Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 30
- Autor/Author
- Ograniczenie wiekowe/Rating
- Fandom
- New World Zorro 1990-1993,
- Status
- kompletny
- Rodzaj/Genre
- Romans, Przygoda,
- Podsumowanie/Summary
- Pech czy los sprawiają, że nawet najlepszy plan może zawieść. Piąta część opowieści o Zorro i Victorii.
- Postacie/Characters
- Diego de la Vega, Alejandro de la Vega, Victoria Escalante, Felipe, Jamie Mendoza, Luis Ramon,
Rozdział 30. Szansa dla alcalde
Przez kilkanaście dni, jakie dzieliły Los Angeles od świąt Bożego Narodzenia, pojedynek młodych caballeros i nieudana ucieczka donny Dolores były na ustach wszystkich mieszkańców pueblo. Te wydarzenia niemal przyćmiły słynną historię o zaręczynach don Diego de la Vegi i opowieść o tym, jak sławny Zorro stracił swoją señoritę. Niejeden też zastanawiał się, co się mogło zdarzyć tamtej nocy, gdy Zorro odszukał i przywiózł do Los Angeles zagubioną donnę Escobedo. Przypomniano sobie, że Dolores już wcześniej próbowała zainteresować Zorro swoją osobą, przypomniano pojmanie Juana Cheki, który spróbował się podawać za Zorro, by zdobyć jej serce, a nade wszystko wspominano dawną rywalizację pomiędzy donną Escobedo a señoritą Victorią Escalante. Plotkowano więc zawzięcie, zwłaszcza że señorita Victoria była dziwnie oszczędna w swoich osądach wobec Dolores. Nie szczędziła za to dość kąśliwych uwag pod adresem señory Chiary, jako tej, która zawiniła w całej sprawie, a to zwróciło też uwagę plotkujących na Luisa Ramone.
Jednak wszystkie te plotki i rozmowy o tym, co łączyło señorę z alcalde i jak to się miało do przypadków donny Dolores były drobnostką wobec burzy, jak się rozpętała na pięć dni przed świętami, gdy don Escobedo publicznie oznajmił wszystkim, że jego bratanica poślubi w dzień Bożego Narodzenia don Mauricio da Silvę. Fakt, że don Alfredo zgodził się na ten mariaż przypisywano to sowitemu wianu donny Dolores, to znów desperacji młodego Mauricio. Powszechnie jednak zgadzano się, że ten ślub był jednym wyjściem, by zmyć piętno niesławy z dziewczyny, jakie przylgnęło do niej po sprowokowaniu pojedynku i uważano, że dona Maria da Silva będzie miała pełne ręce roboty, by uczynić swą synową godną imienia rodu. Co poniektórzy, kryjąc uśmiechy za kubkami wina, sugerowali, że właśnie to kryło się za tak szybką zgodą don Alfredo na ślub syna. Caballero zapewne liczył, twierdzili, że jego żona zajmie się wychowaniem synowej i rozluźni nieco swą żelazną kontrolę nad mężem.
Jakie by jednak nie były plotki, jedna osoba nie była nimi zainteresowana. Luis Ramone, alcalde Los Angeles, zaczął w tym gorączkowym, przedświątecznym czasie znów więcej pić. Znowu widziano go zataczającego się po wewnętrznym placu garnizonu i wymyślającego żołnierzom czy idącego chwiejnym krokiem do gospody. To ostatnie zdarzało się rzadziej, bo señorita Escalante nie ukrywała swej dezaprobaty wobec niego i otwarcie odmawiała mu sprzedania wina. Pijaństwo Ramone było też pożywką do kolejnych plotek, w których łączono jego żałosny stan z wcześniejszymi wydarzeniami i udziałem w nich señory Chiary.
Nikt jednak nie wiedział o prawdziwej przyczynie załamania alcalde. Przez miesiące, jakie spędził w towarzystwie Chiary, przyzwyczaił się do myśli, że być może, któregoś dnia, będzie ona jego przepustką do zaszczytów i szacunku, jakich odmawiało mu krnąbrne pueblo Los Angeles. Ponadto, tu i teraz, była ona jedyną osobą, jaka podzielała, choć po części jego pogląd na to miejsce i przywykł już do uważania jej za swoiste wsparcie. Teraz jednak Chiara, która ostatnimi czasy zaczęła mu wytykać pewne niedociągnięcia, stała się całkowicie niedostępna. Señora oskarżona przez don Escobedo o zaniedbanie Dolores, otoczona powszechną pogardą z racji swego udziału w zaistniałych wydarzeniach i stojąca przed perspektywą rychłego wyjazdu do Hiszpanii, obwiniała za swoją sytuację Luisa Ramone. To on odciągnął jej uwagę od obowiązków, nie dbał w należyty sposób o przestrzeganie porządku w Los Angeles i pozwolił okolicznym mieszkańcom na skandaliczny brak szacunku wobec szlachetnie urodzonych, co musiało się odbić na ich manierach i okazało się zaraźliwe dla jej podopiecznej. Nie chciała się więcej z nim spotykać, a osamotniony alcalde poszukał zapomnienia i pocieszenia w już sprawdzony sposób – na dnie szklaneczki whisky.
X X X
Nadeszły święta, potem spodziewany cichy ślub w hacjendzie da Silva, aż nadszedł Nowy Rok. Tradycyjnie już mieszkańcy Los Angeles świętowali go zabawą w gospodzie. W tym roku było to szczególnie radosne spotkanie, gdyż zbiory były wyjątkowo obfite, stada na pastwiskach w doskonałej kondycji, w okolicy panował spokój, a pueblo ocalało przed niszczącym pożarem. Było więc co świętować i życzyć sobie, by następny rok był równie, jeśli nie bardziej radosny. Tradycją było też, że wszyscy byli na tę zabawę zaproszeni. Z okolicznych właścicieli hacjend nie zjawiła się jedynie rodzina da Silva. Zdrowie młodego Mauricio wciąż na to nie pozwalało, a don Alfredo i dona Maria byli bardzo dalecy od tego, by pozwolić swej synowej na samotny wyjazd. Nie przyjechała także Chiara, wciąż stroniąca od ludzi po przedświątecznych wydarzeniach.
Ramone obrócił w palcach szklaneczkę whisky. Zjawił się wprawdzie zgodnie z tradycją na noworocznej zabawie, ale nie miał ochoty brać w niej większego udziału. Z wnętrza gospody dobiegały go skoczne dźwięki muzyki, ale nie wszedł tam i nie miał zamiaru tam wchodzić. Wiedział, że nie spotka go tam nic, poza chłodną uprzejmością, czasem jeszcze podszytą litością, taką samą jak wtedy, gdy ktoś widział, jak kulejąc idzie przez plac. To najbardziej go bolało i tym bardziej nie chciał siedzieć w środku i patrzeć na tańczących. Nie chciał też widzieć tych wszystkich spojrzeń dookoła, rozbawionych czy obojętnych, prześlizgujących się po jego osobie tak, jakby nigdy nie istniał. Pozbawionych cienia należnej mu uwagi, cienia szacunku. Nie chciał słyszeć szeptów, przyciszonych rozmów o sobie, a zapewne też i o señorze Chiarze.
Z ponurych rozmyślań wyrwał go hałas. Obejrzał się. Ktoś wyszedł na werandę i teraz męczył go atak kaszlu. Dźwięk był zaskakująco znajomy. Ramone ściągnął brwi przez moment, usiłując przypomnieć sobie, kogo widział tak się krztuszącego. Wysoki, szerokie barki skulone, gdy szarpały nim kolejne spazmy, charakterystyczne przykurczenie palców dłoni uniesionej i odwróconej, by zasłonić wierzchem usta… Wysoka, czarna sylwetka…
Wspomnienie wróciło tak nagle, że Ramone zamarł. Słońce, żar, zapach bylicy w gęstwinie porastającej stok, ból w rękach i nogach po biegu i wspinaczce i czarno odziany mężczyzna.
Zorro. Widział przed sobą Zorro.
Po tylu latach śledzenia, zastawiania pułapek, odgadywania, widział go wreszcie przed sobą, bez maski, bez charakterystycznego stroju. Widział jednego z mieszkańców pueblo, który przybył na noworoczną zabawę.
Kobieta wyszła z wnętrza gospody i objęła ramiona kaszlącego.
– Diego? Wszystko w porządku?
– Tak… tak… Zaraz wracam… Ten taniec…
– Przeziębisz się jeszcze tak stojąc. Chodź.
Mężczyzna odetchnął głęboko, już spokojnie, i odwrócił się twarzą do drzwi i światła padającego z wnętrza. Dłoń Ramone zadrżała, poczuł, jak po palcach ścieka mu alkohol.
Diego de la Vega. Don Diego, największy dziwak w okolicy, wiecznie zajęty jeśli nie ojcowskim gospodarstwem, to wymyślnymi naukami czy wynalazkami. Wydawca gazety. Bohater największej od lat sensacji, jaką były jego zaręczyny z señoritą Victorią Escalante. Łagodny, uśmiechnięty don Diego, który nigdy nie nosił szpady i o którym sam Zorro mawiał z drwiącym śmiechem, że ma aż nazbyt miękkie serce i chce widzieć w innych ludziach tylko dobro. Don Diego, który swoją pozornie naiwną wypowiedzią potrafił ośmieszyć swojego rozmówcę i który bez wahania protestował przeciwko kolejnym zarządzeniom alcalde. Którego nic nigdy nie mogło naprawdę przestraszyć. Który czasem spoglądał i mówił z takim chłodem, że nikt nie ośmielał mu się przeciwstawić.
Don Diego de la Vega, Zorro. Śmiertelny wróg alcalde. Lis okazał się być sprytniejszy, niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Ukrył się tam, gdzie wszyscy go widzieli, wiedział o wszystkim, co przeciw niemu planowano. Nałożył czarną maskę, by ukryć swoją twarz i drugą maskę, naiwnego głupca, by zmylić wszystkich co do swej osoby. A zrobił to tak doskonale, że gdyby nie ten kaszel, to Ramone nie miał wątpliwości, że nigdy nikt by go nie rozpoznał.
Jakby zauroczony podszedł kilka kroków bliżej, by stanąć w drzwiach gospody i stamtąd odszukać swego wroga. Ludzie tłoczyli się przy stołach z poczęstunkiem, orkiestra grała jakiś łagodny, powolny utwór, kilka par wirowało w jego takt na środku sali. De la Vega tam był. Tańczył z señoritą Escalante, obojętny na wszystko dookoła. Ramone patrzył na niego i nie mógł się nadziwić, że wcześniej tego nie zauważył, tego wzrostu, szerokich barków, typowej dla szermierza płynności ruchów i tego przechylenia głowy, gdy Diego patrzył na swoją narzeczoną. Nic dziwnego, przemknęło mu przez myśl, że de la Vega z taką łatwością odbił Zorro señoritę. Po prostu panna Escalante wybrała tego, z którym mogła być na co dzień.
Pogrążony w rozmyślaniach alcalde nie spostrzegł, kiedy ucichła muzyka, ale zauważył natychmiast, że de la Vega wdrapuje się na podest dla orkiestry. Chwilę potem dołączyła do niego señorita Victoria.
– Señoras e señores – odezwał się don Diego, podnosząc ręce, by zwrócić na siebie uwagę. – Przyjaciele, posłuchajcie mnie przez chwilę.
Zebrani w gospodzie mieszkańcy pueblo ucichli i zwrócili się w stronę podium.
– Chciałem… – Diego zawahał się, uśmiechnął i mówił dalej. – Chcieliśmy, Victoria i ja, oznajmić wszystkim…
– Że nasz ślub odbędzie się za dziesięć dni, w drugą niedzielę stycznia – señorita Victoria weszła mu w pół słowa.
Zabrzmiały oklaski, a ludzie stłoczyli się przy podium, chcąc pogratulować przyszłej młodej parze. Ramone wycofał się powoli w mrok werandy. A więc za dziesięć dni de la Vega poślubi señoritę Escalante. Zorro jeszcze raz zwycięży.
A może nie, jeśli on, jako alcalde, będzie miał coś do powiedzenia.
CDN.
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 1
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 2
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 3
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 4
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 5
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 6
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 7
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 8
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 9
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 10
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 11
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 12
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 13
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 14
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 15
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 16
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 17
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 18
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 19
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 20
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 21
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 22
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 23
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 24
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 25
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 26
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 27
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 28
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 29
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 30
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 31
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 32
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 33
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 34
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 35
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 36
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 37
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 38
- Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 39