Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 38
- Autor/Author
- Ograniczenie wiekowe/Rating
- Fandom
- New World Zorro 1990-1993,
- Status
- kompletny
- Rodzaj/Genre
- Romans, Przygoda,
- Podsumowanie/Summary
- Pech czy los sprawiają, że nawet najlepszy plan może zawieść. Piąta część opowieści o Zorro i Victorii.
- Postacie/Characters
- Diego de la Vega, Alejandro de la Vega, Victoria Escalante, Felipe, Jamie Mendoza, Luis Ramon,
Rozdział 38. Ostatni akord
Señora Antonia przejęła rządy nad kuchnią. Señorita, nie, dona de la Vega nie wracała, podobnie jak don Alejandro czy doktor Hernandez. Zapewne wciąż byli w zakrystii. Ale cokolwiek tam się działo, czy don Diego był martwy, czy konający, tutaj ludzie potrzebowali coś zjeść i coś wypić, gdy będą rozmawiać o tym, co się wydarzyło, a w gospodzie znajdowało się całe jedzenie przygotowane na wesele. I nie było ważne, czy to będzie wesele, czy stypa, bo fakt pozostawał faktem, że należało je zjeść. Dlatego też otworzyła drzwi i zaczęła zwoływać wszystkich do gospody.
W tłoku rozgadanych, wstrząśniętych ludzi, don Escobedo odszukał señorę Chiarę. Stała samotnie pod ścianą, z kubkiem cydru w dłoni, zapatrzona w okno, za którym było widać bramę garnizonu.
– Señora… – odezwał się don Escobedo.
– To niesprawiedliwe! – odpowiedziała.
– On popełnił morderstwo.
– Ten głupi chłopak był sam sobie winien!
– Señora, wiem, że Luis Ramone nie jest wam obojętny, więc pominę to milczeniem.
Nie odrywała wzroku od okna.
– Co z nim będzie?
– Jutro sierżant zabierze go do Monterey, by stanął przed sądem. Przypuszczam, że wyrok zapadnie po jednym posiedzeniu.
– Śmierć?
– Raczej tak.
– I nie ma tu znaczenia, że ten chłopak…? – spytała jeszcze z goryczą.
– Nie ma – wtrącił się señor Nicolao. Do tej pory krążył po gospodzie, przysłuchując się rozmowom ludzi, ale teraz stanął koło don Escobedo. – Czy Diego de la Vega skonał tam przed kościołem, czy pod rękoma lekarza, to nie będzie miało na procesie znaczenia. Ten alcalde chciał go zabić. A jeszcze strzelił do niego bez powodu. Może gubernator będzie chciał go ułaskawić, skazując na dożywocie, ale nie sądzę, by tak się stało. To jednak syn znacznego caballero… Z pewnością jego ojciec będzie się domagać wyroku śmierci. I ja jego żądania poprę. – Przestraszona Chiara spojrzała na prawnika. Otworzyła usta, ale nim coś powiedziała, señor Nicolao ciągnął dalej. – Mój głos bardzo się liczy w Monterey, señora Chiara. Dowiedziałem się już, że to pueblo ma za alcalde człowieka, który nigdy nie powinien obejmować takiego stanowiska, a teraz… Teraz widziałem jak zabija, pijany, z jakiś urojonych powodów. To zasługuje na najwyższą możliwą karę.
– Ten chłopak to bandyta!
– Nie – powiedział don Escobedo. – Wszyscy widzieliśmy, że nie miał żadnych blizn, poza tą, którą odniósł lata temu w obronie señority. Prócz tego wszyscy znali Diego. On nigdy nie nosił broni i nie uciekał się do przemocy.
Chiara zagryzła wargi i nic nie odpowiedziała. Dopiero gdy señor Nicolao odszedł, odezwała się cicho.
– Don Hernando, czy mogę już odjechać do hacjendy? Jestem zmęczona.
– W porządku, jedźcie. Poślę z wami woźnicę. I chciałem wam przypomnieć, że przybył kurier z San Pedro. Macie miejsce na statku. Chciałbym, byście jutro wyjechali.
– Nie martwcie się – syknęła, nagle rozwścieczona. – Wyjadę!
Gdy na zewnątrz zaturkotały koła powozu, don Escobedo uśmiechnął się do siebie.
– Vaya con Dios, Chiara. Zabierz stąd i swój jadowity język, i tego szaleńca.
Rozejrzał się dookoła. W kącie gospody Juan Checa delikatnie gładził włosy zapłakanej señority Flor Pereira. Przez chwilę don Escobedo chciał podejść do niego, powiedzieć, że plan zadziała, że señora Chiara usłyszała właściwe słowa i jest już gotowa, by zrobić to, czego się po niej spodziewali, ale zrezygnował. Señorita Flor sprawiała zbyt roztrzęsionej, by spokojnie znieść rozmowę, w której choćby wspomnieli o młodym de la Vedze.
X X X
Było już późno w nocy, gdy ostatni goście opuścili gospodę i na placu Los Angeles zapanowała cisza i spokój. Światło paliło się tylko w gabinecie alcalde i w areszcie.
– Mendoza… Mendoza! – nawoływał co jakiś czas Ramone. Kręcił się po celi, przeklinał, uderzał rękoma w kraty…
Sierżant zatykał dłońmi uszy, by tego nie słyszeć. Przed nim leżała pokreślona kartka papieru. Jutro będzie musiał ruszyć do Monterey, do gubernatora, zdać raport o tym, co zaszło, a nie był w stanie zapisać tego wszystkiego, co widział. Po raz kolejny zanurzył pióro w atramencie, zaczął pisać i po raz kolejny przekreślił to, gdy kropla inkaustu zostawiła na kartce spory kleks.
Nagłe pukanie przyjął jak wybawienie, ale drzwi uchylił ostrożnie. Za nimi zobaczył niewysoką, kobiecą postać.
– Gdzie on jest, sierżancie?
– W celi, tam. – Mendoza bez wahania wskazał ręką.
– Muszę z nim porozmawiać!
Ramone stał przy kracie.
– Chiara? Co wy tu robicie, señora?
– Luis! – Prawie podbiegła do niego i chwyciła za dłonie. – Och, Luis… Czemu to zrobiłeś…
– To był Zorro…
– To był głupek! – odpowiedziała gwałtownie. – Ale z powodu tego durnia jutro masz jechać do Monterey i przed sąd…
– Wiem…
– Luis, uciekajmy…
– Chiara?… – Ramone spojrzał w stronę wejścia, gdzie stał Mendoza. Sierżant starał się sprawiać wrażenie niewidzialnego, a przynajmniej nie słuchającego rozmowy.
– Uciekaj ze mną, proszę… Za trzy dni z San Pedro wypływa statek do Hiszpanii. Mam kuzynkę na królewskim dworze, pomoże nam. Mogą cię ścigać, ale w co uwierzą w Madrycie? I komu? W raport gubernatora o młodziku zakochanym w indiańskiej dziewce, który był, a może nie był bandytą, czy słowom szanowanemu hidalgo?
– Jesteś pewna?
– Jestem! Luis, powinieneś mieć stanowisko na królewskim dworze, a nie dać się powiesić tu, w tej zapadłej dziurze z dala od cywilizacji!
Ramone przez moment zamknął oczy. Odetchnął głęboko i nagle się wyprostował.
– Mendoza! – odezwał się wreszcie. Ostrym rozkazującym tonem.
– Si, alcalde… – odpowiedział sierżant odruchowo.
– Daj mi klucze…
– Ależ alcalde… – Mendoza nagle uświadomił sobie, czego od niego żądają.
Zanim jednak sierżant zdecydował się, co zrobi, señora Chiara sięgnęła do torebki. Wyjęła z niej niewielki pistolet.
– Señora… – zaprotestował Mendoza. Zrobił krok do przodu, ale w tej samej chwili Ramone sięgnął przez kratę i odebrał Chiarze broń.
– Klucze, sierżancie – polecił zimno.
Mendoza nadal się wahał.
– Może strzał tu kogoś ściągnie, Mendoza – ostrzegł alcalde – ale wy już będziecie martwi.
Sierżant cofnął się krok w stronę drzwi, a Chiara zdjęła z haka klucze i podała je Ramone. Wystarczyła jedna chwila, by alcalde znalazł się na zewnątrz.
– Do celi, Mendoza! – polecił.
– Alcalde…
– Do celi. Już!
Sierżant usłuchał. Ramone zatrzasnął drzwi i powiesił klucze na haku.
– Chodźmy, szybko – ponagliła go señora Chiara.
– Chwileczkę…
W gabinecie Ramone obrzucił złym spojrzeniem zabazgraną kartkę na biurku i z wyraźną złością zgniótł ją w dłoni. Potem zaczął odsuwać szafkę. Otworzył ukrytą za nią skrzynkę i wyjął małe, ale ciężkie woreczki.
– Co to?
– Dziesięć tysięcy pesos – odpowiedział. – Nie sądziłaś chyba, że będę uciekał z gołymi rękoma?
– Nie, Luis… – odpowiedziała pokornie Chiara.
– To dobrze. A tu mam jeszcze dwa tysiące z kasy miejskiej. Weź je, mi ciężko iść z tą nogą…
Zgarnął do torby ostatnie woreczki i obrzucił jeszcze spojrzeniem gabinet, jakby sprawdzając, czy niczego nie zapomniał. Ale nie, nic już go tu nie trzymało. Ostatni raz pogładził dłonią blat biurka, gdzie spod warstw farby i szpachli wciąż prześwitywały znaki „Z”. Koniec, skończyło się. Zorro leżał martwy i nie wstanie już nigdy. Tym razem umarł na jego oczach. A choć on, Luis Ramone, musiał teraz uciekać, to na końcu tej ucieczki czekał na niego dwór króla, szacunek, zaszczyty i majątek. To była dobra wymiana. Może nie taki triumf, jakiego oczekiwał, ale nie powinien narzekać.
Zostało mu jeszcze jedno do zrobienia.
– Luis, gdzie idziesz? – zaniepokoiła się Chiara, widząc, że Ramone wyciąga szpadę.
– Nie możemy pozwolić, by sierżant podniósł alarm – odparł wchodząc do aresztu.
Sierżant Mendoza siedział przygnębiony na pryczy. Na widok Ramone podniósł się.
– Alcalde…? – zapytał niepewnie.
– Nie powiem, żeby mi na tym bardzo zależało – oświadczył alcalde. – Ale miałem już was dość, sierżancie, waszej głupoty, niezgrabności i spiskowania z Zorro!
– Alcalde? – zaniepokoił się Mendoza.
– Podejdźcie do kraty.
Sierżant zawahał się. Coś mu mówiło, że obnażona szpada w ręku Ramone nie oznacza niczego dobrego. To samo musiała pomyśleć i Chiara, bo zapytała od progu.
– Luis…? Co chcesz zrobić?
– Podniesie alarm, jak odjedziemy i będzie nas ścigał – burknął Ramone kuśtykając do ściany, gdzie zawieszono klucze. – Nie mogę strzelać, więc to tak załatwię.
– Nic nie będę robił, alcalde – zaczął gorączkowo zapewniać Mendoza, a w tej samej chwili Chiara sapnęła przerażona.
– Luis!
Ramone ją zlekceważył. Złapał klucze i ruszył w stronę celi, ale nim doszedł do kraty, za którą przerażony sierżant wciskał się w kąt pomieszczenia, bicz ze świstem owinął mu się wokół ręki i wyszarpnął klucze.
– Powinniście bardziej ufać sierżantowi – stwierdził Zorro i zeskoczył z belki.
Señora Chiara z sykiem wciągnęła powietrze, Ramone zbladł.
– Zorro? Jak…?
– Naprawdę chcecie to wiedzieć, alcalde? – Szpada Zorro zalśniła w świetle świecy, jej sztych znalazł się przy szyi Ramone. – Nie do mnie dziś strzelaliście.
– Nie… nie do was… – wyjąkał alcalde.
– Nie.
Ramone cofnął się o krok. Dłoń Zorro drgnęła, ledwie zauważalnie, i kamizelkę alcalde naznaczyło szerokie cięcie. Biała koszula pod nim zaczęła barwić się krwią. Drugi krok i drugi gest, drugie ukośne cięcie, też krwawe, potem trzecie. Tors Ramone naznaczyło krwawe „Z”. Cofał się dalej, ale Zorro nieustępliwie podążał za nim, teraz mierząc sztychem w szyję alcalde. Luis Ramone doskonale wiedział, jak ostra jest to broń i zrozumiał już, że Zorro zmienił reguły gry. Że skończyła się ich zabawa w przepychanki i straszenie, bo banita przyszedł zemścić się za przyjaciela. I że gdy on, alcalde nie będzie już mógł się cofnąć, spotka go śmierć. Szybka i być może bezbolesna, ale nieuchronna. Obiecywał mu to wzrok Zorro, jego milczenie i sztych szpady.
Nagle między Ramone, a Zorro wtargnęła Chiara.
– Señor Zorro! Nie! – prawie krzyczała. Wcisnęła się przed alcalde tak, że Zorro musiał cofnąć się, by jej nie zranić. – Señor Zorro, błagam…
– Odsuńcie się, señora – padła chłodna odpowiedź.
– Nie! Nie… Błagam… – powtórzyła. Jakoś udało się jej wmanewrować Ramone tak, że natrafił na otwarte drzwi do gabinetu. Cofnął się gwałtownie i szarpnął Chiarę za sobą. Ta zdołała chwycić krawędź drzwi i zatrzasnęła je za sobą, pozostawiając Zorro w areszcie.
Za chwilę trzasnęły też drugie drzwi, prowadzące na zewnątrz.
Zorro powoli otworzył drzwi, zajrzał do gabinetu, pokiwał głową i odwrócił się do oniemiałego sierżanta.
– Wy… wy… – wyjąkał Mendoza.
– Cyt, sierżancie. – Zorro przyłożył palec do ust otwierając kratę. – Jak mówiliście, nie podnoście alarmu.
Mendoza pokiwał gwałtownie głową. Zbyt się bał.
– Chodźcie – powiedział Zorro i sierżant posłusznie ruszył za nim.
Wyszli z gabinetu. Brama garnizonu była uchylona, za nią zaturkotały właśnie koła dwukółki señory Chiary. Gdy stanęli na placu, zobaczyli jeszcze jej ciemny kształt w wyjeździe z pueblo.
Było cicho. Dookoła okna domów były ciemne, tylko w zakrystii wciąż przebłyskiwało światełko. Od muru aresztu, w stronę kościoła, pobiegł jakiś wyrostek. Sierżant popatrzył niepewnie na biegnącego chłopca, potem na wysokiego mężczyznę obok. Zorro odetchnął głęboko, jakby jakaś decyzja została podjęta za niego.
– Więc tak to ma się skończyć? – zapytał ostrożnie Mendoza.
– Tak – odparł Zorro. – To już koniec. Ostatecznie i nieodwołalnie koniec.
CDN.
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 1
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 2
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 3
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 4
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 5
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 6
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 7
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 8
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 9
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 10
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 11
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 12
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 13
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 14
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 15
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 16
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 17
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 18
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 19
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 20
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 21
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 22
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 23
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 24
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 25
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 26
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 27
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 28
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 29
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 30
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 31
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 32
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 33
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 34
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 35
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 36
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 37
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 38
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 39