, gdy w skalnym korytarzu zastukały kopyta Tornado. wracał. Co jednak ciekawe, zauważył chłopak, słychać było coś więcej niż same końskie kopyta, choć, o ile Felipe mógł to ocenić, Zorro bardzo się śpieszył. Za chwilę zresztą z ciemnego przejścia wyłonił się jeździec. Ku swemu zdumieniu i przerażeniu Felipe zobaczył w jego ramionach rozdygotaną, zapłakaną Victorię.

zeskoczył z siodła i poprowadził dziewczynę do krzesła przy biurku.

– Felipe, szybko. Musimy przygotować dla niej zioła.

Chłopak spojrzał na niego zdumiony. poprzednim razem robił wszystko, by ukryć jego obecność w jaskini. Na szczęście zdawała się go nie dostrzegać. Wpatrywała się nieobecnym wzrokiem przed siebie i dygotała niczym w ataku febry.

– Felipe, ona tu zostaje. – W głosie była desperacja. – Proszę, pomóż mi. Potrzebuję dla niej koca.

Już bez dalszej zwłoki, Felipe pognał na górę po koce. Gdy wrócił, właśnie kończył składać sienniki, a w niewielkim garnczku grzała się woda. wciąż się trzęsła, kołysząc w przód i tył. Felipe okrył jej ramiona kocem, ale nie zareagowała na jego dotyk. Zamigał nagląco do Zorro.

– Potem, Felipe. Potem. Teraz musimy ją rozgrzać. Zaparz zioła.

Felipe wskazał na stół i stojące naczynia.

– Nie, sok z kaktusa nie. Za słaby. Weź te silniejsze, nasenne. – zmusił dziewczynę do wstania i przeprowadził na posłanie, gdzie otulił ją kocami i zaczął układać przy niej rozgrzane przy piecyku kamienie. – Musi się ogrzać – powtórzył. – Ja się zajmę ziołami, Felipe, a ty przynieś jeszcze kilka poduszek.

Gdy zioła były gotowe i wystudzone, usiadł przy dziewczynie i mokrą szmatką zaczął przecierać jej twarz, zmywając ślady łez. Te zabiegi przyniosły skutek. Victoria odetchnęła i popatrzyła na niego. Przez chwilę spoglądała nic nie rozumiejącym wzrokiem, ale potem otworzyła usta.

– Ciii… – dotknął jej warg. – Ani słowa.

Wpatrywała się w niego uparcie.

– Och, querida… – westchnął. Wydawało się, że to słowo coś poruszyło w wyczerpanej dziewczynie. Skrzywiła się boleśnie.

– Ani słowa – ponowił ostrzeżenie Zorro. Sięgnął w bok i wziął do ręki kubek z naparem. – Proszę, cokolwiek chcesz mi powiedzieć, poczekaj z tym. Teraz wypij to. Zaśniesz i zapomnisz na jakiś czas – powiedział łagodnie, zbliżając kubek do jej warg.

Upiła łyk i skrzywiła się z niesmakiem. Ale piła dalej, uparcie, łyk za łykiem, aż opróżniła kubek. odstawił go i delikatnie pogładził ją po policzku.

– Śpij, querida – szepnął. – Odpocznij. Jutro porozmawiamy.

Złapała go za rękę i zamknęła oczy.

Felipe wziął od kubek i odstawił na stół, potem zajął się porządkami. Potem, po dłuższej chwili, widząc, że mężczyzna nadal nie rusza się od posłania, szturchnął go w ramię.

– Tak? – podniósł głowę. Chłopak zatoczył ręką łuk po jaskini.

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 28 Orzeł wciąż jest łasy na pieniądze

Mężczyzna rozejrzał się. Tornado w swojej zagrodzie był już nakarmiony i wyczesany. Porzucona na ziemi peleryna znalazła się na wieszaku. Naczynia, zioła – wszystko było pozbierane i poskładane. A chłopak stał przed nim w wyczekującej pozie.

– Chcesz wyjaśnień?

Kiwnięcie głową na tak.

– Victoria miała dużo szczęścia, że za nią pojechałem. – Głos się nagle załamał. Mężczyzna pogładził dłoń śpiącej dziewczyny.

Felipe poklepał go po ramieniu, trochę by dodać mu otuchy, trochę by przyciągnąć uwagę. Potem odegrał małą pantomimę.

– Nie, nie bandyci… Ani wypadek… Ona… – W głosie było bezmierne znużenie i smutek. – Ona próbowała umrzeć, Felipe.

Dłonie chłopca opadły. Powoli, jakby nie wierząc własnym oczom, zbliżył się do posłania i przykląkł. Delikatnie musnął czubkami palców policzek Victorii. Potem obrócił się do opiekuna i znów zamigał.

– Dlaczego?

Przytaknięcie.

– Nie wiem, Felipe. A raczej wiem… – w zamyśleniu ściągnął maskę z twarzy i spuścił głowę. Chłopak musiał zbliżyć się do niego, by usłyszeć, co mówi. – Tamtego dnia… Popełniłem błąd, Felipe. – Zorro podniósł głowę. – Straszny błąd. Uwierzyłem w to, co usłyszałem, co mówił de Soto. Za mało nalegałem na nią, by się wytłumaczyła. I jako Zorro, i jako Diego. Musiała się poczuć opuszczona przez wszystkich…

Felipe jeszcze raz poklepał go po ramieniu.

– Myślisz, że będzie dobrze? – Chłopak przytaknął. – Nie wiem, Felipe. Widzisz… Ona zrobiła wiele, by nikt się nie dowiedział, co się z nią stanie. Nikt, rozumiesz? Gdybym nie chciał z nią jeszcze raz porozmawiać, nie zobaczył, że jedzie w drugą stronę…

oparł głowę na rękach. Nie był w stanie opowiedzieć chłopcu, jak bardzo się przeraził i jak bardzo czuł się winny temu, co się stało. Gdyby uwierzył w to, co mówiła o podróży do Santa Barbara i pozwolił jej odjechać bez próby porozmawiania, gdyby nie ruszył za nią, widząc, że jedzie w inną stronę, gdyby zawahał się przy wejściu do dolinki, sądząc, że ktoś jeszcze przyjedzie na spotkanie z Victorią… Gdyby ostrożniej i wolniej się zakradał, by sprawdzić, po co ona tam pojechała, gdyby czekał chwilę dłużej, nim zdecydował, by do niej podejść… Gdyby, gdyby, gdyby… Możliwości roiły się i mnożyły, a na każdą z nich była tylko jedna odpowiedź. W tej chwili trzymałby na rękach martwe ciało, a nie ukrywał w jaskini uśpioną ziołami ukochaną.

A teraz, w bezpiecznym schronieniu, musiał się przyznać, że to on zawinił. Że to, co się stało, mogło mieć wiele przyczyn, ale jego w tym udział i wina były niepodważalne. Mógł nie okazać, jak bardzo tamtego dnia zraniły go jej słowa. Mógł wrócić jeszcze raz, i jeszcze, porwać ją z pueblo, wywieźć gdzieś, gdzie mogli porozmawiać swobodnie. Mógł, jako Diego, być bardziej uparty w dociekaniu prawdy i nie pozwalać, by się wymigiwała półsłówkami. Był pewien, że gdyby wiedziała, że on nadal ją kocha, nadal jest jej przyjacielem, nie zdecydowałaby się na taki krok.

READ  Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 5

Felipe musiał dostrzec jego znów rozdygotane dłonie, czy zrozumieć coś z tego, co się z nim działo, bo uspokajająco poklepał go jeszcze raz po ręce, a po chwili przytulił się, tak jak wtedy, gdy był dzieckiem. otoczył go ramionami, starając się w ten sposób zatrzymać pogoń niechcianych myśli.

– Już dobrze, Felipe – odezwał się wreszcie. – Musimy ją tu ukryć i spróbujemy jakoś jej pomóc.

Zamyślił się jeszcze przez chwilę.

– Felipe… – powiedział. – Będziemy musieli jej pilnować.

Pytający gest chłopca.

– To było tak niepodobne do niej… Boję się, by nie próbowała jeszcze raz, rozumiesz?

Groza odbiła się na twarzy Felipe, obejrzał się na spokojnie śpiącą Victorię.

– Póki śpi, mamy czas. Ale gdy poczuje się lepiej, będziemy musieli coś wymyślić.

Felipe delikatnie podniósł z podłogi maskę i przesunął po niej palcami.

– Tak, będzie przy niej czuwał – obiecał Zorro.

Felipe zaprzeczył. Wskazał na wyjście, potem na wieszak ze strojem Diego, potem zaczął pokazywać gestami don Alejandro.

– Ojciec? Mógłby pomóc? Zabrać ją na górę, do hacjendy? Nie jestem pewien, Felipe, czy tam damy radę… Poza tym… Nie chcę, by ktokolwiek się dowiedział o tym, co się stało.

Chłopak pokiwał gwałtownie głową. Jeśli do tej pory, po tamtym najeździe żołnierzy, Victoria była otoczona powszechną niechęcią, tak wiadomość o tym, co próbowała zrobić, postawiła by ją całkowicie poza społeczeństwem pueblo. Zaczął znów pokazywać.

– Felipe… Chcesz powiedzieć, że mam przestać się ukrywać? – zapytał z niedowierzaniem Zorro.

Gwałtowne przytaknięcie.

– Ale…

Gest. Wskazanie na śpiącą dziewczynę.

– Ojciec mi pomoże, a i ona będzie się lepiej czuła, wiedząc, kim jestem?

Przytaknięcie.

– Tak, to może jej udowodnić, że nigdy jej nie zostawiłem…

Felipe współczująco pogładził po rękawie. Wszystko się ułoży, zdawał się mówić, zrobimy, co w naszej mocy i wszystko się ułoży. Będzie dobrze. Poderwał naraz głowę i zaczął sygnalizować.

– Co? List? Dostałeś dzisiaj list do mnie? Od niej?

obejrzał się na śpiącą Victorię. Nie chciał od niej odchodzić, ale ten list mógł być wyjaśnieniem tajemnicy i dobrym początkiem rozmowy z ojcem.

– Będzie spała do rana… – powiedział wreszcie powoli. – Zostaniesz przy niej, Felipe? Wrócę niedługo i zapewne z ojcem.

Chłopak przytaknął.

CDN.

Series Navigation<< Konsekwencje, rozdział 1Konsekwencje, rozdział 3 >>

Author

No tags for this post.

Related posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

mahjong

slot gacor hari ini

situs judi bola

bonus new member

spaceman

slot deposit qris

slot gates of olympus

https://sanjeevanimultispecialityhospitalpune.com/

garansi kekalahan

starlight princess slot

slot bet 100 perak

slot gacor

https://ceriabetgacor.com/

https://ceriabetonline.com/

ceriabet online

slot bet 200

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

slot bet 200

situs slot bet 200

https://mayanorion.com/wp-content/slot-demo/