Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 9

Autor/Author
Ograniczenie wiekowe/Rating
Fandom
New World Zorro 1990-1993,
Status
kompletny
Rodzaj/Genre
Romans, Przygoda,
Podsumowanie/Summary
bez jest jak opuszczony dom... Przynajmniej dla niektórych. Tutaj można robić wszystko i nie przejmować się mieszkańcami. Chyba, że mają obrońcę. Szósta część opowieści o Zorro i Victorii.
Postacie/Characters
Diego de la Vega, de la Vega, Escalante, Felipe, Jamie Mendoza, Luis Ramon,

Rozdział 9. Powrót przyjaciela

Wspomnienie Zorro rzeczywiście dobrze wpłynęło na sierżanta Mendozę. Przez kilka następnych dni mogła obserwować, jak wysłuchuje on kolejnych pouczeń czy połajanek Delgado i jak obojętnie wzrusza ramionami, gdy ten wreszcie odchodzi do swoich kwater. Wysłannik gubernatora musiał się co prawda zorientować, że sierżant stosuje wobec niego taktykę przeczekiwania, ale nie mógł na to za wiele poradzić. Realna władza wciąż należała do Mendozy, a pomimo wszystko pomstowania Cristobala nie dorównywały temu, do czego był zdolny Ramone.

Doña de la Vega przyglądała się tym utarczkom i w duszy żałowała, że jej zmartwienia nie dają się tak łatwo rozwiać. Rodzina da Silva ogłosiła, że don Mauricio spodziewa się dziedzica rodu i teraz, przy następnej jego wizycie w , młodego i jego żonę otoczyli przyjaciele z gratulacjami. widziała, jak nad ich głowami doña posyła jej wyniosłe spojrzenie zwyciężczyni, jakby obiecując, że to dopiero początek. Po poprzednim starciu mogła się domyśleć dalszego ciągu wydarzeń. Kilka słów, rzuconych jakby mimochodem, do kuzynek czy innych przyjaciółek. Potem spojrzenia tych dziewcząt, a może i starszych kobiet, pełne zastanowienia, rachujące dni i miesiące, jakie upłynęły od ślubu don Diego de la Vega. Wreszcie rozmowy, początkowo ciche i szeptane, pełne niedomówień i namysłu, w miarę upływu czasu coraz śmielsze i śmielsze, wreszcie prowadzone bez żenady w jej obecności. Zawstydzające rady udzielane jej półgłosem i całkiem głośno, poniżające komentarze. Rozmowy z Diego, pełne skrępowania, ale też i dotykające spraw najbardziej dla nich dwojga osobistych. Nigdy nie wypowiedziana głośno presja. Samotność. Tu, w pueblo, ale i w domu, w miejscu, które miało należeć tylko do nich dwojga. Mogła nie wierzyć, że Diego się ugnie, zbyt dobrze wiedziała, jak mu na niej zależy, ale myśl, że może być otoczony powszechnym współczuciem z jej powodu sprawiała, że skręcała się wewnętrznie. A jeszcze bardziej przerażała ją myśl, że ona nie może temu zapobiec.

Jednak nie pozwoliła sobie na ucieczkę czy trwanie w odosobnieniu. Przeszła przez plac i podeszła do don Mauricio i doñi z gratulacjami, mimo wszystko szczerymi, bo ani nie potrafiła czuć się zła czy zawiedziona z powodu ich dziecka, ani też nie mogła nie dostrzec radości młodego . Zaprosiła jeszcze wszystkich obecnych, by wstąpili do gospody i dopiero potem odeszła, wciąż wyprostowana, z wysoko uniesioną głową. Nie miała zamiaru płakać.

Dopiero w chłodnym wnętrzu gospody, w progu kuchni, pozwoliła sobie na opuszczenie ramion na moment i żachnęła się, gdy cień przesłonił drzwi i wszedł nowy gość. Przez chwilę stał nieruchomo, rozglądając się dookoła. W porównaniu z oślepiającym słońcem na zewnątrz, wnętrze sali było dość nie tylko chłodne, ale i dość ciemne, więc przybysz musiał chwilę odczekać, aż przywyknie mu wzrok. Wreszcie jednak ruszył w stronę baru, a zobaczyła wyraźniej jego twarz.

– Juan? Juan Checa? – zapytała z niedowierzaniem.

Señorita! – ucieszył się przybyły i zaraz poprawił. – Wybaczcie mi, doña. Wciąż pamiętam was jako señoritę Escalante…

– Nie ma czego wybaczać, Juan. Cieszę się, że cię widzę – odparła i były to szczere słowa, bo jak nie przepadała za Dolores, tak lubiła Juana. Teraz więc uśmiechnęła się jeszcze radośniej i wyciągnęła rękę na powitanie. Juan jednak skłonił się tylko, jak wypadało dobrze wychowanemu stojącemu przed żoną syna najbogatszego caballero w okolicy.

READ  Konsekwencje, rozdział 4

– Olśniewacie pięknością, doña Victoria – oświadczył.

– Cóż za pochlebstwo, Juan – zaśmiała się. – Gdyby to Flor słyszała…

– Znalazłbym słowa po równi opisujące jej piękność – odparł. – I wybaczyłaby mi, że doceniam też waszą.

nie mogła nie roześmiać się głośno.

– Juan, stałeś się niezwykle wymownym człowiekiem – oświadczyła. – Nie wątpię, że Flor jest tym zachwycona. Co u niej słychać?

– Kwitnie jak kwiat, który… – Checa zawahał się, a po chwili uśmiechnął nieśmiało. – Wybaczcie, zapomniałem, co było dalej. Jestem , nie poetą.

niemal się roześmiała. Niemal, bo nie chciała urazić przyjaciela, choć podejrzewała, że Juan nie wziąłby jej tego śmiechu za złe.

– Cóż cię do nas sprowadza? – zapytała.

Pereira chce powtórzyć wymianę stada. Ostatni raz okazał się bardzo owocny, więc… – Checa rozłożył ręce. – Mam list do don w tej sprawie. No, a poza tym pomyślałem, że zobaczę, co słychać w Los Angeles.

Don wyjechał do Monterey… Juan, masz dość czasu, by się u nas zatrzymać na kilka dni?

– Oczywiście – zaśmiał się Checa. – Poślę kartkę do domu, że muszę tu poczekać. Jose z pewnością nie będzie miał do mnie o to pretensji.

X X X

Zasłona, pchnięcie, zbicie. Uderzenie, zasłona. Uderzenie, związanie, finta, finta, finta… Unik! Uderzenie, uderzenie, finta…

Małe podwórko na tyłach hacjendy de la Vegów rozbrzmiewało szczękiem stali. Ostrza szpad migotały w szybkim, zabójczym tańcu, dwóch przeciwników krążyło naprzeciw siebie, atakując się wzajemnie i uchylając w unikach.

– Diego, dosyć! – krzyknęła nagle przypatrująca się temu kobieta.

Wydawało się, że Diego tego nie usłyszał, ale chwilę potem padł nieoczekiwanie na ziemię. Nim jego przeciwnik się zorientował, kopnięcie podcięło mu kostkę i zanim zdołał złapać równowagę, został pchnięty na ścianę, a przed twarzą miał ostrze sztyletu.

– Poddaję się! – oświadczył Juan Checa.

Diego cofnął się o krok. Oparł się o ścianę, ciężko oddychając i obejrzał w stronę drzwi. pomachał mu ręką i pokazał wpierw klepsydrę, a potem trzy palce.

– Trzy obroty… – zdziwił się Juan. – Diego, nie obraź się, ale jak ty to zrobiłeś?

– Co? – wydyszał Diego. – Co zrobiłem?

– Jak to zrobiłeś, że walcząc ze mną wytrzymałeś tak długo. Ostatnim razem, jak pamiętam, ledwie oddychałeś w dwa razy krótszym czasie.

Diego nie odpowiedział od razu. Wciąż z trudem łapał powietrze, na policzkach pojawiły mu się czerwone plamy, a twarz miał mokrą od potu. Plamy potu znaczyły też białą koszulę.

– Jeśli nie zauważyłeś, Juan – odparł, gdy wreszcie mógł mówić bez wysiłku – to minął już prawie rok.

Juan przechylił głowę i zastanowił się przez moment.

– Faktycznie, to już prawie rok…

– I przez ten rok wciąż usiłował udowodnić, że nadal potrafi władać szpadą – stwierdziła Victoria.

Doña Victoria… – speszył się Checa.

– Nie, że potrafię władać szpadą, tylko że nadal jestem w stanie walczyć – sprostował Diego z uśmiechem. – Spokojnie, Juan. Po prostu ćwiczyłem. Nigdy nie będę już tak dobry, jak kiedyś, ale na razie sobie radzę.

– Jak na razie jesteś bardzo dobry – zauważył Juan.

Stojąca obok zaśmiała się tylko i pocałowała Diego w policzek.

– Jak zawsze uparty – oświadczyła. – No dobrze, panowie. Zostawiam was waszej rozrywce. Nie pozabijajcie się tylko.

READ  Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 24

Gdy wyszła, Checa westchnął.

– Co się stało, Juan?

– Czasem zastanawiam się, czy Flor potrafiłaby być taka jak doña Victoria.

Diego spojrzał na przyjaciela zaalarmowany. I on, i Victoria, cieszyli się po cichu, że Juan i Flor Pereira mieli się ku sobie. Jose Pereira nie miał syna i widział go w byłym kapralu. Jeśli coś się tej dwójce nie układało…

Juan właściwie zrozumiał spojrzenie przyjaciela.

– Flor nigdy nie podeszłaby tak lekko do tego, że ćwiczymy – powiedział. – Już gdy dostałem list i miałem tu przyjechać, wypytywała mnie, czy aby na pewno nie będę się u was spotykał z Zorro.

– Flor się boi o ciebie… I ma rację.

– Wiem, że ma! – prychnął Juan. – Nawet jeśli wolałem nie pamiętać, co ryzykuję, podbierając ci imię, przypomniano mi o tym. Takich lekcji się nie zapomina.

Diego przytaknął. Doskonale pamiętał zarówno bladą, nieruchomą twarz mężczyzny na szafocie i jego oczy wpatrzone gdzieś ślepo w przestrzeń, poza obrys kołyszącej się przed twarzą pętli, jak i własne podszyte grozą poczucie nierealnego snu, kiedy obserwował, jak żołnierze prowadzą człowieka w stroju Zorro w stronę szubienicy.

– Flor też tego nie zapomniała… – odezwał się cicho. – Ani, jak sądzę, Vi.

– Vi nie martwi się tak o ciebie…

– Martwi. – Diego potrząsnął głową. – Ale jednocześnie… – urwał nagle.

– Diego?

– Właśnie zdałem sobie sprawę, że wprawdzie tamtego dnia to ona do ciebie pobiegła, ale to nie oznacza, że widziała cię wtedy po raz pierwszy.

– Nie mogła mnie widzieć – zaprzeczył Checa.

Pereira przyjeżdżał z nią dość często do Los Angeles – odparł Diego. – Mogła już wcześniej widzieć cię jako kaprala.

– To nie zmienia niczego…

– Tak, to nie zmienia. – Diego zawahał się. Nie wiedział, czy może powiedzieć Juanowi, że Flor z całą pewnością widywała Zorro. Mogło to oznaczać, że señorita Pereira, tak jak wiele innych dziewcząt, wpierw uległa romantycznemu urokowi jeźdźca w masce.

Nie musiał mówić.

– Zorro widziała na pewno – zauważył Juan. – I chyba nie był jej obojętny.

– Chyba nie – zgodził się Diego dość ostrożnym tonem. W końcu rozmawiali o ukochanej jednego z nich.

Checa uśmiechnął się szeroko.

– Wiedziałem, co chcę osiągnąć, wkładając tę maskę, zapomniałeś? Ale i tak wiem, że Flor podobał się Zorro. Tylko, że…

– Tylko że przekonała się, co może go spotkać.

– Tak… A doña jeszcze więcej jej o tym powiedziała.

– Vi?

– Jak byłeś ranny. Przyjechała, by mnie prosić o pomoc, a Flor zaprotestowała. Doña wykrzyczała jej wtedy, co ona musi przetrwać i Flor wystraszyła się na tyle, że mogłem pojechać. Ale chyba od tamtej pory boi się, że znów pojadę. Zwłaszcza, że doña mówiła bardzo szczerze, jak może wyglądać życie towarzyszki Zorro.

– Rozumiem, że nie powiedziałeś jej o naszej umowie?

– Nie… – Checa potrząsnął głową. – Nie chciałem jej straszyć. Ale i tak ona chyba wie, że jeśli będzie trzeba, będę Zorro. I to z radością. Więc dlatego żal mi trochę, że nie jest taka jak doña Victoria.

Diego tylko potrząsnął głową.

– Flor to Flor, Juan, Vi to po prostu Vi. Nie możemy oczekiwać, że będą podobne. Ale w międzyczasie…

– Tak?

– Jak cię dziś pokonałem?

– Podciąłeś mi nogi – odparł Checa, nie dziwiąc się zmianie tematu. – Jak to zrobiłeś?

– Nauczył mnie tego sir Edmund Kendall. Walczysz nie tylko szpadą, ale i używając obu rąk, nóg i każdej rzeczy, jaką masz w pobliżu. Chcesz, bym cię tego nauczył?

READ  Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 37

Juan uśmiechnął się, przypominając sobie, z jaką łatwością Zorro zawsze rozbrajał żołnierzy.

– Oczywiście – powiedział. W tym momencie wychyliła się zza drzwi.

– Diego… Juan…

Spojrzeli zaskoczeni.

– Vi! Podsłuchiwałaś!? – wykrzyknął Diego.

– Odrobinę. – W uśmiechu doñi de la Vega nie było nawet cienia skruchy. – Juan, nie martw się tak bardzo zdaniem Flor. To odważna dziewczyna. Pogodzi się z tym, co robisz, jeśli będzie musiała. Tak jak ja się pogodziłam.

– Vi… – W głosie Diego pojawiła się niepewność.

– Wiedziałam, na co się decyduję, Zorro. – spojrzała mężowi prosto w oczy. – Pamiętasz? Oboje zdecydowaliśmy, że nie będziemy uciekać.

Diego powoli skinął głową. Victoria przez moment nie odrywała jeszcze od niego spojrzenia, a potem uśmiechnęła się szelmowsko.

– Skoro już tak ćwiczycie walkę na sposób Zorro – powiedziała – to naucz Juana jeszcze jednej sztuczki, Diego.

– Czego?

– Jakby to nazwać… – zastanowiła się przez moment. – A, mam! Wdzięku Zorro.

Obaj mężczyźni spojrzeli na nią z niedowierzaniem i wydawało się, że przez chwilę zaniemówili.

– Wybacz, Vi, ale czego? – zapytał w końcu Diego.

– Wdzięku – powtórzyła słodkim tonem. – Bo popraw mnie, jeśli się mylę, ale szkolisz Juana, by był lepszym Zorro, czyż nie?

– Tak, doña… – przyznał się Checa. – Poniekąd…

Victoria uśmiechnęła się jeszcze słodziej, widząc jego zmieszanie.

– Byłeś doskonałym Zorro, Juan – powiedziała. – Ale jak sobie przypominam, to jedna rzecz cię odróżniała od Diego. Bardzo poważnie traktowałeś to, co robiłeś.

Diego i Checa spojrzeli na siebie.

– Ona ma rację, Juan… – powiedział z namysłem Diego. – Doskonale walczysz, ale… brakuje ci jeszcze lekkości.

– To znaczy…?

– Że musimy jeszcze poćwiczyć – roześmiał się młody de la Vega i Juan zawtórował mu śmiechem. Victoria też się zaśmiała i zniknęła w domu.

CDN.

Series Navigation<< Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 8Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 10 >>

Author

No tags for this post.

Related posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

mahjong

slot gacor hari ini

slot bet 200 perak

situs judi bola

bonus new member

spaceman

slot deposit qris

slot gates of olympus

https://sanjeevanimultispecialityhospitalpune.com/

garansi kekalahan

starlight princess slot

slot bet 100 perak

slot gacor

https://ceriabetgacor.com/

https://ceriabetonline.com/

ceriabet online

slot bet 200

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

slot bet 200

situs slot bet 200

https://mayanorion.com/wp-content/slot-demo/

judi bola terpercaya