Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 30

Autor/Author
Ograniczenie wiekowe/Rating
Fandom
New World 1990-1993,
Status
kompletny
Rodzaj/Genre
Romans, Przygoda,
Podsumowanie/Summary
Zasady wyznaczają granice. Lecz czy na zawsze i dla każdego? Dziewiąta część opowieści o i Victorii.
Postacie/Characters
Diego de la Vega, de la Vega, Escalante, Felipe, Ignacio de Soto, Jamie Mendoza,

Od autora: jak powszechnie wiadomo, chwile spokoju kończą się gwałtownie…


Rozdział 30. Śmiertelny sen


W poniedziałkowy poranek Victorii nie chciało się wstawać. Obudziła się wcześnie, ale kiedy Diego spał obok, z nosem wtulonym w jej włosy i przytrzymując ją ramieniem, nie miała ochoty zbytnio się kręcić. Poranek był chłodny, zza uchylonego okna wiało zimnym powietrzem, co także sprzyjało pozostaniu w zacisznym schronieniu pościeli. Przymknęła oczy i rozleniwiona drzemała.

Zdławiony kobiecy krzyk, który się nagle rozległ gdzieś w pobliżu, był jak chluśnięcie zimną wodą. Podziałał tak zresztą nie tylko na nią, bo kiedy jedynie usiadła, przestraszona, to Diego wyskoczył z pościeli i ruszył do drzwi, po drodze łapiąc dzbanek z toaletki jako broń.

Ktoś przebiegł przez korytarz i zapukał gorączkowo do drzwi.

Don Diego? Doña Victoria?

– To Consuela… – Diego opuścił rękę z dzbanem. – Tak? – spytał uchylając drzwi.

Don Diego, szybko… … – Pobladła Consuela nie zwracała uwagi na to, że otworzył jej drzwi nagi mężczyzna.

– Już idziemy. – Diego przypomniał sobie o swym niekompletnym stroju i sięgnął po ubranie. też już naciągała na siebie koszulę.

Do pokoju Flor było ledwie kilka kroków. Consuela stała na jego progu, wyraźnie przerażona. Diego odsunął ją, otworzył drzwi i zamarł, tak samo jak depcząca mu po piętach Victoria.

W półmroku, rozświetlanym tylko przez kilka smug światła ze szczelin w okiennicach, widać było, że łóżko Flor jest puste. Dziewczyna leżała na podłodze, skulona, odwrócona plecami do wejścia.

Madre de Dios – jęknęła Victoria.

Chciała podejść, ale Diego ją zatrzymał.

– Zaczekaj – powiedział.

Sam wszedł, ale nie ruszył w stronę ciała dziewczyny, tylko stanął z boku. widziała, jak się rozgląda, szybko i czujnie, jakby zapamiętywał wygląd całego pokoju.

Dios, Dios, Dios… – zawodziła szeptem Consuela. – Za jakie grzechy…

– Ciii… – Doña de la Vega uciszyła ją machnięciem ręki.

Diego przykląkł przy Flor. Obrócił señoritę na plecy, ujął za nadgarstek i… poderwał się, bez wysiłku podnosząc ją z podłogi.

– Vi, szybko!

– Tak? – w dwu krokach była przy nim.

– Rozcieraj jej ręce! – Posadził Flor w fotelu, niczym wielką lalkę, i podtrzymał, gdy się osuwała. – Consuela!

, don Diego? – Służąca wpadła do pokoju.

– Spójrz na stół. Jest tam coś, czego nie było wieczorem?

Kobieta patrzyła oniemiała, jakby nie rozumiejąc pytania.

– Otruto ją – warknął Diego. – Czy widzisz na stole coś, czego tu nie przynosiłaś?

Consuela popatrzyła na niego nadal nierozumiejącym wzrokiem, potem obejrzała się na stojące na stole drobiazgi. Wreszcie pokręciła głową przecząco.

– Do licha! – Diego okręcił się w miejscu, raz jeszcze rozglądając się po pokoju. – Co to mogło być?!

– Laudanum – rzuciła Victoria. Dłonie Flor były lodowate, nie mogła wyczuć tętna, ale musiało być, skoro Diego kazał je rozetrzeć. – Miała je w apteczce.

– Ach! – Diego odetchnął. – Potrzebna jest mocna, bardzo mocna kawa – polecił Consueli. – I wezwij tu Juana! – zawołał, gdy kobieta wybiegała z pokoju.

Sam porwał z łóżka koc i okrył nim dziewczynę.

– Po co…? – spytała Victoria.

– Musimy ją obudzić – odpowiedział, opierając Flor na swoim ramieniu i intensywnie rozcierając jej plecy.

– Może ją czymś oblać?

– Dobry pomysł. Ale zmarzła leżąc na podłodze, nic nie poczuje. Na razie.

– Sole trzeźwiące?

– To jest myśl – przytaknął. – Wiesz, gdzie są?

skinęła głową.

Kluczyk w drzwiczkach ozdobnej szafeczki, skąd, jak zapamiętała, Consuela wyjmowała leki, zaciął się. Gdy nacisnęła mocniej, pękł, zostawiając niewielki ułamek trzpienia, po którym jej palce osunęły się bezsilnie. Rozejrzała się w desperacji i porwała z biurka nóż do listów. Rzeźbione drewno ustąpiło z suchym trzaskiem. Odsunęła większą butelkę z laudanum i sięgnęła po niewielką buteleczkę, zakładając, że rzeźbiony korek oznacza potrzebną zawartość. Rzeczywiście, ostra woń, jaka się rozeszła po otwarciu naczynia, wyciskała łzy z oczu.

Podsunęła sole pod nos Flor. Bezskutecznie. Zapach, który jej wydawał się być wręcz gryzący, nie wywołał u dziewczyny choćby drgnięcia nozdrzy. Diego na moment zagryzł wargi.

– Gdzie ta Consuela? – mruknął.

Zamiast służącej zjawił się jednak Juan.

Dios! Flor! – Upadł na kolana przy fotelu.

– Spokojnie! – ostrzegł Diego.

– Co jej jest?

– Zatrucie laudanum. – Diego pozwolił Flor osunąć się na fotel i przyłożył rękę do jej szyi, szukając pulsu. – Niedobrze. Jest słaba. Juan?

– Tak?

– Znasz kwiat guante de Nuestra Señora?

– Chyba…

– Jest w ogrodzie?

– Tak – wtrąciła się Victoria.

Diego spojrzał w jej stronę.

– Potrzebuję liści. Kilku, może kilkunastu. My z Juanem będziemy ją dalej budzić.

poderwała się od fotela. Jeszcze tylko po drodze złapała szal z pokoju, nie chcąc wychodzić na zewnątrz w samej koszuli. Wiedziała, o jakiej roślinie mówił Diego. Jej kępy rosły niedaleko altany. Już prawie przekwitły, ale potrzebowała liści, nie samych kwiatów.

Nim dotarła na miejsce, musiała się zatrzymać. Nie była w stanie biec tak prędko, jak chciała, rwał się jej oddech, dziecko ciążyło. Po raz kolejny zdała sobie sprawę, że z każdym dniem staje się słabsza, powolniejsza i bardziej niezdarna. Ale znalazła to, czego szukała, zerwała i ruszyła z powrotem, tak szybko, jak tylko mogła.

Gdy wróciła, Diego wręcz wyszarpnął jej zebrane ziele i wybiegł z pokoju razem z Consuelą, a Juan wciąż trzymał Flor i energicznie nacierał jej przedramiona.

sięgnęła po pozostawioną na stole kawę. Consuela zdążyła ostudzić ją już na tyle, by nie parzyła warg.

– Przytrzymaj jej głowę, Juan – poleciła.

– Jak…?

– Oprzyj sobie o ramię, o tak. Dobrze. Teraz nie pozwól, by się osunęła na bok. – Wlała do ust Flor pół łyżeczki kawy i potarła gardło dziewczyny. – No już, już, Flor. Przełknij… – prosiła szeptem.

Nie było reakcji. Przez moment zastanawiała się, czy nie wlać jeszcze trochę, ale przypomniała sobie naukę padre Beniteza, że chorym w pewnym stanie nie wolno podawać napojów. Gdyby Flor nie przełknęła kawy, mogłaby się nią udusić.

Diego wbiegł z powrotem, prawie wyrywając drzwi z zawiasów.

– Kawa…? – zapytał.

– Nie przełyka.

– Nie szkodzi. Tego nie musi wypić. – Wygarnął z miseczki odrobinę zielonej pasty i bezceremonialnie rozsmarował w ustach dziewczyny.

– Co teraz…?

– Czekamy. – Diego rozejrzał się i chyba dopiero teraz zauważył, że jego żona jest wciąż w nocnej koszuli. – Idź się ubierz, Vi. Juan, rozcieraj nadal jej ręce i plecy. Consuela…? – Obejrzał się na drzwi. – Jest ktoś, kto może pojechać po Ramireza? Ale musi zachować w tajemnicy to, co się stało.

READ  Serce nie sługa - Rozdział 2: Komendant przystępuje do działania

– Ernesto.

– Dobrze. Niech go sprowadzi, najszybciej, jak się da.

Consuela tylko skinęła głową i znikła. Diego odwrócił się do Victorii.

– Idź się ubierz – powtórzył. – W tej chwili nie zdołasz jej pomóc.

Chyba od panieńskich czasów nie ubierała się tak pospiesznie, ale i tak miała teraz chwilę, by zastanowić się nad tym, co się stało. Pamiętała, jak kilka tygodni temu Consuela otwierała szafeczkę z lekami w sypialni señority i z jaką starannością kobieta odmierzała lek. Uznała wtedy jej staranność za chwalebną, wiedząc od Diego, jak łatwo zatruć się laudanum. I pamiętała Flor po raz kolejny klękającą w modlitwie przed figurą świętej Barbary, patronki dobrej śmierci, jej przygaszone oczy poprzedniego wieczoru, po tym, jak sparaliżował ją strach. Czy rzeczywiście dziewczyna byłaby zdolna podnieść rękę na siebie? Po tym, co stało się z jej ojcem?

x x x

Matteo Ramirez musiał zadawać sobie takie same pytania. Zjawił się tuż przed południem, tłumacząc zwłokę koniecznością utrzymania tajemnicy, i od razu zażądał pokazania mu sypialni Flor. Do tego czasu Diego, Juan, i Consuela, stosując kombinację soli trzeźwiących, mocnej kawy, zimnej wody i okładów z gorących ręczników, zdołali częściowo rozbudzić señoritę Pereira. Miała nieprzytomne spojrzenie, z trudem rozumiała, co się do niej mówi, a sama odpowiadała całkiem nieskładnie, ale ocknęła się na tyle, by wypić kolejną kawę i dać się zmusić do spaceru dookoła salonu. Zataczała się przy tym, ale Juan po prostu objął ją w pasie i prowadził.

Ramirez na ten widok tylko potrząsnął głową i wrócił do pokoju.

– Co zostało przyniesione? – spytał, wskazując na stół i rozrzucone na nim rzeczy.

– Dwa kubki z kawą, miska z wrzątkiem, miska z zimną wodą, moździerz z ziołami… – wyliczył Diego. – Sole wyjęła Vi z apteczki. Reszta rzeczy była tu, jak weszliśmy.

– W porządku.

Ramirez przyjrzał się uważnie stołowi, nim zwrócił się do zebranych.

– W takim razie zacznijmy od początku – przemówił. – Señora Consuela. Wyście widzieli señoritę jako ostatni? Co się wtedy działo?

Consuela westchnęła ciężko. To, że Diego zdołał obudzić Flor, uspokoiło ją trochę, ale zaczerwienione oczy świadczyły o nerwowym, z trudem kontrolowanym płaczu.

– Nie mogę w to uwierzyć… – powiedziała. – Nie mogę.

Señora, proszę.

, . – Kobieta raz jeszcze westchnęła. – wróciła wczoraj bardzo zdenerwowana, przestraszona. Nie rozmawiałyśmy o tym, jak minął dzień, nie chciała mówić, co się stało, ale ja wiedziałam, że to było coś bardzo złego. Widziałam ją tak roztrzęsioną już wcześniej, wiedziałam, że będzie mieć koszmary… Wypiła zioła, jakie dał don Diego, ale powiedziała, że nie może zasnąć. Pomyślałam, że nie powinna tak leżeć w samotności i myśleć o tym, co się wydarzyło, że lepiej będzie, jeśli zaśnie, zaśnie i odpocznie, i że laudanum… – Consueli załamał się głos. – Dios, ja naprawdę myślałam, że to jej pomoże, kiedyś pomagało… Podałam jej tylko połowę dawki, rozmieszane w soku, nie chciałam jej zaszkodzić. Nie chciałam, by się zadręczała! – zaszlochała.

– Brała laudanum? – Oczy zwęziły się lekko.

– Doktor zapisał je kiedyś, jak się skończyły leki od don Diego i zaczęła mieć kłopoty ze snem. Pomagało, ale potem don Diego mi powiedział, że to jest niebezpieczne… – kobieta zająknęła się – niebezpieczne lekarstwo.

Don Diego? – Ramirez spojrzał na młodego de la Vegę.

– Lekarz w twierdzi, że laudanum bywa groźne. Przepisuje je rzadko i tylko osobom w bardzo złym stanie. Twierdzi, że zmienia ono zachowanie tych, co je dłużej używają, sprawiając, że stają się niepewni siebie i chwiejni w nastrojach. A także – Diego na moment zawiesił głos – że bardzo łatwo je przedawkować. Nawet nieumyślnie.

– Widzę, że macie już swoje zdanie o tym, co się stało.

– Tak.

– Rozumiem… – przechylił pytająco głowę. – A więc? Señora? Co było potem?

chciała być sama, mówiła, że ja jestem zmęczona, a ona jest bezpieczna. Wypiła laudanum, więc pomyślałam, że zaraz zaśnie i ją zostawiłam. Rano przyszłam ją obudzić, jak codziennie, i zobaczyłam, że leży na podłodze. Zawołałam don Diego i doñę.

Don Diego? Co wy zobaczyliście?

– Consuela nas obudziła. – Diego rozejrzał się po pokoju. – Okna były zasłonięte i zamknięte od wewnątrz. Flor leżała na dywanie tu, przy stole – wskazał. – Nie było widać śladów krwi czy wymiotów, nie miała sińców po uderzeniu. Udało mi się wyczuć puls, choć była bardzo zmarznięta. Consuela powiedziała, że na stole nie ma niczego, czego by nie przyniosła poprzedniego dnia, ale Vi przypomniała o laudanum. Wiedziałem więc, że muszę Flor rozbudzić.

– Na stole nie było niczego, czego by Consuela nie przyniosła… – powtórzył . – Wiedzieliście, czego szukacie?

– Tak. Czegoś, z czym mogła wypić czy zjeść truciznę. Nie przypuszczałem…

– Nie… – jęknęła Consuela.

Ramirez tylko pokiwał głową.

– Nie, nie! – zaprzeczyła gwałtownie kobieta. – Ona nie mogła tego zrobić! Nie po tym, co się stało z señorem Jose! Ramirez, chyba nie wierzycie…

– Uspokójcie się… – położył rękę na ramieniu kobiety. Na moment z jego twarzy zniknął zimny, zacięty wyraz i Ramirez znów przypominał siebie, dobrodusznego niczym ukochany wujek. – Proszę, señora, uspokójcie się…

Niewiele to pomagało. Consuela schowała twarz na ramieniu i płakała coraz gwałtowniej.

– Ja nie wierzę, nie wierzę, by ona chciała to zrobić… – szlochała.

– Bo tego nie zrobiła – włączył się Diego.

Ramirez spojrzał na niego uważnie.

– Wasze wyjaśnienie, don Diego? – spytał. A gdy Diego się zawahał, dorzucił. – Mówcie śmiało. Señora Consuela z pewnością zrozumie, że powinna o tym milczeć.

– Ktoś próbował zabić Flor – odparł Diego lodowatym tonem. Zignorował przerażony jęk Consueli i mówił dalej. – Zabić tak, by wyglądało to na szaleństwo dziewczyny, załamanej śmiercią ojca, która w końcu ugięła się pod obowiązkami pani hacjendy i własną rozpaczą.

– Skąd ta pewność?

– Gdyby Flor po wyjściu Consueli sięgnęła jeszcze raz po laudanum i z własnej woli, świadomie, wypiła zbyt wiele, znaleźlibyśmy ją rano w jej łóżku. Martwą, bez szansy na ratunek.

Consuela obróciła się gwałtownie.

– Ona… – urwała.

Señora, zwykle siedziałyście przy niej, gdy zasypiała, prawda? Wiecie zatem, jak szybko to lekarstwo zaczyna działać, a nie wątpię, że i ona wiedziała. A tutejszy lekarz na pewno przestrzegał was, i to przy niej, przed samowolnym zwiększaniem dawki. Mówił, jak tragiczne mogą być tego skutki. Zgadza się?

– Tak…

– Więc Flor wiedziała, czym to grozi. I niewątpliwie była wstrząśnięta wczorajszym zajściem. Nie zaprzeczę – Diego na moment odwrócił wzrok od kobiety i alcalde – że też przyszło mi na myśl, że ta panika, w jaką wczoraj wpadła, mogła nasunąć jej czarne myśli o przyszłości…

READ  Serce nie sługa - Rozdział 12. Farsa

– O tym, jak będzie wyglądało jej życie – wtrąciła się Victoria. Ramirez spojrzał na nią uważnie, ale nic nie powiedział, Consueli wyrwał się jęk.

– Tak, właśnie to – przyznał Diego. – Ale butelka wciąż stoi w szafce, tam gdzie zwykle. –Wskazał na wyłamane drzwiczki i widoczne za nimi naczynia. – Jest niemal pełna, widać, że ubyło z niej tylko tyle, ile wczoraj sami odlaliście, señora. Gdyby to ona po nią sięgnęła, wypiłaby znacznie więcej, by mieć pewność, że się już nie obudzi. Nie mówiąc już o tym, że zdążyłaby wrócić do łóżka, zanim ogarnęłaby ją senność. Ale ona upadła, idąc do drzwi.

Ramirez uniósł dłoń.

– Bystra obserwacja, don Diego – wtrącił się. – Stąd wasz wniosek o zabójstwie?

– Mam najpierw pytanie. Señora, czy wczoraj wieczorem nie miałyście kłopotu z otwarciem apteczki?

– Mia-hik! miałam. Klucz się zacinał. Zostawiłam go w zamku. Skąd wie-hik! wiecie? – Consuela zaczerwieniła się i zasłoniła sobie usta, gdy po raz kolejny wyrwało się jej nerwowe czknięcie.

Diego tylko skinął głową, jakby to potwierdzało jego podejrzenia.

– Ktoś podmienił w apteczce butelkę z laudanum na silniejszy roztwór, zapewne w nadziei na taki skutek – stwierdził. – Flor uratowało tylko to, że wczoraj daliście jej połowę zwykłej dawki. Wasza decyzja ocaliła jej życie.

Gospodyni spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma, ale nie oderwała ręki od ust.

Señora… – Ramirez objął ją za ramiona. – Proszę, idźcie się napić czegoś ciepłego i umyć. Musicie uspokoić się i odetchnąć. Za parę godzin Flor wróci już całkiem do siebie i będzie potrzebowała waszej obecności.

Zawstydzona kobieta tylko pokiwała głową i wymknęła się z pokoju. Alcalde odprowadził ją do drzwi i patrzył za nią przez chwilę, nim odwrócił się do pozostałych. Przez moment zatrzymał spojrzenie na siedzącej w fotelu Victorii.

– Nie ma mowy – oświadczyła doña de la Vega. Miała nadzieję, że jej głos brzmi pewniej, niż się czuła.

– Wasz stan…

– Ratowałam Flor razem z Diego. To, o czym mówimy, nie zaszkodzi mi, a mogę wiedzieć coś, co nam pomoże – odparowała gniewnie.

Ramirez zrezygnował z nalegania.

– To była bardzo błyskotliwa obserwacja, don Diego, naprawdę bardzo błyskotliwa. Doskonale wysnute wnioski – zwrócił się do młodego de la Vegi. – Ale choć z całego serca chcę wam uwierzyć, muszę zwrócić waszą uwagę na parę szczegółów, które powinniśmy rozważyć. Wiem, że zabrzmi to okrutnie, ale znacie prawo. Muszę, tu i teraz, przeprowadzić badanie, które zdecyduje, czy zacznę tropić mordercę, czy oskarżę Flor o próbę odebrania sobie życia.

– Słucham więc. – Diego oparł się o fotel przy ramieniu Victorii.

– Zacznijmy od początku. Uspokoiliście señorę Consuelę, że Flor nie chciała się zabić. Jednak ja widziałem już ludzi, którzy w doskonałych nastrojach żegnali się ze znajomymi i bliskimi, wiedząc zarazem, że nie zobaczą się już na tym świecie.

– Myślicie, że Flor była kimś takim? – zapytała gwałtownie Victoria.

– Sami powiedzieliście, doña, że miała powód, by się martwić o swe życie. Rozumiem, że nie o materialną przyszłość hacjendy czy swoją, ale o to, czy będzie jej dane pójść za sercem?

– Tak. Consuela słusznie nie chciała pozwolić jej na roztrząsanie tego, co się wydarzyło. – Doña de la Vega nie mogła tego nie przyznać. – Sami widzieliście wczoraj jej reakcję na tego młodzika. Taiła to, ale w tej chwili boi się mężczyzny, jakiegokolwiek mężczyzny. Stara się zwalczyć ten strach, ale wczoraj jej sekret wyszedł na jaw, i to na oczach większości w Santa Barbara. Sądziłam jednak, że mimo wszystko ochłonęła, zrozumiała, że jej przerażenie wynikało z zaskoczenia tamtym spotkaniem i nie ma nic wspólnego z tym, czego się jeszcze obawia. Zwłaszcza że wcześniej była bardziej zrezygnowana niż zrozpaczona. Skłaniała się ku ucieczce do klasztoru, by nie być zmuszoną do poślubienia obojętnego sobie człowieka, i pytała mnie, czy prawnik de la Vegów nie pomógłby jej przy sprzedaży majątku.

– Zaś ja twierdzę, że nie podniosłaby ręki na siebie – wtrącił Diego – szczególnie kiedy rozważała taki wybór. Co więcej, będę się upierał, że gdyby była tak zdecydowana, jak mówicie, gdyby wczorajszy wypadek przeważył szalę, znaleźlibyśmy ją martwą w jej własnym łóżku, czy też w fotelu ojca, a nie nieprzytomną na podłodze.

– Uznaję ten argument. Ale czy nie mogło być tak, że w ostatniej chwili ogarnął ją, jakże ludzki, lęk przed śmiercią? – spytał alcalde. – Że przeraziła się swej decyzji i ruszyła szukać pomocy?

– Ale także wypiła za mało. Nawet gdyby źle oceniła działanie laudanum i nie zdążyła dojść tam, dokąd chciała, w butelce ubyło za mało, by dawka była śmiertelna.

– Mogła zmienić zdanie, zanim wypiła dostateczną ilość, ruszyć po pomoc i nie zdążyć, nim lek ją uśpił – zripostował Ramirez.

– Jak słyszeliście, klucz się zaciął i Consuela zostawiła go w zamku apteczki. Był w tym samym miejscu dziś rano i złamał się, gdy chciała wyjąć sole trzeźwiące. Musiała rozbić drzwiczki. Wczoraj wieczorem Flor miałaby ten sam problem. Sądzę raczej, że gdy poczuła niespodziewaną senność, zrozumiała, że Consuela podała jej laudanum. Macie rację, że szła szukać pomocy i bała się śmierci, ale to dlatego, że przeraziło ją zbyt nagłe i zbyt silne działanie leku. Musiała zrozumieć, że dzieje się coś złego, stąd ta próba, by dostać się do drzwi.

Alcalde uśmiechnął się mimowolnie.

– Jesteście fascynującym człowiekiem, don Diego – oświadczył. – Przyjmuję wasze argumenty. Jest jednak jeszcze coś. Zapewne zauważyliście, że na sekretarzyku leży kartka. To taki sam papier, jak te, które mi przywieźliście. Jest czysta, ale tamte też zapewne wyglądały na czyste, zanim ich nie potraktowaliście tym waszym odczynnikiem. Wiem, że to niewiele zmienia, ale czy nie mogło być tak, że wczoraj wieczorem, już po wyjściu Consueli, Flor przeczytała kolejny list i zdecydowała się sięgnąć po truciznę? To, co ją spotkało w gospodzie, i ten list, razem wzięte, mogły przeważyć szalę – powtórzył.

– Mylicie się twierdząc, że to niewiele zmienia. – Głos Diego był zimny. – Raczej to by przesądzało wszystko. Przestraszona dziewczyna, chcąc się uspokoić po kolejnym okrutnym liście, wypija porcję lekarstwa, nieświadoma, że przyjmuje zabójczą dawkę trucizny. Być może ktoś tak to zaplanował. Ale…

– Ale?

– Możemy zaraz łatwo sprawdzić, czy to był kolejny list z oszczerstwami, lecz już w tej chwili widać, że nie ma na nim załamań, jakie były na innych. Flor zwykle gniotła przeczytane listy, ale tego nie zmięła. Sądzę więc, że nawet nie wie o jego istnieniu. Dzień był długi i męczący. Msza, wizyta u mego kuzyna, potem to zajście w gospodzie… Gdy wróciliśmy, była zdenerwowana i zmęczona, nie zwracała uwagi na to, co się w pokoju zmieniło. Mogła nie zauważyć jednej kartki. Co więcej, mogła nie zobaczyć już na niej pisma, przecież znikało ono dosyć szybko, a ten list nie ma koperty, nie jest chroniony przed światłem.

READ  Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 31

Diego urwał nagle i spojrzał na biurko. widziała, jak rozgląda się dookoła, jakby szacując pokój.

– Znikało… – powtórzył. – Światło…

Don Diego? – spytał Ramirez.

– Chwileczkę. – Młody de la Vega machnął ręką.

Porwał kartkę, podniósł ją do góry, jakby sprawdzając przejrzystość, powąchał i odłożył na parapet okna, wprost w plamę słonecznego blasku.

– To zmienia wszystko – powtórzył, odwracając się do alcalde. – Myślę, że mam dowód, że to miało być morderstwo.

– Jaki? W jaki sposób?

– Ktoś zakradł się tu wczoraj po południu, gdy byliśmy w pueblo, razem z większością vaqueros. Włamał się do apteczki…

– Moment! – przerwał mu Ramirez. – Skąd to wiecie?

– Klucz. Włamywacz uszkodził zamek i klucz się zaciął. Skąd wiem? Kiedyś mnie spotkała podobna przygoda.

– Rozumiem… Mówcie dalej. Włamał się, podłożył butelkę…

– I zostawił na biurku tę kartkę. Liczył na to, że Flor nadal co wieczór przyjmuje laudanum, by zasnąć. Być może właśnie ten ktoś doprowadził do tego incydentu w gospodzie.

– Po co… – Ramirez zamyślił się na moment. – Chciał przyspieszyć sprawy?

– Tak. Sądziłem przez chwilę, że może nawet podłożył truciznę wcześniej, czego nikt do tej pory nie spostrzegł, bo Consuela nie sięgała do apteczki, i już zmęczył się oczekiwaniem na efekt swej zasadzki, ale nie. Ten list musiał się tu znaleźć wczoraj po południu, inaczej mógłby wmieszać się pomiędzy inne i nie spełnić swojej roli. Tak czy inaczej, ktoś, kto przyniósł tu truciznę, mógł sprowokować tamtego mężczyznę do zaczepki, by się upewnić w ten sposób, że Flor wróci do domu zbyt roztrzęsiona, by móc zasnąć bez lekarstwa silniejszego niż moje zioła. Rano Consuela znalazłaby ją martwą, a na biurku list pożegnalny.

– Rozumiem… – Alcalde przez moment patrzył na stojącą na stole butelkę. – Postępek desperata – powiedział nagle. – Ślepiec by dostrzegł, że Flor wczoraj czuła się znacznie pewniej niż przez ostatnie tygodnie. I jeszcze ten gest waszego kuzyna, ta aprobata dla jej wyborów i decyzji… Chyba ten ktoś zrozumiał, że jego plan zaszczucia jej listami właśnie zawiódł, skoro posunął się do próby zabójstwa. Mógł się tu zakraść bez przeszkód, wiem już od Ernesto, że wyjątkowo, pod nieobecność señority, w hacjendzie było mniej niż zwykle ludzi. Nie pilnowano tak bardzo domu, skoro jego pani spędzała sjestę gdzie indziej. Zostało tylko jedno. Dlaczego sądzicie, że ta kartka miała się stać listem?

– Słońce. Niektóre z sekretnych atramentów stają się widoczne pod wpływem jego blasku i ciepła. Sekretarzyk stoi w takim miejscu, że poranne słońce może go oświetlić. – Diego machnął ręką wskazując na mebel i okno. – Morderca zaplanował, że jego promienie ujawnią pismo i nikt się nie zastanowi, kto jest prawdziwym autorem.

Ramirez z ponurą miną skinął głową, milcząco przyznając rację młodemu de la Vedze i zachęcając, by mówił dalej.

– Ale ten plan zawiódł. Consuela, choć samowolnie podała lek, obawiała się jego działania, więc zmniejszyła dawkę. To uratowało Flor. Okno zaś było zasłonięte, kartka leżała w cieniu i litery pozostały ukryte aż do tej pory – podsumował Diego. – Co więcej, dzięki temu wiemy, że ten ktoś, kto podłożył to pismo, jest spoza hacjendy.

– Skąd?

– O zmierzchu są tu zamykane wszystkie okiennice. Nie miał pojęcia, że w pokoju będzie ciemno. I nie mógł się tego dowiedzieć obserwując dom, bo patrole vaqueros pilnują, by po zmroku między zabudowania nie wszedł nikt niezapowiedziany.

– Jesteście tego pewni? – spytał alcalde.

– Tak. Mnie samego przedwczoraj przywitał patrol i doprowadził pod strażą do drzwi domu. Zresztą spójrzcie! – Diego wskazał na parapet.

Na leżącej tam białej kartce formowały się ciemne smugi pisma. Podpis, Flor Pereira, był już całkowicie widoczny.


CDN.

Series Navigation<< Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 29Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 31 >>

Author

No tags for this post.

Related posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

mahjong

slot gacor hari ini

situs judi bola

bonus new member

spaceman

slot deposit qris

slot gates of olympus

https://sanjeevanimultispecialityhospitalpune.com/

garansi kekalahan

starlight princess slot

slot bet 100 perak

slot gacor

https://ceriabetgacor.com/

https://ceriabetonline.com/

ceriabet online

slot bet 200

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

slot bet 200

situs slot bet 200

https://mayanorion.com/wp-content/slot-demo/

judi bola terpercaya