Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 24

Autor/Author
Ograniczenie wiekowe/Rating
Fandom
New World 1990-1993,
Status
kompletny
Rodzaj/Genre
Romans, Przygoda,
Podsumowanie/Summary
Pueblo bez alcalde jest jak opuszczony dom... Przynajmniej dla niektórych. Tutaj można robić wszystko i nie przejmować się mieszkańcami. Chyba, że mają obrońcę. Szósta część opowieści o i Victorii.
Postacie/Characters
Diego de la Vega, Alejandro de la Vega, Escalante, Felipe, Jamie , Luis Ramon,

Rozdział 24. Noc po bitwie

Delgado uśmiechnął się w odpowiedzi i podniósł dłoń.

Ludzie wysłannika odstąpili o krok i poczuł, że pętla na jego szyi zaciska się ciaśniej i zaczyna ciągnąć w górę. Odruchowo stanął na palcach i zamknął oczy, szykując się na nieuchronny ból i rozpaczliwie próbując przypomnieć sobie twarz Victorii.

Ale ból nie nadszedł. Lina nagle poluzowała odrobinę i stanął pewniej na nogach, oddychając z ulgą. Przez szum krwi w uszach i łomot dziko walącego serca usłyszał głos Delgado.

– Może to cię przekonało do zmiany zdania, Zorro. Służysz mi lub umierasz. Powoli.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Wszyscy patrzyli na czarną postać. Oliveira, Delgado, ludzie stojący przy nim i ci blokujący drogę Tornado, nawet człowiek trzymający nóż przy szyi doñi Margarity.

Wydawało się, że jest pokonany. Nie miał wyboru, musiał się zgodzić. Widać było tę przegraną w jego pochyleniu ramion i lekkim opuszczeniu głowy. Delgado uśmiechnął się w przeczuciu triumfu, Oliveira postąpił krok do przodu, mężczyźni w przejściu zostawili drągi blokujące drogę Tornado, człowiek trzymający doñę Margaritę cofnął rękę z nożem. Każdy czekał na słowa świadczące o poddaniu.

poczuł, że sznur na jego szyi jeszcze bardziej się rozluźnia. Trzymający go z drugiej strony ludzie musieli także być już pewni swojej wygranej. Spojrzał w oczy doñi Margarity. Kobieta lekko uniosła łokieć, szykując się do ciosu. Za łukiem dawnego okna Tornado stał napięty niczym struna, czekając na sygnał swego pana. Toledańska szpada lśniła srebrem na ziemi, tuż za butami Delgado.

– Nie!

Jedno słowo zabrzmiało jak wystrzał. Jednocześnie rzucił się w przód i na ziemię, wyszarpując linę z rąk zaskoczonych ludzi. Nim zdołali się zorientować, przekoziołkował zwinnie, by wstać za plecami Delgado ze sztyletem w dłoni. Zerwał z szyi sznur, ściągając go prawie razem z maską, rzucił na ziemię i podniósł szpadę.

Wysłannik gubernatora obrócił się zaskoczony, ale nim zdążył się odsunąć, kopniakiem podciął mu nogi, ogłuszył padającego drugim kopnięciem i skoczył ku pozostałym. Od strony, gdzie stała doña Margarita, dobiegł zduszony jęk. Trzymający ją mężczyzna zwinął się w pół, bo kobieta wpierw wbiła mu w brzuch łokieć, potem kolano między nogi, a na koniec złapała za włosy i trzasnęła głową o mur. Oliveira wyrwał szpadę najbliższemu z napastników i ustawił się pomiędzy nią, a resztą przeciwników. Trzask drewna i dzikie rżenie świadczyły o tym, że Tornado przedostał się na plac boju.

Walka skończyła się w kilka chwil. Mając za przeciwników dwóch uzbrojonych mężczyzn i bojowo nastawionego ogiera, ludzie Delgado woleli rzucić broń. Większość z nich zresztą leżała już na ziemi, mniej lub bardziej oszołomiona.

– Moi vaqueros są poza hacjendą – powiedział Oliveira. – Musiałem ich odesłać na pastwisko. Zorro, nie wiem, jak was przepraszać, ale gdy zagrozili Margaricie…

– Wszystko w porządku, doña? – wydawał się nie słyszeć, co mówił .

– Tak, tak – odpowiedziała, odruchowo gładząc brzuch. – Ale wy…

– To dobrze – skwitował. – Gdzie są wasi ludzie, don Estebanie?

– Na pastwisku, zaraz mogę po nich pojechać…

– Ja pojadę – odparł Zorro. – Jak wrócą, odwieźcie tych tutaj do Los Angeles.

– Dobrze, Zorro, zaraz o to zadbam, ale… Zorro, proszę…

odwrócił się powoli od kolejnego z wiązanych jeńców.

– Mam wam wybaczyć, don Oliveira? – zapytał. Jego głos był dziwnie szorstki, wręcz schrypnięty. – Nie mam czego wam wybaczać.

– Ale ja… Wy przeze mnie…

– Prawie udało im się to, czego nie dokonał Ramone – stwierdził i mimowolnie dotknął ręką szyi, jakby upewniając się, że nie ma już na niej pętli. – Prawie – podkreślił.

Oliveira potrząsnął głową.

– Czy… czy wy…

nie odpowiedział, zajęty krępowaniem następnego więźnia. Dopiero gdy wszyscy byli już unieruchomieni, podszedł do Tornado i oparł głowę o szyję wierzchowca, jakby nagle zrobiło mu się słabo. Odezwał się tak cicho, że don Esteban prawie go nie słyszał.

– Nie wiem. Nie umiem powiedzieć.

READ  Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 26

Wskoczył na siodło.

– Zawiadomię waszych vaqueros i uprzedzę sierżanta, że będzie miał gości. Adios!

X X X

usiadła w pościeli. Było już późno, jasna smuga światła na ścianie wskazywała, że księżyc zachodzi i noc zbliża się już ku końcowi.

– Diego? Co się dzieje? Czemu nie śpisz? – zapytała. Jej mąż nie odpowiedział. Siedział skulony na krawędzi łóżka.

Mieli za sobą długi, ciężki dzień. Ona – piątkowy tłok w gospodzie, on – wieczorny wyjazd do hacjendy Oliveiry i walkę z bandą. Oboje poszli późno spać, bo gdy Diego wrócił, znów pojechali do puebla, by pomóc sierżantowi, który eskortował pojmanych i potrzebował każdego wsparcia, jakie tylko mogło się zjawić, w starciu z señorem Cristobalem Delgado. Wysłannik gubernatora sądził, że uda mu się wymusić krzykiem i groźbami uwolnienie, jeśli nie wszystkich swoich ludzi, to przynajmniej siebie. Pomylił się w swoich rachubach, ale sierżant nie ustąpił tylko dlatego, że w pierwszej chwili miał za sobą poparcie mieszkańców Los Angeles. Kiedy zaś odkrył w papierach señora Delgado sfałszowane weksle, podobne do tych, jakie odebrano zabójcom Jose Pereiry i jakie od kilku miesięcy były powodem niepokojów i kłopotów w okolicy, wyprostował się dumnie i było jasne, że żadne przekleństwa czy groźby nie zdołają na niego wpłynąć. Od tej chwili Delgado i pozostali uwięzieni byli niebezpiecznymi rewolucjonistami, którzy stali za wszystkimi problemami, jakie w ostatnim czasie dotknęły okolice i których należało jak najszybciej przekazać do Monterey. Zaś sam sierżant upewnił się, że dobrze postępuje, ciesząc się wyborną kolacją w gospodzie.

Wydawać się zatem mogło, że po tak skomplikowanym dniu i wieczorze, reszta nocy będzie wreszcie porą odpoczynku. Ale Diego nie spał. Od powrotu z hacjendy Oliveiry był jakby nieobecny. Nalegał, by pojechali możliwie szybko do puebla, nadzorował umieszczenie więźniów w areszcie, rozmawiał z nimi i z sierżantem, ale jego żona przez cały czas widziała, że coś innego zaprząta jego umysł. Starał się tego nie okazywać, koncentrował się na tym, co robi, ale za dobrze go znała. Przez cały czas, jaki byli razem, zdążyła nauczyć się tych wszystkich minimalnych gestów, jakimi jej mąż, bądź co bądź doskonały aktor, zdradzał swoje prawdziwe odczucia. Wiedziała, kiedy za jego nieco roztargnionym uśmiechem kryje się czujna obserwacja i kiedy uprzejme słowa maskują złość i niechęć. Kiedy spodziewa się ataku, a kiedy sam ma zamiar zaatakować. I, co najważniejsze, kiedy stara się ukryć żal, zmęczenie czy strach. A gdyby nie wystarczało jej to, co widziała, to sam fakt, że nie mógł zasnąć, był potwierdzeniem, że zdarzyło się coś złego.

– Diego? – powtórzyła teraz pytanie. Diego drgnął i obejrzał się w jej stronę.

– Śpij – powiedział cicho.

– Razem z tobą – odparła. Młody de la Vega westchnął tylko i bez słowa położył się koło żony. Jeśli jednak sądził, że w ten sposób wymiga się od dalszych pytań, mylił się.

– Co się stało, Diego? – spytała znowu. Tym razem czuła, jak napinają się mu mięśnie ramion, w lekkim drgnięciu, jakie zawsze oznaczało, że spodziewa się ataku czy widzi zagrożenie. – Od kiedy wróciłeś, jakby cię nie było. Co się tam wydarzyło?

– Nic się nie stało… – zamruczał.

– Możesz się nie wykręcać?

– Vi…

– Powiedz mi, co cię dręczy, dobrze? – Teraz ona usiadła, tak, by widzieć twarz Diego.

Nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę tak, by na nią nie patrzeć. już bez słowa przesunęła dłonią po jego ramieniu, potem po piersi, obrysowując palcami widoczne blizny po postrzałach. Przytrzymał ją za dłoń.

– Przestań.

– Co? Się? Stało?

– Nic.

– Nie uwierzę, że nic. Nie, kiedy tak się zachowujesz.

– Powiedziałem, że nic – obruszył się.

tylko się uśmiechnęła.

– Popatrz na mnie i powtórz to – zaproponowała.

Nie usłuchał.

– Dobrze… To może ja zgadnę? Była zasadzka, dwunastu ludzi, musiałeś walczyć… Kogo chciałeś zabić? – rzuciła pozornie lekkim tonem, ale jej dłoń znieruchomiała. Diego był przestraszony, tak bardzo przestraszony…

Gdy nie odpowiedział, nachyliła się nad nim, przesuwając powoli drugą dłonią po jego szyi i policzku. Drgnął gwałtownie i usiadł.

– Powiedziałem, przestań!

– Diego… Jeśli ty mi nie powiesz, co tam się wydarzyło, to jutro usłyszę to od Mendozy. Albo od Oliveiry. Jutro przecież przyjedzie do puebla, musi złożyć zeznania. Tak czy inaczej, będę wiedziała. Raczej nie przemilczą opowieści o Zorro… – urwała nagle, tknięta nową myślą. – Zorro – powtórzyła. – Zorro, powiedz mi, co ci się przydarzyło.

READ  Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 13

Jej mąż raptownie przyciągnął ją do siebie, tuląc z taką siłą, że dech jej zaparło. Czuła, jak gorączkowo gładzi ją po włosach i ramionach, jakby upewniając się, że jest przy nim. Teraz miała pewność, że zdarzyło się coś bardzo złego. Odpowiedziała mu więc pocałunkiem, lecz Diego tylko przyciągnął ją, by się przy nim położyła i wtulił twarz w jej włosy. Czuła, jak oddycha. Początkowo nierówno, płytko, jakby z trudem coś w sobie tłumił, potem powoli uspokajał oddech.

W końcu Diego szepnął cicho, jakby do siebie.

– Myślałem… Myślałem, że to koniec.

zamarła. Słyszała już te słowa. Dwa razy i pamiętała je aż za dobrze. Pamiątką po nich były dwie blizny na torsie Diego. Jej mąż miał czasem skłonności do czarnowidztwa, ale gdy zaczynał mówić o końcu, to było źle, naprawdę źle. Krew na podłodze jaskini, krew na jej rękach, rozpaczliwie słaby oddech rannego, gorączka, strach… Dwa razy Diego, nie, Zorro, umierał jej na rękach i dwa razy ledwie wywinął się śmierci. Wiedziała też, że przynajmniej raz był w podobnej sytuacji sam.

Gorączkowo przesunęła dłonią po torsie Diego.

– Nie, nie zranili cię…

– Nie…

Usiadła znów. Diego usiadł także i skulił się.

– Masz rację – szepnął. – Powinienem ci powiedzieć, zanim usłyszysz to od kogoś innego. Ale… Ciężko mi mówić.

– Opowiedz od początku. – Otoczyła go ramionami.

Zaczął więc mówić. O tym, jak zastraszono Oliveirę, o zasadzce i walce, o przerażonej doñi Margaricie, o propozycji przyłączenia się do rewolucji… Czuła, jak z każdym słowem znów narasta w nim napięcie i złość. Do tej pory Delgado nawet w najgorszym przypadku nie był takim draniem jak Ramone, a doskonale sobie radził z tym nieopłakiwanym alcalde, ale to, to było coś innego i nie mogła się nadziwić, że señor Cristobal trafił do aresztu w tak mało sponiewieranym stanie. Ona sama wpierw stłukłaby tego aroganckiego drania do nieprzytomności, a potem zawlekła do uwiązanego do ogona Tornado. I jechałaby galopem.

Wreszcie Diego urwał swoją opowieść.

– Co się stało, jak odmówiłeś? – spytała. Miała wrażenie, że właśnie usłyszy o najgorszym. nie odpowiedział, tylko przygarnął ją mocniej. Czekała.

– Myślałem kiedyś – przemówił wreszcie – myślałem, że będę umiał to znieść. Że jeśli kiedykolwiek… Jeśli kiedykolwiek mi się nie uda, będę potrafił… – urwał i potarł dłonią kark.

patrzyła na niego przestraszona. O czym on mówił? Że jeśli się kiedyś nie uda co? Jakaś akcja Zorro? Skulony przy niej mężczyzna zdawał się patrzeć gdzieś w mrok pokoju.

– Że jeśli mnie złapią, będę spokojny. Odważny. Że nie będę wtedy czuł takiego przerażenia… – znów urwał.

Dios – szepnęła w końcu, nagle rozumiejąc, czemu uparł się, że się ogoli przed wyjazdem z hacjendy. Patrzył w lustrze, czy nie ma śladów na szyi. – Dios, Zorro…

– Zniósłbym, gdyby to było w pueblo – powiedział nagle. – Przed ludźmi. Dałbym radę. To byłoby… szybkie. Nie takie… takie obrzydliwe.

Ukrył twarz w jej włosach. Czuła, że próbuje być spokojny i sama starała się zachować spokój, mimo ściśniętego gardła i ogarniającego ją poczucia lodowatego chłodu. Diego zaciskał palce na jej ramionach tak, że bolało, ale była za to wdzięczna. Ból pozwalał jej jakoś się opanować.

– Udało ci się uciec – powiedziała, kiedy już zdołała wydobyć z siebie głos. – Udało ci się tego uniknąć.

– Nie uciec – zaprzeczył. – Delgado chciał jeszcze spytać, czy może zmieniłem zdanie. Zaatakowałem.

– Więc nie zmusił cię do niczego – stwierdziła. – Miałeś szansę i wygrałeś.

Wydawało się, że jej nie słyszy.

– Kiedy pociągnęli za linę, chciałem myśleć tylko o tobie, dopóki… – szepnął. – Nie potrafiłem… Nie potrafiłem zobaczyć twojej twarzy!

Tego było za wiele. z płaczem wtuliła się w ramiona męża, kołysząc go czy też pozwalając, by on ją kołysał. Wreszcie wierzchem dłoni wytarła łzy.

– Wiesz, Zorro – powiedziała, zmuszając się do uśmiechu – kiedy zaczynasz myśleć, że to twój koniec, robisz się niezwykle patetyczny.

Diego wydał z siebie dziwny dźwięk, jakby się zakrztusił i popatrzył na nią, chyba pierwszy raz od chwili, gdy zmusiła go do opowiedzenia, co się wydarzyło. W ciemności sypialni nie widziała dobrze wyrazu jego twarzy, ale miała wrażenie, że też stara się uśmiechnąć.

READ  Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 7

– Chyba nie masz o to do mnie pretensji? – zapytał.

– Och, ty…

Nie potrafiła znaleźć właściwych słów, więc po prostu go pocałowała. I popchnęła, by się położył, a sama pochyliła nad nim.

– Udało ci się. Wygrałeś. Bałeś się, ale każdy by się bał. A ty zobaczyłeś szansę i wygrałeś, Zorro. Rozumiesz to?

– Tak…

– Posłuchaj mnie i nie myśl już o tym. To się nie stanie. Jesteś za mądry, za sprytny – mówiła z całym zdecydowaniem, na jakie potrafiła się zdobyć. Musiała przekonać Diego, choć zdawała sobie sprawę, że to raczej siebie przekonuje. Pamiętała aż za dobrze swoje obawy o los zamaskowanego jeźdźca. Miesiące, jakie upłynęły od śmierci Ramone, zatarły nieco te wspomnienia i pozwoliły jej się nie bać, nie martwić o Zorro, ale teraz cały tamten lęk uderzył ze zdwojoną siłą. Wreszcie opadła na pościel i wtuliła się w ramię męża. – Nikt już tak cię nie podejdzie. To się już nie powtórzy – zapewniła po raz kolejny. – I nie rób sobie wyrzutów…

– O co? – Teraz to Diego podźwignął się na łokciu, by na nią spojrzeć.

– Że nie potrafiłeś o mnie pomyśleć – uśmiechnęła się. – Właściwie… właściwie to się cieszę, że nie mogłeś. – Widząc jego zdumioną minę, wyciągnęła rękę i dotknęła palcem nosa Diego. – Gdybyś myślał tylko o mnie, nie dostrzegłbyś szansy na walkę, prawda?

Diego nie mógł nie odpowiedzieć jej uśmiechem, nim z powrotem opadł na poduszkę i przytulił ją bliżej, szukając bezpieczeństwa i czułości w jej dotyku, aż niedługo potem jego głęboki, spokojny oddech upewnił Victorię, że jej mąż wreszcie zasnął.

Ona nie spała. Była na to zarazem zbyt przerażona i rozwścieczona. Czuła ciepło ciała Diego obok siebie i do mdłości doprowadzała ją myśl, że mogło go już nie być, a Victoria, doña de la Vega, na swój strach reagowała furią. Delgado siedział w areszcie. Kiedy trafi do Monterey, znajdzie się w więzieniu i prawdopodobnie szybko pożegna się z tym światem. Gubernator nie obchodził się łagodnie z rewolucjonistami. Było pewne, że nie zrobi w tym przypadku wyjątku, zwłaszcza dla kogoś, kto był na tak wysokim stanowisku. Ale ona chciała zrobić coś osobistego z tym człowiekiem. Coś bardzo osobistego, co sprawi, że będzie on cierpiał… Przypomniała sobie nagle, że w jaskini powinna znaleźć proszek, którym kiedyś Diego skutecznie unieszkodliwił żołnierzy pilnujących hacjendy. Może to było głupie, wręcz dziecinne, ale nie mogła się oprzeć myśli o upokorzeniu Delgado i była pewna, że Felipe z pewnością będzie jej chętnym pomocnikiem.

Za oknem już poszarzało, gdy skończyła układać plan zemsty i zasnęła.

CDN.

Series Navigation<< Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 23Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 25 >>

Author

No tags for this post.

Related posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

mahjong

slot gacor hari ini

slot bet 200 perak

situs judi bola

bonus new member

spaceman

slot deposit qris

slot gates of olympus

https://sanjeevanimultispecialityhospitalpune.com/

garansi kekalahan

starlight princess slot

slot bet 100 perak

slot gacor

https://ceriabetgacor.com/

https://ceriabetonline.com/

ceriabet online

slot bet 200

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

slot bet 200

situs slot bet 200

https://mayanorion.com/wp-content/slot-demo/

judi bola terpercaya