Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 17
- Autor/Author
- Ograniczenie wiekowe/Rating
- Fandom
- New World Zorro 1990-1993,
- Status
- kompletny
- Rodzaj/Genre
- Romans, Przygoda,
- Podsumowanie/Summary
- Pueblo bez alcalde jest jak opuszczony dom... Przynajmniej dla niektórych. Tutaj można robić wszystko i nie przejmować się mieszkańcami. Chyba, że mają obrońcę. Szósta część opowieści o Zorro i Victorii.
- Postacie/Characters
- Diego de la Vega, Alejandro de la Vega, Victoria Escalante, Felipe, Jamie Mendoza, Luis Ramon,
Rozdział 17. Przygotowania
To, co zrobią następnego dnia, mogli omówić dopiero późnym wieczorem. Wprawdzie don Alejandro wrócił tuż po sjeście, ale Flor, gdy tylko ostrożnie napomknęli jej, że jutro w Los Angeles pojawią się ludzie, którzy oskarżają ją o ucieczkę z więzienia, dostała ataku histerii. Victoria z Marią straciły sporo czasu, nim zdołały ją uspokoić, a i to udało się im tylko dzięki ziołom Diego.
Victoria dołączyła do mężczyzn w salonie z bardzo ponurą miną.
– Nie jest dobrze – powiedziała.
– Co z Flor?
– Śpi, Juan. Ale nie jest z nią dobrze.
– Nie rozumiem tego – pokręcił głową Checa. – Gdy porwała ją tamta banda i chciała sprzedać marynarzom w San Pedro, Flor zniosła to dobrze. Była przestraszona, przez tygodnie nie opuszczała hacjendy inaczej niż w czyimś towarzystwie, ale…
– Tym razem przeżyła znacznie gorsze rzeczy, niż tamto porwanie – zauważył łagodnie Diego. – Tamci przynajmniej łagodnie się z nią obchodzili. Po tym, co ją spotkało teraz, jeszcze długo może czuć się źle, bardzo źle. Nie możemy zażądać od niej, by stanęła twarzą w twarz z mordercami ojca i porywaczami. A jeśli mam być szczery, jej jutrzejsza obecność w pueblo bardziej by nam przeszkadzała niż była pomocna.
– Spodziewasz się kłopotów, Diego? – odezwał się don Alejandro.
– Owszem. Wręcz jestem pewny, że będą kłopoty. Skoro Delgado zaryzykował próbę uwolnienia tych czterech z aresztu, to jeśli zjawią się ci fałszerze, może też nie wahać się im pomóc. Zresztą… Ci fałszerze mogą nie zjawić się sami.
– W pueblo będą niemal wszyscy caballeros.
– Wiem, ojcze, ale cała sprawa będzie się rozgrywała pomiędzy nimi i Delgado, a Mendozą. Ani my, ani Ramirez nie będziemy mogli zrobić czegoś więcej poza delikatnym podsuwaniem sierżantowi pomysłów. On tu reprezentuje króla i on będzie musiał zdecydować. Choćby o tym, że weksle są fałszywe.
– Myślisz, że sierżant zauważy, że to fałszerstwo?
– Zauważy, jeśli się go na to delikatnie naprowadzi – powiedział Diego. Victoria tylko kiwnęła głową. Doskonale pamiętała, jak Diego pomógł sierżantowi udowodnić, że pułkownik Palomarez sfałszował dokumenty. Teraz też to się mogło udać, jeśli tylko Delgado…
– Diego? – spytała pospiesznie.
– Tak?
– Jesteś tego pewien, że Mendoza zwróci się do ciebie o opinię o tych dokumentach, prawda? I ty mu wskażesz, że są sfałszowane i w jaki sposób?
– Mniej więcej tak. Trzeba będzie go tylko naprowadzić na ten pomysł.
– Ale obawiasz się, by ci ludzie nie spróbowali wymusić uznania ich praw siłą?
– Dokładnie tak.
– Teraz rozumiem, co masz na myśli, mówiąc o kłopotach, Diego – wtrącił się don Alejandro. – Problemem nie będzie dopilnowanie, by sierżant zauważył, co ma zauważyć, tylko by był w stanie ogłosić swój werdykt. A przeciw niemu mamy i tę bandę, i samego Delgado.
– Co może oznaczać jedno i to samo – mruknął Diego.
– Jesteś pewien?
– Tak. Nie wiem tylko, czy będzie starał się sierżanta zastraszyć słowami, czy któryś z przybyszy sięgnie po broń. Tak czy inaczej, właśnie z tym będziemy mieli kłopoty.
– Nie, jeśli pozwolicie mi się włączyć – odezwał się Juan.
– Zaraz… Myślałem, że… Masz na myśli…
– Miałeś rację. Zmieniłem zdanie. Więc jeśli się zgodzicie…
Diego i Juan popatrzyli na siebie. Widać było, że młody de la Vega z trudem powstrzymuje się przed uśmiechem.
– Jeśli się Tornado zgodzi – powiedział w końcu.
X X X
Tornado się nie zgodził. O świcie niewielka kotlinka za hacjendą stała się areną regularnej bitwy, gdzie wyćwiczone mięśnie i technika vaquero starły się z niechęcią i furią ogiera. Juan, już w czarnym stroju Zorro, dokładał wszelkich starań, by utrzymać się w siodle, ale cal po calu, sekunda po sekundzie przegrywał. Gdy wreszcie wyleciał w powietrze i potoczył się po ziemi, koń runął na niego z kopytami i dziko wyszczerzonymi zębami.
– Stop! – krzyknął Diego.
Tornado z kwikiem stanął dęba, tuląc uszy, ale za chwilę tresura przeważyła i ogier stał już spokojnie niczym posąg konia.
– Dios… – jęknął Checa.
– Nie ruszaj się, Juan – ostrzegł Diego. Podszedł pośpiesznie i chwycił wierzchowca za wodze tuż przy pysku. – Teraz odsuń się, powoli…
Checa usłuchał i powoli odczołgał się kilka kroków dalej, nim zdecydował się podnieść. W tym czasie Diego gładził Tornado po nosie, mrucząc coś uspokajającego do konia, aż ten przestał tulić uszy i nerwowo przestępować z nogi na nogę.
– No, już lepiej… – westchnął Diego w końcu puszczając konia. – Nic ci nie jest?
– Nic, co by mi zaszkodziło. Co mu się stało?
– Zawsze był niechętny wobec obcych.
– Możliwe – odparł Juan, otrzepując się z pyłu. – Ale teraz widzę, ile miałem szczęścia. Wtedy to chyba był cud, że on pozwolił mi na sobie pojechać. Gdyby odstawił taki taniec…
– To byśmy obaj kiepsko wyglądali – stwierdził Diego. Obaj aż za dobrze pamiętali jedyny raz, kiedy Juan musiał jechać na Tornado. Diego w tamtym czasie był pewien, że nie przeżyje tygodnia i Juan, jako Zorro, miał powstrzymać Ramone i uratować don Alejandro. Nie było to najlepsze wspomnienie młodego de la Vegi, ale w tej chwili nagle nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
– Co się stało? – zapytał Juan.
– Wiesz, jak to wyglądało, kiedy on cię zrzucił? – wykrztusił Diego. – Gdyby ktokolwiek zobaczył, jak ty… jak Zorro spada z Tornado…
Checa spojrzał na niego, na swój czarny, teraz mocno zakurzony strój, na stojącego spokojnie ogiera i… też wybuchnął śmiechem.
Gdy Felipe zajrzał do kotlinki, jego oczy zaokrągliły się ze zdziwienia. Diego i Juan siedzieli na ziemi, jeden i drugi prawie płacząc ze śmiechu.
Wreszcie Diego się uspokoił i otarł łzy z oczu.
– Dobrze, że to przewidziałem – powiedział. – Felipe!
Chłopak wysunął się zza skały, prowadząc drugiego karosza, różniącego się od Tornado jedynie niewielką plamką, właściwie kępką jasnych włosów na czole. Ogłowie i siodło były identyczne z tymi, jakie nosił Tornado.
– Juan… – Diego nagle spoważniał.
– Diego?
– Chcę, byś wziął tego konia. Już na stałe. Przez ostatnie dwa lata był ćwiczony tak, jak Tornado. Nie jest aż tak niezależny jak on, ale to też spryciarz, który powinien szybko nauczyć się, że tylko ty możesz go dosiadać. No i umie niemal wszystkie jego sztuczki.
– Diego… Señor de la Vega, ja… Nie mogę przyjąć takiego prezentu…
– Weź go, Juan. Może być ci przydatny.
– Diego… Zorro… – Checa ujął wodze i delikatnie pogładził chrapy wierzchowca. Koń prychnął i obwąchał mu włosy. – Jak ma na imię?
– Viento.
Juan zerknął na stojącego spokojnie Tornado.
– Następnego nazwiesz Tormenta?
– Może.
– Mogę wiedzieć, dlaczego?
– Jakiś czas temu zabłąkana kula zraniła Tornado. Niezbyt poważnie, ale przez jeden dzień byłem skazany na własne nogi. Uznałem wtedy, że postaram się, by Zorro drugi raz nie został bez konia i zacząłem z Felipe szkolić tego.
Checa raz jeszcze pogładził miękkie chrapy i przez chwilę zastanowił się nad tym, co chce powiedzieć.
– Ostatni raz zachowywałeś się tak przed swoim ślubem – odezwał się wreszcie. – Czemu mam wrażenie, że ty znów szykujesz się na coś złego? Drugi koń… Czy także drugi Zorro? Przygotowałeś się, by zastąpić wierzchowca, a teraz zastanawiam się, czy już wtedy nie byłeś gotów, bym w razie czego cię zastąpił.
– Byłem gotów. Ale jak widać, niepotrzebnie się wtedy szykowałem – roześmiał się Diego. – A poważnie mówiąc, to od jakiegoś czasu mam złe przeczucia. I co do señora Delgado i jego obecności tutaj, i co do przyszłości. Takie ulotne wrażenie, że nie zanosi się na to, by Los Angeles, czy też cała Kalifornia stała się nagle spokojnym i bezpiecznym miejscem. Może być tak, że Zorro będzie potrzebny w Santa Barbara. A może tu, w Los Angeles. Tak czy inaczej, chcę stworzyć kolejną iluzję, która ochroni nas obu. Ciebie, bo jako vaquero Pereiry jesteś tu nieobecny, i mnie, bo zobaczą mnie obok Zorro. Wtedy, cokolwiek się znów zacznie dziać, obaj będziemy chronieni.
CDN.
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 1
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 2
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 3
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 4
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 5
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 6
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 7
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 8
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 9
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 10
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 11
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 12
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 13
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 14
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 15
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 16
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 17
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 18
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 19
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 20
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 21
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 22
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 23
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 24
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 25
- Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 26