Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 48 Łatwiejsza droga i trudniejsza droga

Autor/Author
Ograniczenie wiekowe/Rating
Fandom
Walt Disney 1957-1959,
Status
w trakcie
Rodzaj/Genre
Przygoda, Lęk/Niepokój, Western,
Podsumowanie/Summary
Postacie/Characters
Diego de la Vega, Arturo Toledano, Zorro, Rosarita Cortez, Bernardo, kapral Reyes,

Kolejne dni przebiegały bez żadnych emocjonujących wydarzeń i według nowego schematu. Diego wstawał wcześnie, gdy za oknem było jeszcze ciemno, aby przed świtem być już w garnizonie.

Z żołnierzami czuł się jak w domu, a wszystkie zabudowania znał jak własną kieszeń. Nie potrzebował już maskującej kształty peleryny. Jego szczupła, odziana na czarno sylwetka odcinała się od białych koszul ciężko trenujących lansjerów, gdy przechadzał się między ćwiczącymi parami. Nawet nowi rekruci, którzy przyjechali razem z z Monterey szybko nabrali do niego niezbędnego szacunku. Cierpliwie tłumaczył, poprawiał błędy i pokazywał, ale do mistrzostwa czekała ich jeszcze długa droga. Nikt jednak nie narzekał, wszyscy byli dumni, że szkoli ich legendarny Zorro. Zaś dla Diego największym podziękowaniem za wysiłek były uśmiechnięte twarze i przemoczone od potu koszule, gdy kończyli.

Zwykle przebierał się i kładł do łóżka, jeśli Rosarita jeszcze spała. Gdy szkolenie przeciągnęło się nieco, szedł od razu do biblioteki lub bawił się cicho z synem.

Jeśli na dany dzień przypadała jego kolej objazdu pastwisk lub miał przypilnować naprawy ogrodzenia, zawsze brał ze sobą strój i ciemniejszej maści konia. Po wykonaniu obowiązków dla hacjendy miał szansę na krótki patrol po okolicy, zawsze gotowy, aby przeobrazić się w obrońcę pueblo.

W końcu jego życie było poukładane, spokojne i bezpieczne. Niemniej jednak czuł się coraz bardziej zirytowany. W sypialni nie miał na co liczyć, co akurat było przykazaniem doktora Hernandeza, ale ostatnio Rosarita nabrała nawyku całowania go w policzek zamiast w usta. Co więcej, udało mu się już wyrzucić bukiet róż i spalić miłosny wiersz pozostawiony na jej poduszce.

Za każdym razem miał jej wyznać prawdę, ale jakoś w ostatniej chwili tchórzył. Alejandro raz był świadkiem takiej sceny i tylko z politowaniem pokiwał głową. Starszy don i Bernardo kładli na Diego presję, ale decyzję pozostawiali jemu. Ostatecznie był dorosły i wiedział, co robi.

xxx xxx

W sobotę rano został przywitany przez kapitana kuszącą propozycją.

“Buenos dias, mam do ciebie, senior, prośbę.”

“Buenos dias, jeśli chcesz przyjacielski pojedynek, wiesz, że bardzo chętnie, przyjadę jutro.”

zaprzeczył. “Niestety mam jeszcze sporo dokumentów do nadrobienia. Wczoraj jeden z ranczerów zgłosił nam, że puma zabiła mu krowę. Wysłałem patrol.”

To faktycznie zaintrygowało Zorro. “Dlaczego żaden z vaqueros nie wytropił tej pumy, zamiast kłopotać wojsko?”

“Bo puma rozpłynęła się w powietrzu.”

“To przecież niemożliwe. Musiały zostać jakieś ślady.”

“Patrol też wrócił od Aguilery z pustymi rękami. Dlatego miałem nadzieję, że zechcesz pomóc. Ostatecznie jesteś najlepszym tropicielem w okolicy. Nie ukrywam, że gdybyś wziął kogoś ze sobą i poduczył nieco, byłaby to dodatkowa korzyść.”

jak zwykle nic nie wymagał ani nie narzucał. Mówił otwarcie o zapotrzebowaniach, ale dawał zawsze wybór. uśmiechnął się, jego poczucie przygody nie przebolałoby utraty takiej okazji do rozwiązania zagadki.

“Dobrze, niech któryś z żołnierzy czeka na mnie kilometr od domu Aguilery na drodze z za trzy godziny. Najlepiej jeden z tych, którzy byli wtedy na patrolu. Ostatecznie ja też muszę się czegoś nauczyć.”

Kapitan nieco zaskoczony zapytał. “Czego?”

beztrosko się roześmiał “Pracy zespołowej.”

xxx xxx

Zgodnie z umową, trzy godziny później w wyznaczonym punkcie czekał na niego kapral Reyes. Po krótkich wyjaśnieniach podjechali do miejsca, gdzie pozostały jedynie ślady po zabiciu krowy. Widać ranczer postanowił ocalić to, co zostało ze zwierzęcia, a nie pozostawiać mięsa na pastwę drapieżników.

puścił wolno Tornado, a żołnierz przywiązał swojego konia do pobliskiego płotu. Caballero wskazywał poszczególne ślady i tłumaczył je kapralowi. Niby wszystko wskazywało na pumę, ale jednak coś się nie zgadzało.

Po kwadransie zrozumiał nieprawidłowość. “Popatrz tutaj. Głębokość odcisku wskazuje na dużego samca, jakieś 80 kilogramów. Wielkość tropu ma około 10 cm, ale rozstaw pazurów jest nieco szerszy niż powinien. Dodatkowo zagłębienia są nieregularne, tak jakby obciążał dwie łapy bardziej. Szedł także nieregularnie, nie powtarza się tutaj żaden schemat. Mogłoby to wskazywać na to, że ciągnął coś ciężkiego w pysku, ale wtedy sam zatarłby swoje ślady. Pojedziemy wolno dalej do miejsca, gdzie znaleźliście ostatnie odciski.”

READ  Zorro i Rosarita Cortez - rozdział 7 Rekonwalescencja i pułapka

Kapral bardzo uważnie słuchał wszystkich wskazówek i od czasu do czasu dopytywał o szczegóły. Pojechali za śladami około kilometra, ale zgodnie z raportem w tym miejscu gwałtownie się kończyły koło kilku skałek. Ponownie zsiedli z koni.

Reyes żałośnie narzekał. “Widzisz, senior, tu nic nie ma. Puma rozpłynęła się w powietrzu albo dostała skrzydeł i odleciała.”

chodził w kółko i badał teren. “Kapralu, czy widzieliście kiedyś latającą pumę?”

Zapytany podumał chwilę i pokręcił głową. “W sumie to nigdy. Ale jak inaczej wytłumaczyć, że trop się tak nagle kończy?”

“Chodź, zobacz tutaj. Widzisz to zagłębienie? Jest zbyt regularne na działanie natury. To znaczy, że zostawił je człowiek. A kawałek dalej jest takie samo. Z kolei cały piasek układa się w równe smugi. Ktoś musiał doczepić pumie skrzydła, ale na ziemię opuścił przedstawiciela gatunku ludzkiego. A potem gałęzią pozacierał ślady i muszę przyznać całkiem dokładnie. Dlatego niczego nie mogliście znaleźć.”

Gdy żołnierz wiedział już, z czym ma co czynienia, bez problemu poprowadził ich dalej, a musiał mu podpowiadać jedynie kilka razy. W końcu dotarli do wejścia do jednego z wąwozów, skąd dochodził nikły dym z ogniska. Z daleka nikt nie miał szansy go zauważyć.

i Reyes zsiedli z koni i po cichu podkradli się bliżej. Przy ogniu siedziało dwóch mężczyzn, którzy pałaszowali pieczeń. Mieli około 30 lat, byli zarośnięci i nieco niechlujni. Zakurzone ubrania wskazywały, że z zawodu mogli być vaqueros lub pomniejszymi ranczerami. Prawdopodobnie uciekli przed poborem do wojska, ukrywając się na bezdrożach i tylko głód zmusił ich do zbliżenia się do bardziej zamieszkałych terenów.

Kapral poczuł lekkie szturchnięcie i próbował zrozumieć znaki, które pokazywał mu na migi Zorro. Ostatecznie jednak poddał się, rozłożył ręce i wzruszył ramionami. Mężczyzna w czerni zakrył sobie w rozpaczy twarz, ale po paru sekundach przysunął się bliżej i wyszeptał mu na ucho plan. “Zostań tutaj, a ja ich obejdę z drugiej strony. Ich pistolety mogą być nabite, więc nie zdradzaj swojej pozycji zbyt wcześnie. Nie wyglądają na zawodowych żołnierzy lub typowych rozbójników, więc powinniśmy sobie z nimi poradzić.”

Reyes czuł podekscytowanie, chyba po raz pierwszy od przyjazdu do Los Angeles. Wcześniej akcje wymyślane przez Monastario, a już szczególnie pościgi i pułapki na Zorro, kończyły się wyłącznie sinikami, łataniem munduru i wstydem. Nikt nie wkładał serca w wysiłek, który był z góry skazany na porażkę. Pod rządami kapitana było lepiej, pomimo utraty ładunku prochu i muszkietów. Ale dopiero teraz lansjer czuł, że akcja się w pełni powiedzie.

Chwilę zamyślenia przerwał wesoły głos dochodzący z drugiej strony obozowiska. “Smacznego seniores!”

Złodzieje natychmiast zerwali się na nogi i bez zastanowienia sięgnęli po pistolety. w tym momencie skrył się za skałą i kule przeleciały daleko koło niego. Z gracją przeskoczył osłonę i wprawnie wyciągnął szpadę. “Ołowiem odpowiadacie na pozdrowienie? To bardzo niegrzeczne!”

Kapral zdążył wyjść zza swojej skały, a w tym czasie rozbroił obu rozbójników i jednego z rozkwaszonym nosem posłał na ziemię. Drugi widząc szybkość, z jaką walczył zamaskowany nieznajomy, podniósł ręce do góry. “Senior, nie zabijaj nas! Możemy oddać 10 pesos, to wszystko, co mamy!”

“Nie mam zamiaru was zabijać, ale kapral ma zamiar was przesłuchać w sprawie zabicia i kradzieży krowy.”

Dopiero teraz Reyes został zauważony, ale trzymał złapanych na muszce swojego pistoletu. To, że nie był nabity, nie robiło nikomu różnicy. Złodzieje zostali związani i usadzeni na ziemi. Patrzyli nieco spode łba na dziwny duet. “Jeszcze nie widziałem, żeby wojsko współpracowało z zamaskowanymi ludźmi. Pewnie mundur ściągnęliście z jakiegoś zabitego nieszczęśnika, co?”

Kapral spojrzał niepewnie na towarzysza. Widział brutalne przesłuchania wykonywane przez Monastario, ale nie miał wielkiej ochoty ich powielać. przyszedł mu z pomocą. “Pracujemy dla garnizonu Los Angeles. Możesz nam wierzyć lub nie, ale radzę odpowiadać na pytania zgodnie z prawdą. Kim jesteście i dlaczego zabiliście krowę Aguillery?”

Najwyraźniej związani nie za bardzo im uwierzyli, ale stwierdzili, że lepiej będzie mówić prawdę. “Uciekliśmy przed poborem i dołączyliśmy się do większej bandy. Niestety szybko odkryliśmy, że pozostałym spodobało się życie bandytów. Kradli, czasem napadali na mniejsze obejścia, gwałcili, zabijali peonów. Na hacjendy się nie porywali, żeby żaden garnizon się nimi zbytnio nie interesował. Ale wiedzieliśmy, że jeśli z nimi zostaniemy dłużej, to pewnego dnia zawiśniemy. Któregoś wieczoru zgłosiliśmy się razem na wartę w nocy i uciekliśmy. Od tamtej pory próbujemy nie wchodzić nikomu w drogę.”

READ  Legenda i człowiek Cz IV: Zatrute piękno, rozdział 2

pokiwał głową, historia była prawdopodobna, a złapani wyglądali na uczciwych. Znaleźli się w kiepskiej sytuacji i próbowali przetrwać. Jednak zamierzał im nie ułatwiać, dlatego nieco agresywnie przepytywał ich dalej.

“Ale ostatnio weszliście w drogę jednemu z ranczerów i zabiliście mu krowę.”

Ten z rozbitym nosem nieśmiało bąknął. “Byliśmy głodni, nie jedliśmy nic przez kilka dni. Liczyliśmy, że coś kupimy w Los Angeles, ale widzieliśmy bardzo dużo patroli, które krążyły po okolicy, więc nie śmieliśmy zbliżyć się do pueblo.”

założył ręce na piersi. Jego czarna sylwetka górowała nad siedzącymi jeńcami.  “Co robiliście w czasie, gdy należeliście do bandy?”

“Kradliśmy bydło, inwentarz, czasem napadliśmy na jakiś dyliżans.”

“To tam nauczyliście się sztuczki z pumą?”

Obaj pokiwali tylko głowami. W tym momencie Reyes, który przeszukiwał ich bagaże, wyciągnął drewniano-skórzane protezy. Dwie były szersze, najwyraźniej przeznaczone do przywiązania do butów, a dwa węższe, na dłonie. Na próbę założył na rękę jedną z nich i odcisnął na ziemi ślad.

w ciszy obserwował jego odkrycie. “Czy kiedyś zabiliście człowieka?”

Dezerterzy gorąco zaprzeczyli. “Nie, pobiliśmy trochę paru ludzi, ale nigdy nie zabijaliśmy. Przynajmniej nie my.”

Z przerażeniem patrzyli, jak czarno odziany mężczyzna powoli wyciągnął szpadę z pochwy i wolno podnosi ją na wysokość piersi jednego z nich.

“Poszatkuje nas! Pater noster…”

Ze strachem zamknął oczy, czekając na ostateczny cios. Z zaskoczeniem otworzył je ponownie, usłyszawszy komentarz milczącego do tej pory żołnierza. “Zorro, szkoda ubrań. A i bez “zetki” będzie wiadomo, kto ich złapał. A oni mi na mistrzów igły nie wyglądają.”

“Zorro, Zorro, coś mi to mówi…”

xxx xxx

Droga powrotna do garnizonu przebiegła bez przygód, choć wolniej, ponieważ złodzieje szli pieszo. Kapral przekazał jeńców kolegom, którzy szybko zamknęli ich w celi. Wkrótce na podwórze wyszedł kapitan.

Reyes wyprężył się na baczność i w kilku słowach zrelacjonował poszukiwania i aresztowanie. stał spokojnie z boku. Jego praca dobiegła końca, ale był ciekawy werdyktu Toledano.

Dowódcy nie przypadło do gustu, jak łatwo i pomysłowo został wyprowadzony w pole patrol. Gdyby nie pomoc Lisa, wciąż wierzyliby, że za szkodą stało wygłodniałe zwierzę.

“Zasłużyli na chłostę i to porządną! Ledwo wyszliśmy z poważnego kryzysu, brakuje rąk do pracy, a tu dezerterzy kradną na prawo i lewo!”

Gwałtowne emocje można było zauważyć w jego mimice, ale cierpliwie słuchał dalej. Gdy kapral streścił przesłuchanie, kapitan już ledwo hamował furię. Popatrzył przenikliwie w stronę aresztu.

“Gniew to kiepski doradca. Niech posiedzą w celi, a ja na spokojnie zdecyduję co z nimi dalej zrobić.”

Odprawił Reyesa gratulując mu udanej akcji. Wtedy podszedł do niego i odciągnął na bok.

“Wiem, że wszyscy ciężko pracują, żeby utrzymać pola i stada, więc kradzież kole w oczy podwójnie. Ale nie zapominaj, że sami podjęli decyzję o ucieczce z bandy, a krowę zabili z głodu. To są całkiem rozsądne okoliczności łagodzące.”

Komendant westchnął. “Z jednej strony muszę trzymać się prawa, ale przyznaję, że oni nie wyglądają na zawodowych kryminalistów. Za zabicie lub kradzież bydła przepisy przewidują chłostę, a obaj zdajemy sobie sprawę, że jej efekt końcowy może być różny. Masz senior jakiś pomysł?”

“Nie chcę się wtrącać w kompetencje dowódcy…”

prychnął z rozbawieniem. “Jakby ci to przeszkadzało w ostatnich latach!”

“Oni wybrali łatwiejszą drogę, czyli ukraść. Faktycznie bali się także oskarżenia o dezercję, prawdopodobnie nie słyszeli wieści o amnestii, z powodu fałszywych rozkazów. Niemniej jednak sama chłosta nie zwróci Aquillerze krowy. A on już ma swoje lata, właśnie stracił syna, a jego wnuk to jeszcze podrostek. Przydałaby mu się pomoc w obejściu, przy stadzie i na polu.”

Kapitan zamyślił się i podjął wątek. “Będzie to z korzyścią dla wszystkich. Odpracują właścicielowi zabite zwierzę, a po odbyciu kary może zechcą zostać i wybrać trudniejszą drogą, czyli pracę. A niedobór młodych mężczyzn jest znaczny, więc nie będą narzekać na brak ofert. Nie uciekną?”

“Oferujemy im łagodną karę i możliwość powrotu na łono społeczeństwa. Ucieczka po prostu nie będzie im się opłacała.”

“Czy przypadkiem pod tą maską nie kryje się sędzia albo któryś z mnichów?”

Mężczyzna w czerni tylko pokręcił głową.

“To jest mądra rada i mam zamiar z niej skorzystać. Ale noc spędzą w areszcie, żeby przemyśleć swoje zachowanie. Pracę zaczną od jutra.”

READ  Legenda i człowiek Cz V: Doskonały plan, rozdział 8

xxx xxx

wolno wracał do jaskini i rozmyślał o własnych słowach. Dać złotą radę, a samemu ją zastosować, to były dwie zupełnie różne sprawy.

“Ja też uciekam od trudniejszej drogi, a im dalej, tym gorzej. Za tydzień już chrzest. Wóz albo przewóz, wtedy jej powiem. Jak Ros mnie rzuci, to po prostu w całości poświęcę się hacjendzie i pomocy garnizonowi jako Zorro. Zasłużyłem na to.”

Jego nastroju nie polepszył fakt znalezienia w sypialni kolejnej róży i bileciku z dedykacją.

Series Navigation<< Zorro i Rosarita Cortez – rozdział 49 Niedzielny obiad i pochopne oskarżenie

Author

  • kasiaeliza

    Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. 🙂 ----------------------------------- Mother of two cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. 🙂

No tags for this post.

Related posts

kasiaeliza

Mama dwójki Zorrątek. Trenuję jujitsu japońskie i kiedyś miałam krótką przygodę z kendo. Lubię RPGi, planszówki, geografię, historię, piłkę nożną i książki. Nie wróć, książki to kocham. :) ----------------------------------- Mother of two Zorro cubs. I train Japanese jujitsu and once had a short adventure with kendo. I like RPGs, board games, geography, history, soccer and books. Wait, come back, I love books. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

mahjong

slot gacor hari ini

slot bet 200 perak

situs judi bola

bonus new member

spaceman

slot deposit qris

slot gates of olympus

https://sanjeevanimultispecialityhospitalpune.com/

garansi kekalahan

starlight princess slot

slot bet 100 perak

slot gacor

https://ceriabetgacor.com/

https://ceriabetonline.com/

ceriabet online

slot bet 200

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

CERIABET

slot bet 200

situs slot bet 200

https://mayanorion.com/wp-content/slot-demo/

judi bola terpercaya

pg soft