Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 6

Autor/Author
Ograniczenie wiekowe/Rating
Fandom
New World Zorro 1990-1993,
Status
kompletny
Rodzaj/Genre
Romans, Przygoda,
Podsumowanie/Summary
Pech czy los sprawiają, że nawet najlepszy plan może zawieść. Piąta część opowieści o Zorro i Victorii.
Postacie/Characters
Diego de la Vega, de la Vega, Victoria Escalante, , Jamie Mendoza, Luis Ramon,

Rozdział 6. Zastępca

W domu hacjendero Jose Pereiry wieczór stanowił porę odpoczynku. Kolację podawano wcześnie, zaraz o zmierzchu, a potem następował czas wspólnego muzykowania czy rozmów. Muzykę można było usłyszeć zarówno w pomieszczeniach vaqueros, jak i salonie hacjendy, bowiem Pereira dbał o wykształcenie swojej córki, a zarazem nie stawiał większych barier pomiędzy swoją rodziną, domownikami czy pracownikami. Twierdził, nie bez podstaw, że nie będąc caballero, nie ma potrzeby tak ostentacyjnego odgradzania się od zwykłych peonów.

Tego wieczoru w salonie hacjendy także rozbrzmiewało pianino, choć z domowników pojawił się tylko Juan Checa, na wyraźne zaproszenie señority Flor. Pereira, nieco rozbawiony, obserwował już od kilku miesięcy, jak dziewczyna stara się usidlić tego byłego żołnierza. Nie, by mu to zbytnio przeszkadzało. Okoliczni caballeros, mimo szacunku, z jakim odnosili się do Pereiry, szukali przyszłych żon dla swoich synów, poza jednym wyjątkiem don de la Vegi, także wśród podobnych sobie. Wśród szlachetnie urodzonych panien Flor nie miała więc większych szans, i zdaniem ojca lepiej dla niej było, że zwróciła się ku młodemu człowiekowi, który miał do zaoferowania tylko swoją dumę i pracowitość. Sam Pereira przecież tak zaczynał.

Ostrożne pukanie do drzwi prowadzących na patio zwróciło uwagę hacjendera. Flor przerwała grę na pianinie i spojrzała pytająco na ojca.

– Mam otworzyć?

– Ja to zrobię – zaoferował się Juan Checa i ruszył do drzwi. Pereira zauważył, że sięga jedną ręką za pas, gdzie nosił pistolet. Rozbawiła go ostrożność, z jaką były kapral podchodził do podobnych sytuacji, choć nie miał mu tego za złe. Okolica była spokojna, ale raz na jakiś czas złe wiatry zapędzały w okolice Santa Barbara jakiś desperados. Uzbrojeni i zdeterminowani bandyci stanowili realne zagrożenie. Juan już kilka razy poradził sobie z takimi nieproszonymi gośćmi i stąd brała się też jego ciągła czujność.

Tym razem jednak za drzwiami nie było bandyty.

! – wykrzyknął Juan. – Señorita Escalante?

Pereira podniósł się ze swego fotela, Flor przestała grać. Oboje znali sławną señoritę Victorię Escalante, właścicielkę gospody w odległym o kilka godzin jazdy Los Angeles. Gościli u niej przy okazji każdej wizyty w tym pueblo, zwykle z okazji targu i słyszeli też sporo o jej przypadkach. Ale co sprowadzało ją tak późną porą do ich hacjendę? Ostatnie wieści mówiły przecież, że señorita Escalante była szczęśliwą narzeczoną don Diego de la Vegi.

– Cii… Checa… Proszę, nie mówcie mojego nazwiska tak głośno – poprosiła kobieta i wślizgnęła się przez uchylone drzwi.

Señorita Victoria – skłonił się Pereira. – Co was sprowadza do mnie o tak późnej porze? Coś się stało? Kłopoty w drodze?

– Nie, nie w drodze – zaprzeczyła señorita. Teraz, gdy weszła do salonu i zsunęła z głowy szal, widać było, jak bardzo jest zmęczona i blada. Barwna spódnica była pobrudzona i poplamiona, jakby po dłuższej podróży. – Kłopoty są w Los Angeles. I przybyłam tu z prośbą.

– Zanim powiecie, co was sprowadza – Pereira wyciągnął rękę – proszę, usiądźcie. Wyglądacie na mocno zdrożoną i zmęczoną. Zaraz zawołam kucharkę, ciepły posiłek dobrze wam zrobi. – Podprowadził señoritę Escalante do fotela. Flor nalała pospiesznie i podała kieliszek wina.

– Nie! Wybaczcie, ale nie proście nikogo – dorzuciła po chwili spokojniej. – Lepiej będzie i dla mnie, i dla was, jeśli nikt mnie tu nie będzie widział.

Señorita Escalante, przerażacie mnie. Co może być przyczyną, że nie chcecie, by ktokolwiek was widział?

– powiedziała to słowo tak, jakby było przekleństwem.

– Luis Ramone? – poderwał się Checa. – Co on zrobił?

– Umyślił sobie, że schwyta Zorro, jeśli odnajdzie jego kryjówkę. Uznał, że może mu ją zdradzić tylko jeden człowiek…

– De la Vega, wasz narzeczony – stwierdził Juan.

– Tak. Ramone uwięził Diego. A gdy mimo aresztu Diego odmawiał mu ujawnienia, gdzie można spotkać Zorro, Ramone uwięził i mnie.

was uwięził? – zawołał ze zdumieniem Pereira. – Za co?

– Za przyjaźń Zorro, za narzeczeństwo z Diego, za to, że jestem… – wyjaśniała ze znużeniem w głosie señorita Victoria. – Luis Ramone nie potrzebuje prawdziwych przestępstw, by zamykać ludzi w więzieniu…

– Ona ma rację, Pereira. Ramone kieruje się tylko swoją wolą. Ale, ale, uciekliście?

– Tak – Victoria uniosła dumnie głowę. – Gdy Ramone zagroził, że powiesi mnie, jeśli tylko Diego nie zdradzi Zorro, uciekliśmy.

Dios! Chciał was powiesić?

– Tak.

– jęknęła Flor. – To straszne! Señorita, to potworne, co was spotkało.

– Straszne jest to, co stało się potem – Victoria otuliła się szalem, jakby było jej zimno. – Zorro pomagał nam w ucieczce i Ramone ciężko go zranił. Tak ciężko, że jest teraz przekonany, że zabił Zorro. I że może robić, co mu się żywnie podoba…

– To brzmi przerażająco… – powiedział Pereira.

Flor znów nalała pospiesznie kieliszek wina, ale Victoria odmówiła gestem.

– Dziękuję, señorita Flor, ale nie. Mam za sobą długą drogę i drogę przed sobą – powiedziała. – W Los Angeles dzieje się źle. Ramone uwięził don de la Vegę. Skazał go na śmierć i skonfiskował hacjendę.

– De la Vega uwięziony? Przecież on jest najznaczniejszym z caballeros!

– Ale nie dla Luisa Ramone, który czuje się teraz panem życia i śmierci w pueblo. Dlatego… – Victoria zająknęła się – dlatego przyjechałam prosić was o pomoc.

READ  Legenda i człowiek Cz VI: Uzurpator, rozdział 3

– Pomoc? Jak jeden hacjendero może pomóc?

– Nie hacjendero – odezwał się Juan. – Jeden człowiek. Jej chodzi o mnie, Pereira. Chcecie, bym znów spróbował udawać Zorro, prawda?

– Tak. Ale nie udawać. Proszę, byście jako Zorro uwolnili don Alejandro.

– To szalony pomysł – stwierdził bez ogródek hacjendero.

– Wiem, Pereira. Ale to jedyny sposób, by uratować nas wszystkich. Pamiętacie może, co się działo, zanim pojawił się Zorro? Te wszystkie rekwizycje, podatki, egzekucje? Zorro to powstrzymał. Ramone wystarczająco się go boi, by zrezygnować ze swoich zachcianek, przynajmniej po części. Ale teraz, gdy myśli, że Zorro jest martwy, zniszczy Los Angeles. I wszystko dookoła.

– Macie rację… – Pereira w zamyśleniu potarł ręką brodę. – Tu nie chodzi już tylko o don czy o was, ale o przetrwanie Los Angeles. Juan, jeśli chcesz jechać, ja nie będę ci bronił.

– Nie! – poderwała się nagle Flor. – Nie pozwolę, by Juan się narażał!

– Flor…

– Nic nie mów ojcze! Ty nie patrzyłeś, jak mają wieszać człowieka, którego…

– Flor!

– Nie! I nie masz prawa, señorito Escalante, żądać tego od Juana! Ty nie wiesz…

– Mówisz, że nie wiem? – Victoria poderwała się z fotela i złapała za ręce Flor. – To ty niczego nie wiesz, Flor! Posłuchaj mnie, señorito Flor. Nie wiesz, jak to jest, gdy ucieka się przed pościgiem, nie wiedząc, czy twój towarzysz jeszcze żyje, czy też przytrzymujesz przed sobą trupa! Jak opatrujesz rany i widzisz, jak życie ucieka z każdym oddechem! Miej dłonie czerwone od krwi kogoś, kogo kochasz, señorita, poczuj, jak życie wycieka z niego z każdym oddechem, z każdą kroplą krwi, zanim zaczniesz mówić, że się o niego boisz! – mówiła przez łzy Victoria. – Albo jak to jest, gdy na twoich oczach strzelają do kogoś, kogo kochasz! I nie wiesz, na pewno nie wiesz, jak to jest, czekać na egzekucję, gdy jesteś niewinna, tylko dlatego, że poprzez ciebie chcą dosięgnąć kogoś, kogo kochasz – Victoria opuściła ręce. Pobladła, przestraszona Flor cofnęła się o krok. – Zorro umiera. Mogę go jeszcze uratować, ale potrzeba mu leków i spokoju, ciepłego posłania i ciepłej strawy. Nie będę tego dla niego miała, póki jestem ścigana i nie ma nikogo, kto by mi dopomógł.

– A Diego de la Vega? – spytała cicho Flor. – Tak mówisz o Zorro, a co z Diego? Co z twoim narzeczonym? Czy o niego się nie boisz?

– Boję. Bo wiem, że jeśli umrze Zorro, stracę też miłość Diego – odpowiedziała równie cicho Victoria. – I stracę go także, gdy zginie jego ojciec. A na razie don Alejandra od egzekucji ratuje tylko to, że nie zdołał jeszcze schwytać Diega i mnie. Bo widzisz, Ramone uznał, że to ja – Victoria uśmiechnęła się przez łzy – mam umrzeć pierwsza. Taka jego mała zemsta. Na mnie i na de la Vegach.

Flor cofnęła się o krok.

– Wybacz – szepnęła. – Nie chciałam tylko, żeby Juan…

– Wiem… Ja też nie chciałam wielu rzeczy… Wybacz mi ten wybuch, jestem zmęczona.

– Jedno pytanie – dodała Flor. – Czemu właśnie Juan?

– Bo gdy widziałam go w stroju Zorro, nie potrafiłam poznać, który z nich jest prawdziwy.

– Co? – odezwał się Juan.

– Tak, jak słyszeliście, Checa. Widziałam was trzykrotnie i dwa razy byłam pewna, że to prawdziwy Zorro. raz próbował podsunąć do Los Angeles przebierańca, ale wy… was nie można było odróżnić od oryginału.

Przez chwilę panowała cisza.

– Mam dług wobec Zorro – powiedział wreszcie powoli Juan. – Uratował mi życie. To, że przybrałem kiedyś jego imię, było szaleństwem, ale skoro to jedyny sposób… Wybaczcie, Pereira. Muszę spłacić ten dług.

Pereira potrząsnął głową.

– Wiedziałem, że jesteś honorowym człowiekiem, Juan – powiedział. – Jedź. W razie czego będę mówił, że wysłałem cię do Monterey.

– Kiedy mam jechać? – Juan Checa zwrócił się do señority Escalante.

– Już, zaraz. Muszę przed świtem być na wzgórzach. Jutro w południe Ramone ma ogłosić na rynku wyrok na don i na nas.

– Pójdę osiodłać konia. Pereira, mogę zabrać…

– Weź najlepszego konia. Tylko wybierz czarnego. Zorro zawsze jeździ na czarnych. – zaśmiał się Pereira.

– Mam dla was konia, Juan – odezwała się Victoria. – Nie wiem, czy dacie rady na nim pojechać, ale jeśli się to uda, będzie wam znacznie łatwiej.

– Dlaczego miałby się nie udać? – zdziwiła się Flor. – Juan doskonale jeździ konno.

– Ten koń ma własny rozum i nie każdemu pozwala się dosiąść.

– Chętnie zobaczyłbym to cudo, jeśli pozwolicie – stwierdził Pereira. – Juan, idź po swojego wierzchowca, a my z señoritą Escalante…

– Zostawiłam go za ogrodem…

– Dobrze, spotkamy się za ogrodem.

X X X

Za przylegającym do hacjendy ogrodem było ciemno i cicho, tylko z części, gdzie mieszkali vaqueros dobiegały jeszcze dźwięki popularnej ballady. Na ciche pogwizdywanie señority Escalante odpowiedziało wpierw nieufne prychnięcie, ale po chwili z cienia pod drzewami wysunął się osiodłany wierzchowiec.

Dios mio – sapnął Pereira na jego widok. – Siedemnaście piędzi, jak nic. I ta pierś… On musi być szybki niczym wiatr.

Wyciągnął rękę, by pogładzić bok konia, ale zwierzę chrapnęło ostrzegawczo i odsunęło się o krok.

– Spokojnie, Tornado – odezwała się Victoria.

– Tornado… Piękne imię. Pasuje do niego?

– Jak żadne inne.

– To ten koń? – Juan przyprowadził swego wierzchowca. Señorita Flor niosła za nim wypchaną torbę.

READ  Legenda i człowiek Cz IX Kwestia zasad, rozdział 7

– Ten.

– Wydaje mi się znajomy… To koń Zorro, prawda?

– Tak.

Juan zaśmiał się cicho.

– Nie dość, że mam nosić jego imię, to pojadę na jego koniu.

– Jego szpady wam nie dam, – odpowiedziała Victoria. – Została w rękach .

Juan sięgnął do grzywy Tornado. Koń prychnął, krótko, ostro i poderwał głowę, cofając się o krok. Checa też się cofnął.

– Nic z tego. On nie chce, bym go dotykał.

– On niewielu ludziom ufa. Może później będzie łatwiej go przekonać, by z wami współpracował. Jedźmy już. Przed nami długa droga.

– Juan… Wracaj jak najszybciej.

– Wrócę.

– Powodzenia, chłopcze!

Flor podała byłemu kapralowi torbę i drugą wręczyła Victorii.

– Co to?

– Trochę jedzenia, señorita.

– Dziękuję. Bardzo nam się przyda – Señorita Escalante wskoczyła na siodło. Flor spojrzała zdumiona. Nie przypuszczała, że właścicielka gospody potrafi jeździć konno w męskim siodle.

X X X

Niebo zaczynało już rozjaśniać się na wschodzie, gdy Victoria wstrzymała wierzchowca. Juan Checa podjechał do jej boku.

– Musimy się tu na moment zatrzymać, Checa – odezwała się. – Będę musiała was poprosić, byście zawiązali sobie oczy.

Wyciągnęła z torby przy siodle i podała mu płat tkaniny. Zawahał się, ale przyjął i zręcznie zwinął z niej przepaskę.

– Wybaczcie Checa, ale to Zorro decyduje, kto zna drogę do jego kryjówki. Nawet wobec was nie mogę jej zdradzić.

– A wy, señorita?

– Usłyszycie za chwilę – odpowiedziała.

Zawiązał oczy. Señorita szybko, ale delikatnie obmacała materiał, upewniając się, że nie widzi. Potem podjęła jego wodze i ruszyli znowu. Tym razem nieco wolniej, niż do tej pory. Checa czuł, że jego wałach jest z tej zmiany bardziej niż zadowolony. Od chwili, gdy wyruszyli z hacjendy señora Pereiry, jechali tak ostro, że koń ledwie nadążał. Juan zastanawiał się, jak señorita Escalante znosi taką szybkość, bo to nie ona, a Tornado, o ile mógł się zorientować, narzucał prędkość.

Zjechali ze stoku, potem znów gdzieś wjeżdżali, wreszcie Juan usłyszał przed sobą tętent kopyt jakiegoś trzeciego konia. Nie padło ani jedno słowo, ale znów jego koń został zmuszony do przyspieszenia. Po dłuższym czasie zwolnili znowu i coś przed nimi zaszeleściło.

– Schylcie się w siodle, Checa – usłyszał głos señority.

Sądząc po hałasie kopyt, jechali teraz po kamieniach, a zaraz potem otoczyły ich skalne ściany.

– Tu będzie wąsko, musimy jechać powoli – ostrzegła go znowu. Zorientował się, że trzeci jeździec, kimkolwiek był, zniknął.

Wreszcie stanęli.

– Zsiądźcie. Możecie już zdjąć opaskę.

Checa zdjął opaskę i zamrugał, oślepiony światłem świec. Był w jaskini. Zauważył prostą stajnię, stół zastawiony jakimiś dziwacznymi przedmiotami i pakunkami, ale pierwszym, co przyciągnęło jego uwagę, było prymitywne posłanie. Poprzednimi razy zaprzątała go albo walka, albo, jak to było ostatnio, własna egzekucja, więc teraz po raz pierwszy mógł spokojnie przyjrzeć się Zorro.

Wysoki, mocno umięśniony mężczyzna. Wciąż nosił maskę, która zasłaniała mu więcej niż połowę twarzy, ale widać było, że dawno już nie widział się z brzytwą, bo odsłonięte części policzków ciemniały od zarostu. Wpół leżał, wpół siedział, okryty kocami i wsparty na poduszkach, a pod okryciem Juan dostrzegł zaplamiony krwią opatrunek spowijający pierś rannego. Przy posłaniu siedział szczupły chłopak, który na widok señority Escalante uśmiechnął się szeroko.

– Co z nim? – zapytała Victoria.

Chłopak wykonał jakiś mało określony gest i kobieta przyklękła przy posłaniu.

– Zorro… – delikatnie dotknęła ramienia mężczyzny. – Zorro… Diego jeszcze nie znalazł tego o czym mówiłeś, ale udało mi się sprowadzić pomoc…

Ranny poruszył się. Checa podszedł i stanął zaraz za señoritą, chcąc ułatwić mu rozpoznanie.

– Checa… – usłyszał. – Juan Checa…

Zorro chciał powiedzieć coś więcej, ale nagle zaczął się krztusić. Victoria natychmiast podparła go, a drugą ręką sięgnęła po leżący z boku materiał. Gdy już kaszel ustał i odkładała szmatkę na miejsce, Checa dojrzał na niej ślady krwi.

Przykląkł obok kobiety. Ranny zauważył ten ruch i uśmiechnął się słabo. Checa spostrzegł już nie tylko ślady krwi na bandażach i chustce, ale też niepokojące lśnienie potu na skórze i spieczone wargi. Zrozumiał, że z Zorro jest bardziej niż źle. Były żołnierz widział już wcześniej swoich kolegów w lazaretach umierających po postrzałach w pierś z gorączką i takim krwawym kaszlem.

Señorita poprosiła, bym w waszym imieniu dał nauczkę , Zorro – powiedział Checa.

– Dobrze… – Zorro skinął głową. – Felipe… pokaż swoje rysunki…

Przez następną godzinę Checa nie ruszył się od posłania przeglądając kolejne karty papieru z pliku przyniesionego przez milczącego chłopaka. Ktoś niezbyt umiejętnie wyrysował na nich zabudowania pueblo, włącznie z garnizonowymi koszarami i kwaterami . Co ważniejsze, przy sporej części budynków widniały opisy w rodzaju: śliskie dachówki, trzymać się kalenicy. Albo: dach nadwątlony, nikt nie remontował, omijać! Czy też: dobre pole ostrzału, widać bramę garnizonu. Dopiero teraz ex–kapral zrozumiał, jak bardzo to, że mógł wjechać do puebla i wyjechać niezatrzymywany w roli Zorro było wynikiem łutu szczęścia. Zorro mógł się pokazywać w pueblo z nonszalanckim wdziękiem i sprawiać wrażenie, że doskonale się bawi, ale planował swoje pojawienia z dokładnością generała przed bitwą, rozważającego każdą możliwość i drogę przyszłej ucieczki.

Tam gdzie na mapie nie było opisu, Zorro uzupełniał to krótkimi uwagami. Starał się mówić jak najmniej, bo po kilku słowach musiał odpoczywać, a co jakiś czas znów zaczynał się krztusić. Początkowo czuwała przy jego boku Victoria, podając czy to szmatkę do otarcia ust, czy kubek z wodą, ale szybko przejął jej zadanie Juan, a sama señorita zajęła się krzątaniną przy niewielkim piecyku.

READ  Legenda i człowiek Cz IV: Zatrute piękno, rozdział 8

Po godzinie ranny był już wyraźnie zmęczony.

– Powinieneś się zdrzemnąć, Zorro – mruknął Checa.

– Wy również – zrewanżował się Zorro. – Ja jeszcze… się wyśpię… już niedługo…

Juan popatrzył czujnie na rannego. Zorro zerknął w bok, gdzie señorita Escalante właśnie rozlewała coś do misek, a potem odwzajemnił spojrzenie Cheki z lekkim skrzywieniem ust. Były żołnierz zrozumiał, że ranny doskonale zdaje sobie sprawę ze swego stanu, lecz stara się nadrabiać miną przy towarzyszach.

– Może coś zjecie, zanim pójdziemy spać – wtrąciła się señorita. – Checa, proszę.

Podała mu miskę, a sama usiadła z drugą przy posłaniu.

– Dam radę… – mruknął Zorro.

– Nie dasz – odpowiedziała. – Ledwie się ruszasz. Więc nie protestuj, tylko grzecznie jedz, bo Diego nie będzie zachwycony.

Checa stłumił z lekka histeryczny chichot na widok Zorro, pogromcy , żołnierzy i wszelkiego rodzaju bandytów, karmionego łyżką niczym małe dziecko. O tym, jak bardzo ranny czuł się źle, mogło świadczyć też to, że zignorował jego niewczesną wesołość. Victoria także nie zwróciła na to uwagi, skupiona na tym, by podać kolejną porcję potrawy tak, by ranny się nie zakrztusił. Robiła to z taką troską, że Juan zajął się swoim posiłkiem, nagle zawstydzony podejrzeniami, jakie mu się nasuwały od chwili, gdy wyjechał z señoritą Escalante z hacjendy señora Pereiry. Wyglądało na, że choć señorita, niezależnie od swego związku z don Diego, nadal żywiła jakieś ciepłe uczucia do Zorro, to miały one charakter wręcz siostrzany.

Polewka z soczewicy była całkiem smaczna, przypomniała Juanowi ten czas, gdy stołował się w gospodzie señority Escalante. Teraz, gdy jadł, mógł się w spokoju rozejrzeć po jaskini. Zagroda dla koni, niewielkie zapasy siana i worki ze zbożem, dziwaczne urządzenia porozstawiane dookoła… Na suficie dziwaczna płachta materiału przypominała rozpiętego ptaka. Powpychane w każdą wolną szczelinę beczułki i worki świadczyły, że zapasy żywności i opału zgromadzono zupełnie niedawno, zapewne szykując się na przeczekanie pościgu alcalde.

Kończył już zawartość swojej miski, gdy do jaskini wpadł chłopak. Juan już wcześniej zauważył, że w wyższej części jaskini, tej bardziej mieszkalnej, znajduje się prowadzące gdzieś w głąb przejście i zastanawiał się przez chwilę, czemu tam nie rozłożono całego obozowiska. Chłopak przykląkł przy posłaniu, zdecydowanie odsunął od rannego Victorię i zaczął coś pokazywać na migi. W tym momencie Juan go rozpoznał. To był niemy służący de la Vegów, widywał go czasami w towarzystwie don Diego.

Gdy służący skończył swoje gesty, Zorro poruszył się na posłaniu.

– Checa… – powiedział.

– Tak?

– W południe… alcalde odczyta… wyroki… na de la Vegów… i señoritę

– Chcesz, bym pojechał?

– Jak wolisz… Potem trzeba by… wejść… do garnizonu…

Juan kiwnął głową. Rozumiał, co Zorro ma na myśli. W samo południe, zapewne będą tam wszyscy mieszkańcy Los Angeles i okolic. Alcalde nie będzie się zapewne spodziewał większych kłopotów, skoro jest przekonany, że zabił Zorro, co, jak Juan ponuro zaraz pomyślał, niewiele odbiegało od prawdy. Ponieważ Zorro był tym, który zapewniał bezpieczeństwo i chronił przed co bardziej szalonymi pomysłami alcalde, więc można się było spodziewać, że na wieść o jego śmierci, ludzie popadną w rozpacz. Pojawienie się w takiej sytuacji musiało wywrzeć odpowiednie wrażenie na wszystkich. A takie było jego zadanie.

– Pojadę teraz – powiedział. – Tak będzie lepiej.

CDN.

Series Navigation<< Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 5Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 7 >>

Author

Related posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

mahjong

slot gacor hari ini

situs judi bola

bonus new member

spaceman

slot deposit qris

slot gates of olympus

https://sanjeevanimultispecialityhospitalpune.com/

garansi kekalahan

starlight princess slot

slot bet 100 perak

slot gacor

https://ceriabetgacor.com/

https://ceriabetonline.com/

slot bet 200

situs slot bet 200

https://mayanorion.com/wp-content/slot-demo/